Przytrzymuję długi, czarny gwóźdź, dwoma palcami lewej ręki, wskazującym i kciukiem. Drugą dłoń zaciskam wokół rączki młotka i starannie uderzam w jego główkę. Obserwuję, jak gwóźdź wbija się w drewno, łącząc dwa jego kawałki ze sobą i unoszę lekko kącik ust do góry, gdy całkowicie wchodzi w materiał.
- Świetnie ci idzie Bailey, jeszcze tylko dwadzieścia takich. – Słyszę za sobą zrzędliwy głos, a mój uśmiech automatycznie opada, gdy unoszę wzrok na stojącą przede mną Lanę. Przewracam oczami, na jej niepotrzebny komentarz i obracam się znów do prototypu karmnika, który musimy zrobić na zajęcia w szkole. Właściwie to nie musimy, ale to dodatkowe zadanie, a obu nam przyda się jakaś dobra ocena. Ja wciąż nie nadrobiłam całego zaległego materiału, a Lana po prostu nie jest najlepsza w nauce.
Karmnik, to chyba najnudniejsza budowla, którą mogłyśmy dostać. Ale dostałyśmy zezwolenie na pomalowanie go, jak tylko chcemy. Byleby nie odstraszał ptaków, bo z tego co nauczyciel nam powiedział, mają zamiar go używać. Biorę do ręki kolejny gwóźdź i powtarzam tę samą czynność, zbijając podłogę i ścianę konstrukcji ze sobą.
- Mogłyśmy skleić to klejem na gorąco, byłoby szybciej. Już byśmy skończyły... – Mówi dziewczyna i wskakuje na blat, o który wcześniej się opierała. Jesteśmy w jej garażu, który teraz stoi pusty. Pomieszczenie ma białe ściany, których prawie nie widać przez ilość półek, które są na nich powieszone. Wypełnione są najróżniejszymi rzeczami, pudełkami z gwoźdźmi, narzędziami, kartonami pełnymi ubrań albo porcelany. Cała jedna półka wypełniona jest głowami fryzjerskimi, które rzucają nam złowieszcze spojrzenia. Na środku rozłożony jest duży, drewniany stół, przy którym pracujemy. Po mojej lewej stronie znajdują się dwa stopnie prowadzące do drzwi, które otwierają się na dom Lany, a za mną jest brama wjazdowa. Na ścianie po prawej, znajdują się dwa, niewielkie okna, przez które do pomieszczenia wpada trochę naturalnego światła.
Lana siedzi na blacie rozciągniętym wzdłuż ostatniej ściany, tej równoległej do bramy. Obok niej rozłożone są kawałki drewna, różne farby i pędzle, ale dziewczyna nie wydaje się poświęcać im szczególnej uwagi. Zamiast tego, ogląda swoje długie paznokcie.
- Byłoby dużo mniej trwałe. – Odpowiadam z westchnięciem i obchodzę stół dokoła, podchodząc do dziewczyny. Postanowiłam wziąć do siebie radę Luke'a i częściej wychodzić z domu. Okazało się to być dużo prostsze i przyjemniejsze, niż myślałam. Szczególnie z Laną, z którą zaczęłam spędzać prawie cały swój wolny czas. Oprócz oczywiście tego, który spędzam z Hemmingsem. Ja i dziewczyna nie mamy ze sobą prawie nic wspólnego, co czyni nas wyjątkowo dobrymi koleżankami. Całeżycie słyszałam,że przeciwieństwa się przyciągają. Nie wiedziałam tylko, że dotyczy to także przyjaźni.
- Ale szybsze. I ładniejsze. – Mogę wyczuć, że dziewczyna się krzywi, ale nie unoszę na nią wzroku, tylko wybieram odpowiedni kawałek drewna, który zanoszę na stół. Patrzę jeszcze raz na projekt karmnika, upewniając się, że to ten, którego potrzebuję. Rozrysowanie projektu było chyba najprzyjemniejszą rzeczą z tego wszystkiego, chociaż zbijanie go z części też mi nie przeszkadza. Wychowywanie się z chłopakami sprawiło, że nauczyłam się kilku rzeczy. Nie powiedziałabym, że umiem zrobić je dobrze, ale nie jestem w tym całkowicie beznadziejna. Mimo to, musiałam poprosić Ashtona, żeby wyciął te części z drewna.
Mój kontakt z Irwinem jest niesamowicie dziwny, od czasu ogniska. Chociaż minęły już ponad dwa tygodnie, sierpień zdążył się na dobre rozpocząć, to sytuacja nadal nie została wyjaśniona. Ale jakoś nie mam ochoty tłumaczyć mu, że kiedy próbował mnie pocałować, zachciało mi się wymiotować. Chyba wolę całkiem sobie go odpuścić.
- Wiesz jak byłoby szybciej? Jakbyś przestała pierdolić i w końcu mi pomogła. – Uśmiecham się szeroko, biorąc między palce kolejny gwóźdź i przykładam dwa kawałki drewna do siebie. Wykonuję pierwsze uderzenie młotkiem, tylko delikatnie wbijając końcówkę gwoździa w materiał. Unoszę narzędzie, by uderzyć jeszcze raz, ale przerywa mi jakiś hałas w domu, który całkowicie wyrywa mnie ze skupienia. Podnoszę wzrok na drzwi, zza których dobiegł dźwięk i kiedy nie słyszę nic więcej, zamachuję się by dalej wbijać gwoździa.
CZYTASZ
Devil at my door [ C.H ]
FanfictionMia Bailey po dwóch latach wraca do rodzinnego miasta. Okazuje się jednak, że podczas jej nieobecności, w spokojnym Millburn, zaczęli ginąć nastolatkowie. Policja nie ma poszlak, dorośli boją się o swoje dzieci, coraz więcej osób znika bez śladu. ...