ROZDIZAŁ 16

5 0 0
                                    

Szkoła chyba jeszcze nigdy nie była tak pusta.

Korytarze niosą się echem kroków jedynych kilku osób, które postanowiły nie jechać na mecz. Powietrze jest lekkie, jak nigdy do tej pory, świeże i czyste. Przez liczne okna do środka wpada światło słońsa, swoimi promieniami ogrzewające budynek. Gdyby nie ta piękna pogoda, to pobyt w prawie pustej szkole, pewnie wydawałby mi się nieco przerażający. Jednak w ogóle tak nie jest.

Chociaż nieco żałuję, że nie pojechałam.

Wyciągnąwszy wszystkie książki, zamykam swoją szafkę, opierając się o nią plecami. Znów zerkam na mój telefon i wiadomość, którą dostałam wieczorem.

Luke: Jesteś pewna, że nie chcesz jechać? Josie odpadła.

Mia: Jestem pewna. Coś się stało?

Luke: Porozmawiamy na żywo.

Mia: Przyjść do ciebie?

Luke: Nie, idę spać. Hood potrzebuje wsparcia.

Mia: Okej. Trzymaj się.

Ta wymiana wiadomości, była dla mnie zupełnie niespodziewana. Od razu poczułam, że coś jest nie tak, chociaż nadal nie jestem pewna co. Kiedy ostatnio widziałam Luke'a i Josie razem, wydawało im się świetnie układać. Nie mam pojęcia, co mogło się zmienić przez te kilka dni.

W całej szkole rozlega się, przeraźliwie głośny, dźwięk dzwonka. Kiedy nie ma nikogo na korytarzach, wszelkie odgłosy stają się dużo bardziej słyszalne. Krzywię się na ten dźwięk, odpychając się od szafki. Ruszam prosto do sali, w której mam następne zajęcia. Historia, dwie godziny.

Przez mecz, wielu nauczycieli postanowiło pojechać z uczniami. Zostało ich tak naprawdę tylko kilkoro, w tym pan od historii. Około czterdziestoletni facet, całkiem w porządku. Lubię zajęcia z nim, opowiada o swoim przedmiocie z pasją i podaje fakty, o których nigdy wcześniej nie słyszałam. Jest też dość sympatyczny, chociaż wymagający.

Wchodzę do klasy, uśmiechając się do czterech osób, które są w niej oprócz mnie. Z mojego roku została nas tylko piątka, dlatego zostaliśmy połączeni w jedną grupę. Nie mam nawet pojęcia, jak nazywają się ci ludzie, chociaż wszystkich kojarzę z twarzy. Jedna z dziewczyn, blondynka, z końcówkami włosów pofarbowanymi na czarno, ma chyba na imię Hailey, ale nie jestem tego pewna.

Zastanawiałam się, czy zobaczę w szkole Josie, skoro nie pojechała z nimi, to powinna pojawić się na zajęciach. Jednak nie widziałam jej na żadnej z przerw ani podczas lunchu, a to oznacza raczej, że została w domu. Ciekawość rozsadza mnie od środka, muszę dowiedzieć się, co tak właściwie między nimi zaszło.

- Jesteście wszyscy? Świetnie. - Słyszę za sobą znajomy głos nauczyciela, więc ruszam do jednej z wielu wolnych ławek. - Och, nie siadaj Mia. Wychodzimy. - Obracam się do mężczyzny, marszcząc lekko brwi. - Nie ma sensu tu siedzieć. I tak wszystko musiałbym powtórzyć, kiedy reszta wróci. Zgłosiłem chęć pomocy, w uporządkowaniu biblioteki. - Krzywię się na jego słowa, coraz bardziej żałując, że nie zgodziłam się jechać. Kiedy Hood się o tym dowie, nigdy nie przestanie mnie wyśmiewać. I słusznie.

- O Boże. - Ktoś za moimi plecami jęczy pod nosem, jednak w sali jest tak cicho, że wszyscy wyraźnie go słyszymy.

- Och, daj spokój Kyle. Dostaniecie dodatkowe oceny i wpiszemy to jako wolontariat. No już, ruszać się. - Mężczyzna o blond włosach na twarzy ma szeroki uśmiech, kiedy po kolei wychodzimy z sali. Od razu kieruję się w stronę biblioteki. Nie będę narzekać, przynajmniej nie na głos. Chociaż nie tak wyobrażaam sobie ten dzień, to dodatkowa ocena jakoś mi to zrekompensuje.

Devil at my door [ C.H ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz