Drżącą dłonią przytrzymuję białą kartkę papieru, zadrukowaną kolorowym zdjęciem i napisami. Chociaż wiem, że to zwyczajna kartka, to jej ciężar zdaje się mnie przytłaczać. Od kilku dni czuję się zupełnie pozbawiona sił, podniesienie się z łóżka zdaje się być zbyt dużym wysiłkiem. Wypicie szklanki wody zbyt trudnym zadaniem. Udawanie, że jest w porządku, stało się po prostu niemożliwe.
"Zaginiony: Hayden Jones"
Zbyt późno się zorientowałam, zbyt późno zadzwoniłam do szeryfa, było już zbyt późno, żeby cokolwiek zrobić. Chłopak zniknął bez śladu, nie odezwał się do nikogo z rodziny, nie miał nawet jak, jego telefon znaleziono rozbity, leżący na posadzce szkolnej łazienki. Woda w kranie ciągle się lała, ale Haydena już tam nie było, tak samo jak mordercy. To on go zabrał, wszyscy są tego pewni, ale nikt nie chce powiedzieć tych słów na głos.
Jedyną rzeczą, która sprawia, że wstaję z łóżka, jest rozwieszanie tych ulotek. Tych głupich ulotek, które w niczym nie pomogą. Nikt go nie widział, nadal nie mamy pojęcia kim jest morderca, nie wiemy, gdzie zabiera swoje ofiary, nie wiemy, gdzie porzuci ciało.
- To nie twoje wina. - Ciche, chociaż pewne, słowa wydobywają się z ust Ashtona, akompaniowane dźwiękiem odklejanej taśmy. Każdy tak mówi, wszyscy twierdzą, że to nie była moja wina, że próbowałam ratować siebie. Ale to nie zmienia faktu, że tam byłam, że to z mojej winy musiał iść do łazienki na korytarzu. Chociaż moje myśli mogą wydawać się nie mieć żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, to od trzech dni nie mogę pozbyć się wrażenia, że mogłam jakoś temu zapobiec. Zrobić coś, cokolwiek.
- Wiem. - Odpowiadam tak samo cichym głosem, nie przyznając się do tego, co głębi się we mnie. Chociaż jestem przekonana, że Ashton wie. Może nie zna mnie długo, ale zna mnie dobrze i otworzyłam się przed nim bardziej, niż sądziłam.
- Mia...
- Podaj taśmę. - Przerywam mu, zanim powie cokolwiek więcej. Wiem, że zależy mu na tym, bym poczuła się lepiej, ale słowa nic tu nie zdziałają. Wydaje mi się, że nie ma rzeczy, która byłaby teraz w stanie poprawić moje samopoczucie. Jedynie zobaczenie Haydena żywego, stojącego przed mną, ale podświadomie wiem, że to się nie stanie. Do tej pory morderca ma sto procent skuteczności, wątpię, że to się zmieni.
Ashton bez słowa podaje mi ucięte kawałki taśmy, którymi przyklejam kartkę do kolejnej latarni. Pół miasta jest nimi obwieszone, nie tylko przez mnie, ale też przez rodzinę chłopaka, jego przyjaciół, drużynę piłkarską. Wszyscy próbują coś zrobić, chociaż nasze gesty nic nie dają, każdy robi co może.
W poniedziałek Luke został u mnie na noc, ale szybko poszliśmy spać. Zmęczenie nagle dopadło mój organizm, zwalając mnie z nóg, kiedy tylko wzięłam prysznic. Luke kilka razy sprawdził cały dom, upewniając się, że wszystko jest zamknięte, a później leżał przy moim boku. Mimo strachu, czułam też komfort, wiedząc, że chłopak jest tuż obok. Chociaż nasza relacja nie jest teraz najlepsza, to właśnie jego wtedy potrzebowałam. Kiedy rano wrócił mój tata, opowiedziałam mu, co się stało. Od tamtej pory lokalizacja w moim telefonie ma być włączona przez cały czas, nawet się z nim nie kłóciłam. Nie dziwię mu się, że się boi, ja tez się boję. Byłam tak blisko śmierci, ale jakimś cudem, udało mi się jej uniknąć.
Tym cudem nazywam Caluma. Ten wieczór zmienił wiele w moim myśleniu, moja opinia o nim powoli zaczęła się zmieniać. Widząc strach w jego oczach uświadomiłam sobie, że za maską zbuntowanego, wrednego nastolatka, tak naprawdę kryje się zwykły chłopak. Chłopak, który mnie uratował i zawsze będę mu za to wdzięczna.
Od poniedziałku nie rozmawialiśmy zbyt wiele, nie mieliśmy za bardzo kiedy. Szkoła stała się miejscem, którego unikam za wszelką cenę. Nie jestem jeszcze gotowa, by znów postawić tam nogę. Najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z domu i właściwie tego nie robię, poza rozwieszaniem ulotek, chociaz to też już chyba koniec. Białe kartki są na każdym kroku, więcej nie mogę zrobić.
CZYTASZ
Devil at my door [ C.H ]
FanfictionMia Bailey po dwóch latach wraca do rodzinnego miasta. Okazuje się jednak, że podczas jej nieobecności, w spokojnym Millburn, zaczęli ginąć nastolatkowie. Policja nie ma poszlak, dorośli boją się o swoje dzieci, coraz więcej osób znika bez śladu. ...