- I co? Jesteście teraz znajomymi od ruchania? - Krzywię się na te słowa, tak swobodnie wypowiadane przez blondyna siedzącego naprzeciwko mnie. Z trudem przełykam gorący napój, który znalazł się w moich ustach, jeszcze zanim Luke zdążył się odezwać. Czuję jak kawa przepływa mi przez gardło, wcześniej parząc kubki smakowe w mojej buzi.
- Nie nazywaj tak tego. - Potrząsam głową, odkładając czarny kubek z napojem ponownie na stolik. Mam wrażenie, że ludzie siedzący przy stolikach wokół, obracają się w naszą stronę. Zapadam się jeszcze bardziej na miękkie, czarne siedzenie, chowając się w kapturze zbyt dużej, szarej bluzy, którą zabrałam rano tacie.
Miasto powoli wraca do siebie po wczorajszej burzy. Strażacy ciągle usuwają jej skutki, jak drzewa, które przewróciły się na drogi, po drodze zahaczając o przewody energetyczne, odcinając miasto od prądu. Burza ustała dopiero około czwartej rano, wtedy też wrócił prąd, przynajmniej w moim domu. Wiele osób dalej go nie ma.
Mój tata wrócił w końcu do domu, tuż po tym, jak Ashton wrócił do swojego. Ja i Irwin nie rozmawialiśmy potem już wiele, siedzieliśmy głównie w ciszy, oboje zatopieni w swoich własnych myślach. Chłopak wyglądał jakby miał naprawdę sporo na głowie, ale nie chciałam pytać go o szczegóły, w końcu nie chciałam też, by on pytał o to co siedzi w mojej.
Zajęcia zostały dziś odwołane, bo szkoła jest jednym z tych miejsc, które wciąż nie mają prądu. Z tej okazji, Luke postanowił zabrać mnie na kawę. Tak naprawdę powodem tego wyjśćia równie dobrze mogła być Josie, stojąca za barem w tej kawiarni. Chociaż blondynka nie ma nawet chwili by do nas podejść, od czasu do czasu zerka w stronę mojego przyjaciela, posyłając mu krótkie, ciepłe uśmiechy.
Nadal nie znam jej zbyt dobrze. Przypadkiem wpadłyśmy na siebie na imprezie, ale nie wywarła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Staram się wmawiać sobie, że to wina okoliczności, ale sama nie do końca w to wierzę. Może podświadomie po prostu dziwnie mi z tym, że Luke kogoś ma i nigdy mi o tym nie powiedział. Myślałam, że jesteśmy blisko.
Ale wnioskując po ostatnich wydarzeniach, nie wiem o nim prawie nic.
- To jak mam to nazywać? - Luke parska śmiechem, opierając się wygodniej o siedzenie za sobą. Chłopaka wyjątkowo bawi moja sytuacja, o której w skrócie mu przed chwilą opowiedziałam. Nie ma drugiej osoby, która zna mnie tak dobrze jak Hemmings, chociaż nie zgadzamy się we wszystkich kwestiach, to blondyn zawsze potrafi mi dobrze doradzić. Jego opinia jest dla mnie ważna, chociaż dużo się zmieniło od czasu kiedy ostatnio mieliśmy siebie na codzień. - Fuck-buddy? Przyjaciel z korzyściami? Seks przyjaciel?
- To brzmi tragicznie. - Mamroczę pod nosem zrezygnowana, chowając twarz w dłoniach. Czuję się, jakbym miała ogromnego kaca, wypiła wczoraj za dużo alkoholu, a dzisiaj nie potrafiła się pozbierać. Jedyny problem polega na tym, że nie piłam nic od soboty, a od tamtej pory zdecydowanie już mi przeszło. - Skąd bierzesz te nazwy?
- Wymyślam je na poczekaniu. - Luke nonszalancko macha ręką, co widzę, obserwując go spomiędzy rozłożonych palców. W końcu opuszczam dłonie w dół, obejmując nimi czarny kubek do połowy wypełniony kawą. - Nie powiem, że jestem zaskoczony. Wiedziałem, że się złamiesz. - Marszczę brwi, obserwując jak na jego ustach pojawia się niewielki, zadziorny uśmieszek. Mam wrażenie, że ten temat był już wcześniej poruszany, ale jestem prawie pewna, że nie ze mną. Otwieram usta, by się odezwać, ale moje chęci szybko zostają przerwane.
- Fale są podobno niesamowite. Powinniśmy iść surfować. - Calum siada obok mnie, przepychając mnie na skraj czarnego siedzenia. Przenoszę na niego zirytowany wzrok, ale chłopak zdaje się w ogóle nie zwracać na mnie uwagi. Byłam wyjątkowo niezadowolona, kiedy okazało się, że Hood idzie z nami na kawę, ale było już po fakcie, mogłam to przecierpieć albo wrócić do domu. Po czasie, nie jestem pewna czy dobrze wybrałam.
CZYTASZ
Devil at my door [ C.H ]
FanfictionMia Bailey po dwóch latach wraca do rodzinnego miasta. Okazuje się jednak, że podczas jej nieobecności, w spokojnym Millburn, zaczęli ginąć nastolatkowie. Policja nie ma poszlak, dorośli boją się o swoje dzieci, coraz więcej osób znika bez śladu. ...