ROZDZIAŁ 24

4 0 0
                                    

Szara podłoga, wyłożona wykładziną. Białe ściany, nierównomiernie pokryte farbą. Sufit, na którym znajdują się lampy, rzucające białe światło. Jedna, druga, trzecia i czwarta, w korytarzu, w którym się znajduję. Założę się, że w innych, jest ich dużo więcej, ten jest krótki, nie potrzebuje więcej światła.

Obracam w dłoni biały kubeczek, zrobiony z cienkiego plastiku. Jakiś czas temu, tata nalał mi do niego wody z dystrybutora, stojącego po przeciwnej stronie korytarza. Tuż obok niewygodnych, niebieskich krzesełek, rozłożonych w nierównych odstępach wzdłuż ścian.

Odkąd tu siedzimy, żadne z szarych drzwi się nie otworzyły. Nie wiem ile czasu minęło, nie mam ochoty spoglądać na telefon, który co jakiś czar wibruje, oznajmiając, że dostałam kolejne powiadomienie. Znaczna część z nich to wiadomości, większość od obcych ludzi. Plotka o tym, co zaszło w łazience, szybko się rozniosła. Nie wiem do końca jak to mogło się stać, powiedzieliśmy tylko naszym znajomy, mojemu tacie i policji. Ktoś najwyraźniej musiał usłyszeć naszą rozmowę, przekazać ją dalej. Ludzie widzieli też Caluma, biegnącego do szkoły w połowie meczu. Podobno nigdy wcześniej nie zszedł z boiska. Ale teraz to ja dostaję masę wiadomości, ludzie chcą, bym opowiedziała im co się stało. Tak, jakbym miała na to siłę.

- Ten chłopak, to miłe z jego strony, że z tobą czekał. - Mój tata w końcu się odzywa, od kiedy usiedliśmy na posterunku, zamieniliśmy ze sobą może dwa zdania. Żadne z nas nie jest w humorze do rozmowy, chociaż ojciec próbował ją zacząć, pewnie z troski o mnie. Jednak ja wolę siedzieć w ciszy, odtwarzając wydarzenia w głowie, raz za razem.

- Hood? - Unoszę na niego wzrok, dopiero teraz zauważając zmęczenie na jego twarzy. Kiedy tylko do niego zadzwoniłam, wyszedł z planu i wsiadł do auta. Miejsce kręcenia od Millburn dzielą dwie godziny jazdy, jednak tata znalazł się przy mnie już w półtorej. Calum nie chciał zostawić mnie samej, chociaż mówiłam, że może iść do domu i nic mi nie będzie, ale nie ugiął się. Siedział ze mną cały czas, na początku próbując rozpoczynać rozmowę, ale potem, po prostu siedzieliśmy w ciszy. Wciąż mam na sobie jego bluzę.

- Ma na imię "Hood"? - Tata unosi brwi do góry, wiercąc się na krzesełku i przenosi na mnie zmęczone spojrzenie. Potrząsam lekko głową.

- Ma na imię...

- Mia, Johnny. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. - Przerywa mi głos Szeryfa, wchodzącego do korytarza, w którym siedzimy. Zaskakuje mnie, że zna imię mojego ojca, chociaż nie powinno mnie to dziwić. Każdy je zna. Nie sądziłam jednak, że są z szeryfem na "ty".

Przenoszę wzrok na mężczyznę, podnosząc się z krzesła, mój tata robi to samo. Edward Sallow wygląda na jeszcze bardziej wykończonego, niż ja i mój tata, razem wzięci. Lana opowiadała, że prawie całe noce spędza na posterunku, próbując rozwiązać tą sprawę, ale nie idzie mu za dobrze. Mężczyzna wyciąga dłoń do mojego ojca, który ściska ją.

- Nie szkodzi. Masz dużo na głowie. - Tata zabiera dłoń i chowa ją do kieszeni swojej czarnej, skórzanej kurtki.

- Niestety. - Mamrocze pod nosem mężczyzna, kiwając głową. Otwiera pierwsze, szare drzwi, znajdujące się tuż obok dystrybutora. - Zapraszam do środka. - Mówi mężczyzna, przepuszczając nas w drzwiach. Kiwam głową w podziękowaniu, przechodząc obok niego i mój wzrok pada na pokój, który chyba jest jego biurem. Białe ściany, szara wykładzina, cztery, kwadratowe lampy na suficie. Na środku pomieszczenia stoi czarne biurko, po jednej jego stronie dwa krzesła, a po drugiej duży, skórzany fotel. Pod ścianą znajduje się niewielka kanapa, także w czarnym kolorze. Za biurkiem szeryfa, na ścianie powieszona jest mapa miasteczka. Poprzypinane do niej, czerwone szpilki, wskazują miejsca odnalezienia ciał. Domyślam się tego, bo w końcu jedno z nich, ja znalazłam, drugie widziałam wracając z imprezy, a trzecie pokazała mi Lana. Ale on nie ma o tym pojęcia.

Devil at my door [ C.H ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz