Dzisiaj moje urodziny (1 kwietnia) więc ja idę opić ten zacny fakt, a wam daję z tej okazji upragniony przez wszystkich rozdział 🩷
(Nie, to nie jest kurwa żart)❗ Sceny +18❗
Następny ranek pachniał jeszcze lekko wczorajszym deszczem, ale przyjemne słońce ogrzewało ćwiczących kadetów. Kończyła się wiosna, a lato powolutku do nas dreptało. Cała roślinność już w pełni zakwitła, ciesząc wzrok swoją barwnością. Zielona trawa chamsko próbowała wciąć się na dziedziniec.
W końcu się wyspałam, a ciepły dzień dodatkowo poprawił mój humor. Wciąż dręczyły mnie niespokojne myśli i wątpliwości, ale zapachy lata docierające do moich nozdrzy jakoś ułatwiły mi się pozbierać.
Oko Equma wyglądało już zdecydowanie lepiej, po tym jak zajął się nim Aiko. Ćpun odzyskał swój dawny wigor, jakby zapominając o wczorajszej kłótni. Zawsze tak z nami było - niekończąca się parabola mordu i używek.
Od samego rana Aiko w zamyśleniu palił papierosa, siedząc na parapecie w pokoju z podkurczoną nogą i czytając jakieś dokumenty.
Calcium postanowił pokazać swoje umiejętności kadetom i zrobić im trening, chociaż wszyscy i tak doskonale wiedzieli, że chciał się po prostu popisać przed dziewczynami. I o dziwo naprawdę dobrze to poskutkowało - płeć żeńska była wręcz wpatrzona w czarnowłosego modela i aktywnie brała udział, zaś część męska próbowała udowodnić że ani trochę nie odstają umiejętnościami od napompowanego narcyza.
Końcowo wszyscy z dowództwa musieli się zgodzić - Calcium potrafi na swój ekscentryczny sposób zachęcić żołnierzy do ćwiczeń.
Equm natomiast wreszcie ukręcił swoje wymarzone wiadro i smażył się na dachu Korpusu z bananem na ryju. Co jakiś czas po okolicy roznosił się jego ćpuński śmiech.
Oddział Leviego wraz z Hange pojechał na krótką chwilę przetestować utwardzanie Erena, mieli wrócić koło południa na obiad.
Erwin zamknął się w gabinecie wraz z Moblitem, siedząc nad mapami i myśląc nad idealną lokalizacją do walki z KRZYKIEM.
W bardzo dużym skrócie każdy był zajęty sobą, dzięki czemu miałam również chwilę czasu dla siebie i na skorzystanie z letniego słońca, po ogarnięciu swojego wierzchowca i zrobieniu kilku swoich cotygodniowych obowiązków: ostrzeniu sztyletów, doczyszczeniu wojskowych ubrań i uzupełnieniu drobnego arsenału.
Przechadzałam się na tyłach bazy, gdzie stały małe, drewniane domki z zaopatrzeniem i częściami do sprzętów trójwymiarowych czy ogólnie broni. Wszystkich żołnierzy wywiało na plac do ćwiczeń, więc ta część Korpusu była kompletnie opustoszała.
Moje wojskowe buty zapadały się w nieskoszonej trawie, a drzewa mile szumiały poruszane przez ciepły wiatr.
Nie wierzę, że jestem tutaj zaledwie trzy miesiące. Czuję się jakby od mojego przybycia tutaj minęło przynajmniej pół roku. Tyle się wydarzyło, ale też jednocześnie czuję jakieś miłe przywiązanie do tego miejsca. Jakby te baraki, żołnierskie twarze, mundury, stara stołówka, cały budynek były już w jakiś sposób ze mną połączone na zawsze. Jakbym wracała do swojego rodzinnego domu po długiej nieobecności.
No i też nie wierzę, że tak bardzo zaprzyjaźniłam się ze swoim oddziałem. Wcześniej było nam prędzej w prywatnych stosunkach do wrogów, niżeli sojuszników, a tym bardziej przyjaciół. A teraz? Jakimś sposobem trzymamy się razem, inni ludzie za nami przepadają. Przecież wcześniej byliśmy traktowani jak zimni mordercy, wyrzutkowie społeczni, mogący jedynie przy alkoholu w barze porozmawiać z kimś normalnie.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanficWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.