Rozmowa

101 6 1
                                    

Madison POV's

Ostatnie dni zajęć przed rozpoczęciem przerwy semestralnej zleciały nam bardzo szybko. Przez ilość egzaminów oraz skumulowaną ilość Maxa treningów mieliśmy mało czasu na to by się spotykać w ciągu dnia. Max zadbał o to bym nie wracała sama po nocy z biblioteki, kawiarni lub z jakiegokolwiek innego miejsca. Zawsze ktoś obok mnie był, w większości przypadków on, jednak gdy nie miał takiej możliwości przychodził po mnie Ares lub James.

Z nieznanych mi przyczyn niestety ciągle czułam się przez kogoś obserwowana, często widziałam za sobą w oddali postać w kapturze, która mi się przygląda i za mną idzie. Pojawiała się ona tylko wtedy gdy byłam sama. Na moje szczęście, a raczej nieszczęście- bo gdy byłam z chłopakami nigdy nie czułam obecności kogoś jeszcze, jakby ta osoba wiedziała dokładnie kiedy, co i z kim będę robić. Wiem, że gdybym była z którymś z chłopców, a nieznana mi postać by się pojawiła, w końcu dowiedzielibyśmy się kim ta osoba właściwie jest. Wiem, że Max by nie odpuścił. W zasadzie to nawet teraz chłopak gdy słyszy cokolwiek o tym, że czuje się niebezpiecznie ma ochotę przeszukać całe miasto za osobą która mnie obserwuje. Wiele razy już go powstrzymywałam i ostatecznie doszliśmy do wniosku, że do momentu gdy nie zacznie się do mnie zbliżać, nie będę mieć żadnych większych obaw to nic z tym nie będziemy robić czy specjalnie go szukać. Nie umiałam nawet dokładnie opisać tej postaci, nie wiedziałam czy to jest jedna osoba, czy może kilka osób.

Praktycznie codziennie spałam u Maxa, lub Max u mnie jeśli Any nie było na noc w pokoju. Tak zdecydowanie czułam się bezpieczniej. Polubiłam spanie z nim. W teorii nic nas oficjalnie nie łączy, ale nie wyobrażam sobie teraz innej osoby przy swoim boku i cieszę się, że ostatecznie doszliśmy do porozumienia. Co prawda wymagało to dużego poświęcenia z mojej strony, zrozumiałam, że nie może mi o wszystkim mówić jeśli chodzi o sprawy związane z pracą- nie powiem, że mi to odpowiadało bo absolutnie nie. Jednak wolałam mieć go obok siebie i ewentualnie czasami się pozamartwiać niż chodzić jak trup i znowu go unikać próbując zaleczyć swoje zranione uczucia.

Ostatniego dnia semestru chłopcy postanowili zorganizować imprezę w bractwie, na którą zaprosili dość sporo osób, cała nasza ekipa miała na nią przyjść, a następnego dnia z rana mieliśmy wyjechać na nasz tygodniowy wyjazd nad jezioro.

Zanim poszłam do bractwa postanowiłam, że naszykuje się na wyjazd by jutro nie pakować się na wariata, bo znając mnie przez takie pakowanie zapomniałabym połowy rzeczy, a później jęczałabym pół wyjazdu, że czegoś nie mam. Spakowałam dwie walizki - jedną na wyjazd nad jezioro, a drugą na wyjazd do rodzinnego miasta, a później szybko się przebrałam w ładniejsze ciuchy i ruszyłam do bractwa aby pomóc chłopcom w szykowaniu imprezy.

- No w końcu! Ile można się szykować! - Pisnęła Ana gdy weszłam do salonu

- Chciałam spakować walizki dokładnie, żeby jutro nie musieć się stresować - odpowiedziałam na co dziewczyna pokiwała głową.

- Dobrze, że już jesteś. Nie mam do nich siły - odpowiedziałam, a Ares, James i Dominic jak na zawołanie równo westchnęli, na co się zaśmiałam.

- Już wam pomagam, Maxa nie ma? - spytałam, ale oni pokręcili głową.

W mojej głowie już pojawiło się milion myśli i pytań. Zaraz ma być impreza, a jego nie ma? W takim razie co robi? Może, w ogóle nie zamierza tu dziś przychodzić?

Z zamyślenia wyprowadził mnie James, szturchnął mnie swoim ramieniem w ramię i podał czerwony kubeczek z płynem.

- Napij się i pomóż nam z tymi balonami - powiedział i tak jak poprosił tak zrobiłam. Upiłam łyka płynu z kubka, a później zaczęłam wiązać balony i przyczepiać je w różnych miejscach tak by ozdobić pomieszczenie, w którym aktualnie się znajdowaliśmy.


All I WantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz