Są takie momenty w życiu kiedy jedna, drobna osoba potrafi wszystko spierdolić swoim nagłym przybyciem. Jak się okazało dzisiaj nadszedł ten chlubny dzień.
W spokoju jadłam śniadanie ze swoim oddziałem i młodzikami na stołówce, czekając na przybycie kilku ważnych osobistości z żandarmerii. Equm próbował wciągnąć cichcem kreskę pod stołem, ale przez wszystkie piętnaście prób pod rząd zdołałam go powstrzymać. Aiko jak zwykle z zadowoleniem palił papierosa, popijając poranną dawką czarnej, smolistej kawy. Calcium wyjątkowo siedział obok mnie na dupie i opowiadał dzieciakom o jakiś demoralizujących rzeczach. Levi był zmuszony usiąść z Erwinem i resztą dowództwa, żeby coś omówić. Ja stwierdziłam, że wolę pilnować rozgrzewającego nozdrza ćpuna. Później mi i tak streszczą o czym rozmawiali.
Wszystko wydawało się takie jak zwykle - brat palący papierosa, młodziki wsłuchane w jakąś nieprzyzwoitą opowieść, Equm ze swoim spierdoleniem i szum zachrypniętych głosów, które dopiero się budziły.
Jednak w pewnym momencie Calcium zamilkł, co w jego przypadku nigdy nie zamykającego się ryja było dziwne. Spojrzałam na pobladłą twarz chłopaka.
-Co jest? - zapytałam zmartwiona, marszcząc brwi. Calcium szybko się nade mną pochylił, przygarniając mnie do siebie potężnym ramieniem. Nakierował moją głowę na wejście do stołówki.
-Nora, czy ten żandarm ci kogoś przypomina? - spytał, wskazując na żołnierza który prawdopodobnie przybył przed czasem i miał pierdyliard odznak. Zmrużyłam oczy, patrząc na wysokiego i postawnego mężczyznę ze śnieżnobiałymi włosami. Stał tyłem, więc nie widziałam jego twarzy. Ale mimo wszystko poczułam jakieś nieprzyjemne deja vu.
Po chwili białowłosy mężczyzna się odwrócił, przez co wyplułam herbatę na swoje spodnie. O KURWA.
-Nora, to nie jest takim kurwa tycim przypadkiem twój były? Ten kurwa żandarm? - wyszeptał Calcium. Ja pierdole, muszę się zmywać.
-Spadamy stąd, natychmiast. - syknęłam do czarnowłosego, który skinął głową. To najgorsza osoba jaka mogła się trafić na tej pierdolonej pozycji. Nie mam jebanego szczęścia.Cichcem wstaliśmy z Calciumem od stolika, kierując się do bocznego wyjścia. Czarnowłosy jakoś próbował mnie zasłonić swoją ogromną posturą. Ja pierdole, nie możemy się pod żadnym pozorem spotkać. Wtedy cały nasz plan pójdzie w pizdu.
-NORA! - krzyknął Moblit, machając do mnie ze stolika dowództwa, który stał kilka metrów od nas. KURWA. MAĆ.
Zaczęłam panicznie machać rękoma w odpowiedzi, żeby absolutnie przestał odpierdalać tą manianę, bo będę w zasranej dupie. Musiałam wyglądać debilnie, bo Levi zmarszczył brwi obserwując jak próbuję uratować swój honor. Jednak było już za późno, bo blondwłosy mężczyzna akurat podszedł do ich stolika, uśmiechając się na powitanie do Erwina swoim lśniącym uśmiechem.
-Chowaj się. - syknął Calcium, szybko łapiąc mnie za nadgarstek i chowając za swoimi plecami, przy okazji stając na baczność jak słup.
-O, przyjechaliście wcześniej. Bardzo przepraszam za zwłokę, myślałem, że pojawicie się po południu. - powiedział Erwin. Słyszałam jedynie ich głosy. Błagam, nie zauważ nas. Nie zauważ...
-Nie ma problemu. - odpowiedział blondwłosy, jak zwykle pewnym i powabnym tonem. Zapadła na chwilę cisza.
-O, Calcium! - zawołał zdziwiony, zapewne wyłapując czarnowłosego w tłumie co nie było trudne dzięki jego posturze. KURWA!
-Nie sądziłem, że przeszedłeś z profesji alkoholika na zwiadowcę. - dodał żartobliwie. No to jestem w dupie.-Wiesz, że jesteś już drugą osobą która mi to mówi? - zażartował niepewnie Calcium, próbując jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Nadal chowałam się za jego plecami, czując jak serce głucho dudni w mojej piersi. Gdyby blondas był zwyczajnym zwiadowcą to miałabym w niego wyjebane, ale po odznakach na mundurze na sto procent jest osobą ze sztabu. Jakim kurwa w ogóle cudem naczelny chlejus i flirciarz dostał tak wysoką pozycję? Mogłam się go kurwa spytać gdzie pracuje zanim zaczęliśmy się lizać w klubie.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.