ROZDZIAŁ 7

25 5 6
                                    

Przeraźliwie głośny dźwięk gwizdka trenera, rozlega się w moich uszach, powodując w nich nieprzerwane dzwonienie. Krzywię się, gdy tylko słyszę znów ten odgłos i unoszę dłoń do mojego prawego ucha. Przykładam dwa palce do jego wewnętrznej części, zatykając je. Cierpi ono znacznie bardziej niż lewe, ze względu na to, że trener stoi zaledwie kilka metrów od niego.

- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie mogłeś po prostu odwieźć mnie do domu, a potem tu wrócić. – Mamroczę pod nosem, zirytowana faktem, że muszę siedzieć na niewygodnym krzesełku. Lana kończyła dziś lekcje wcześniej, więc nie mogłam się z nią zabrać. Luke zaproponował, że weźmie mnie do domu, a i tak końcową lekcję mieliśmy razem. Problem polega na tym, że w ostatnim momencie stwierdził, że powinniśmy zostać na treningu piłki nożnej.

Przenoszę wzrok na biegających po boisku nastolatków, każdy z nich ma na sobie to samo. Zielone, krótkie spodenki i koszulkę w identycznym kolorze. Obie części garderoby mają naszyte białe detale, a koszulki na tyle mają nadruk z nazwiskiem i numerkiem zawodnika. Jedynie dwóch chłopaków, stojących na bramkach, ma na sobie to samo, ale w odwrotnych kolorach.

Chociaż z daleka wydają się wyglądać identycznie, to jest coś, co wyróżnia każdego z chłopaków, mianowicie ich buty. Wszyscy mają na sobie korki, ale nie ma na tym boisku dwóch tych samych par. Niektórzy mają ubrane nawet dwa różne buty, bramkarz po lewej stronie jeden ma neonowo zielony, a drugi tak samo jaskrawy, ale pomarańczowy. Mój wzrok jest jednak skupiony na konkretnych, białych butach, które ciągle są w ruchu. Mam wrażenie, że Calum nigdy się nie zatrzymuje, cały czas biega i bardzo często ma piłkę. Jestem prawie pewna, że gra na pozycji napastnika, trafił do bramki już kilka razy od kiedy tu siedzimy. Przyglądam mu się z krzesełka w przednim rzędzie trybun, przez pierwsze kilkanaście minut starałam się udawać, że wcale tego nie robię, ale szybko zauważyłam, że chłopak nawet nie zwrócił uwagi na naszą obecność. Cicho podziwiam jego skupienie i chociaż nigdy tego nie przyznam, jego umiejętności. Nie znam się dobrze na piłce nożnej, chociaż prawdopodobnie powinnam. Wychowałam się wśród samych chłopców, Luke i dwójka jego braci, do tego mój tata i jego koledzy. Zawsze gdy był jakiś ważny mecz, spotykaliśmy się wszyscy i go oglądaliśmy. Chociaż nie rozumiałam zbyt wiele, byłam zakochana w atmosferze jaka towarzyszyła tym wydarzeniom. Co za tym idzie, musiałam też w nią grać. Jeśli chciałam bawić się z chłopakami, to musiałam grać na ich zasadach i robić to, co oni chcieli. Często kopaliśmy piłkę, nawet będąc nieco starsi, ale w końcu dorośliśmy.

Chociaż teraz, kiedy patrzę na boisko, trochę za tym tęsknię.

Dzieciństwo było łatwiejsze. Nie nazwałabym go prostym, ale na pewno nie było trudniej, niż jest teraz. Jedyne o czym myślałam to żeby pobawić się z Lukiem i później obejrzeć film na kanapie u Hemmingsów. W międzyczasie Liz piekła ciasteczka, a mój tata już za kilka godzin miał mnie od nich odebrać i zjeść ze mną kolację.

- Nie uwierzę, że masz jakieś lepsze zajęcie Bailey. Ostatnio tylko siedzisz w domu, aż robi mi się przykro, jak na to patrzę. – Luke szturcha mnie łokciem w żebra. Krzywię się na nieprzyjemne uczucie, jakie jego dotyk powoduje na moim ciele. Odrywam wzrok od Caluma, skupiając się na chłopaku siedzącym obok. Niestety blondyn ma trochę racji. Od końca ferii minęły już prawie dwa tygodnie, a moje wyjścia z domu opierają się na dotarciu rano do szkoły i powrocie z niej. Czasami wychodzę do sklepu, ale tylko w ekstremalnych przypadkach, kiedy nie mam już nic dobrego w domu albo gdy kończą mi się papierosy. Całe dwa razy spotkałam się z chłopakami, raz siedzieliśmy wspólnie na podwórku Luke'a, a za drugim razem przyszli do mnie popływać.

- Siedzenie w domu jest lepsze. – Mamroczę pod nosem, chociaż oboje wiemy, że kłamię. Całkiem szczerze, to nawet mi się tu podoba. Gdybym mogła, na pewno zmieniłabym krzesełka, te na których siedzimy są okropnie niewygodne. Ciemnozielone, zrobione z plastiku, wyglądają, jakby były już naprawdę stare. Nie wiem ile szkolny stadion ma lat, ale widać, że nie jest odpowiednio dofinansowany.

Devil at my door [ C.H ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz