ROZDZIAŁ 19

7 2 0
                                    

- Jeśli nas złapie, to nas zabije. - Przerywam ciszę, zapadającą pomiędzy mną, a Laną. Stoimy przy szkolnej szafce dziewczyny, chociaż już jakiś czas temu skończyłyśmy lekcje. Obie przyglądamy się pewnym dużym drzwiom, prowadzącym do męskiej szatni. Drużyna piłkarska mniej więcej w tym momencie powinna wychodzić z niej na boisko, żeby rozpocząć trening.

Kiedy Lana mówiła o włamaniu, na szczęście nie miała na myśli włamywania się do domu Caluma, bo nie jestem pewna, czy na to bym się zgodziła. On to jedno, ale mieszkają tam też jego rodzice i siostra. To nie ich wina, że Hood jest jaki jest.

Plan jest taki, że wejdziemy do szatni chłopców, kiedy tylko będziemy mieć pewność, że są już na boisku i nikogo nie ma w środku. Włamiemy się do szafki Caluma, którą przeszukam ja. Przy okazji wyciągniemy z niej też kluczyki do jego auta, którym zajmie się Lana. Ten plan nie ma żadnych błędów, powinien zadziałać bez zarzutu.

- Boisz się go? - Lana wciąż nie spogląda na mnie, tak samo jak ja, nie patrzę na nią. Mam wrazenie, że żadna z nas nie może oderwać wzroku od tych drzwi, conajmniej jakby miały zaraz wylecieć z zawiasów.

- Nie. A ty?

- Czasami. - Marszczę brwi, w końcu przenosząc wzrok na dziewczynę, która zaciska swoje wargi razem, kiwając powoli głową. Nie mogę uwierzyć, że mówi na poważnie. Mam ochotę zaśmiać jej się w twarz.

- Serio? - Pytam z niedowierzaniem, patrząc na nią jak na idiotkę.

- Typ ma kryminalną kartotekę, którą wyczyścił mu jakiś mafiozo. Ty też powinnaś się go bać. - Patrzę na nią jeszcze przez kilka sekund, stojąc w ciszy, zanim znów przenoszę wzrok na drzwi. Może ma rację?

Calum Hood to bardzo osobliwa postać. Można powiedzieć, że na początku rzeczywiście trochę się go bałam, ale to już dawno minęło. Teraz jedynie mnie irytuje. Lana sprawia jednak, że zastanawiam się, czy ten strach aby na pewno był irracjonalny? Tak sobie wtedy wmówiłam, że może jest dziwny i porywczy, ale nikogo by nie skrzywdził. Nie mówiąc o tym, że nie skrzywdziłby mnie, chociażby dlatego, że Luke'owi na mnie zależy, a szanuje go jako osobę i jako przyjaciela. Chociaż nie mam pojęcia co mu chodzi po głowie, to kilka razy okazał się być całkiem przyjemny.

W dzień ogniska, gdy zostaliśmy sami. Był milszy niż zwykle, chociaż już wtedy wyraźnie mnie nie lubił, to skomplementował moje buty. Nawet jeśli to był tylko glupi, pewnie nieszczery komplement, to i tak nieco podniósł mnie wtedy na duchu.

Na urodzinach Lany, kiedy siedzieliśmy pod drzewem, zachowywał się jak zupełnie inna osoba. Był zabawny i się uśmiechał. Nie było nieprzyjemnie.

Kiedy jechaliśmy na plażę, cokolwiek nim kierowało, chciał, żebym pojechała z nimi. Potem wziął ode mnie rzeczy i był mniej wredny niż zwykle. Rzucił nawet coś, co sprawiło, że przez chwilę myślałam, że chce zakopać topór wojenny między nami.

I ten wieczór, kiedy odwiózł mnie do domu. Wciąż nie mam pojęcia, co się wtedy stało. Chociaż na początku był, jak zwykle, bucem, to później zrobił się tak niesamowicie delikatny. Przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że ze mną flirtuje.

Ale potem przypominam sobie, że to ten sam chłopak, który prawdopodobnie mnie znokautował i zabrał do domu. I cały czar nagle pryska.

- Są na boisku! - Przenoszę wzrok na Lanę, patrzącą w telefon z uśmiechem.

- Masz tam jakieś kamery..? - Marszczę brwi, potrząsając głową. Nie rozumiem, skąd nagle wzięła tą informację, wciąż stoimy w tym samym miejscu, a boiska zdecydowanie stąd nie widać. Jak o tym myślę, to wybrałyśmy naprawdę złe miejsce, do obserwowania szatni.

Devil at my door [ C.H ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz