🩸Rozdział 17🩸

319 21 2
                                    

~ Harry ~

Minęły dwa tygodnie od wybuchu Dracona w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Dwa pieprzone tygodnie unikania go oraz większości ślizgonów i słuchania oraz patrzenia na tłumaczenia Fugo. Dowiedziałem się jedynie, że Draco ma problemy z agresją, dlatego blondyn obiecuje, że zajmie się swoim bratem nieco bardziej. Zawsze kiedy to mówił, uśmiechał się od ucha do ucha i zbywał niepotrzebne pytania.

Normalnie urodzony polityk, kurwa.

Razem z Ronem przyglądaliśmy się temu i staraliśmy się rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi. Wybuch Draco, miły Fugo, który nagle opiekuje się bratem. Zawsze byli raczej oddzielnie. Fugo chodził z Tomem, a Dracon z Blaisem i Pansy. Teraz jest inaczej i chyba wszyscy to zauważyli.

W sumie ciężko nie zauważyć..

- Jestem wykończony - powiedział blondyn siadając niespodziewanie obok nas na błoniach - Macie wodę?

Mój przyjaciel wyjął szklaną butelkę z wodą i podał Malfoy'owi z nieukrywanym zaskoczeniem i obrzydzeniem. Dobrze wiem, że nie weźmie już tej butelki.

- Co się ludzie tak uwzięli? Przecież nic takiego się nie stało. - burknął ślizgon.

- Mogę spytać co robisz z nami na błoniach? Sam? Z nami? - spytałem nagle, bo kompletnie nie potrafiłem tego zrozumieć.

- Oh - spojrzał na nas - Dosiadłem się, bo was lubię. W szczególności ciebie, Harry - puścił do mnie oczko i uniósł głowę do góry - Ale.. myślę, że powinniśmy pogadać na osobności.

A więc to jest jego interes. Pogadanie ze mną sam na sam. Nie żeby coś, ale to wydaje się podejrzane. Przeniosłem na niego wzrok i zmarszczyłem brwi, jakbym nie wiedział o co mu chodzi. Chłopak tylko przewrócił oczami i wstał. Wyciągnął do mnie rękę, ale jej nie przyjąłem. Sam wstałem, jednak nie ruszyłem się z miejsca.

- Gdzie?

- Na wieżę astronomiczną? - uśmiechnął się i pomachał mojemu przyjacielowi, aby następnie podążyć w stronę wieży.

Westchnąłem, posłałem spojrzenie "zabij mnie" do Rona i poszedłem za blondynem. Nie wiem co knuje, ani o czym chciałby porozmawiać, ale szybko sprawdziłem, czy mam różdżkę w kieszeni, kiedy niespodziewanie się odezwał.

- Nie używaj jej. Proszę. - powiedział od razu.

Pierwszy raz w całej mojej karierze chodzenia do tej szkoły nie słyszałem jeszcze żeby Malfoy prosił. Ich ród jest zbyt dumny, aby to robić. Ale jednak znalazł się jeden osobnik.. Niesamowite, jeśli mam być szczery. Spojrzałem na niego marszcząc brwi i przystając na chwilę. Jak on mógł wiedzieć, że sprawdzam czy mam różdżkę? Idzie przede mną, odwrócony do mnie plecami i nie ma najmniejszej szansy, żeby to zobaczył, albo uslyszał.

Nie ma opcji.

Nie powiedzieliśmy już nic, tylko powoli skierowaliśmy się na wieżę astronomiczną. Poczułem w połowie drogi na nią dziwny, nieprzyjemny zapach, jakby jakieś ciało się rozkładało? Stara krew i jakieś mięso? Coś w tym stylu. W żadnym wypadku, nie było to miłe, wręcz obrzydliwe.

Stanęliśmy wreszcie przed znanymi mi dobrze drzwiami, jednak pierwszy raz zobaczyłem, że są one zamknięte na cztery kłódki. Wstrętny odór dobiegał właśnie stamtąd, a ja w pewnym momencie nawet przeanalizowałem proces ucieczki.

On chce mnie zabić?

Jest kanibalem?

- Posłuchaj mnie uważnie, Harry - westchnął po chwili, zwracając się bezpośrednio do mnie, wolnym i wyraźnym głosem - To co zaraz zobaczysz.. jest dziwne i pewnie przerażające. Nie chciałbym jednak, abyś używał różdżki. Jeśli będziesz w niebezpieczeństwie, obronię cię..

- O czym ty gadasz, człowieku?! - powiedziałem z otwartymi szeroko oczami - Niebezpieczeństwie? Przerażające? Wiesz co, ja stąd idę i nie zamierzam bawić się w jakieś gierki z Malfoyami.. - dodałem i już chciałem stamtąd pójść, ale mój nadgarstek został złapany w mocny uścisk. Spojrzałem szybko na Fugo.

- Proszę.. jesteś jedyną i ostatnią szansą na poskromienie go. On chce ciebie.. tylko i wyłącznie. Nawet moja moc jest za słaba - powiedział blondyn patrząc mi prosto w oczy.

Nagle coś do mnie dotarło... że przecież chcę z nim tam wejść. Ogarnęła mnie czysta ciekawość i pożądanie. Chciałem, nie, ja pragnąłem z nim iść. Tak jakby właśnie wszedł do mojego umysłu i zaczął grać w nim jak mu się podoba. Jego plan i pomysł wydawał mi się nad wyraz cudowny. Poczułem w sobie.. magię.

Pokiwałem otumaniony głową i poszedłem za nim, prowadzony przez rękę Fugo. Wyjął różdżkę, rzucił krótkie zaklęcie na kłódki, które od razu się otworzyły i opadły na ziemię. Zapomniałem już co powiedział mi przed chwilą. Dokąd idziemy? Po co? Do kogo? On mówił coś o kimś, ale nie za bardzo zrozumiałem i usłyszałem te słowa. Byłem zbyt zainteresowany jego osobą..

Weszliśmy do środka. Było ciemno, wszystkie okna były pozaklejane. Fugo zapalił światło w swojej różdżce, dzięki czemu stało się jaśniej. Mój wzrok od razu padł na podłogę tego niewielkiego pomieszczenia.

Krew.

Dużo zaschniętej krwi i... Wysuszonych, ludzkich serc?

Chwila co?!

Wzdrygnąłem się i wyrwałem rękę z jego uścisku. Rozejrzałem się, patrząc na te wszystkie obrzydliwe rzeczy. Zakryłem dłonią usta, powtrzymując odruch wymiotny, a następnie zacząłem się wycofywać. Niestety moja próba ucieczki została zarejestrowana i szybko przerwana.

- Harry spokojnie. Nic ci się nie stanie, obiecuję - powiedział powoli i spokojnie Fugo, ale nie za bardzo dotarły do mnie jego słowa.

Zobaczyłem w rogu pomieszczenia siedzącą postać, z podkulonymi kolanami i schowaną w nich głową. Przełknąłem nerwowo ślinę i spojrzałem na blondyna obok mnie. Nie powiedział już nic, tylko skinął głową na znak, że mam podejść do tego kogoś.

Moja dolna warga zadrżała, kiedy chciałem coś powiedzieć. Nie zdołałem jednak wypowiedzieć żadnego słowa, nawet żadnego westchnięcia. Momentalnie odwróciłem się w bok i zgiałem w pół. Poczułem jak zawartość mojego żołądka wylatuje do górnej części organizmu i wylądowała na podłodze przez moje usta. Zakaszlnąłem i poczułem ręce na moich plecach oraz brzuchu.

- Spokojnie.. no już - usłyszałem ciche, uspokajające słowa, a następnie się wyprostowałem.

- Co tu się do kurwy dzieje?! Gdzie ja jestem?! Co to jest?! - wskazałem na pomieszczenie, a potem na postać w kącie, która podniosła głowę i patrzyła na mnie krwistoczerwonymi ślepiami - I kim... - zacząłem, ale bardziej przyjrzałem się twarzy istoty - Draco..? - wydusiłem, ale zanim zdążyłem cokolwiek ustalić w głowie, chłopak wstał i w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.

Wzdrygnąłem się i prawie przewróciłem. Fugo przytrzymał mnie i spojrzał na swojego brata. Skinął powoli głową, a drugi Malfoy złapał władczo moją szyję, aby następnie wbić w nią mocno zęby. Krzyknąłem, ale moje usta zostały zakryte drugą ręką, na której zauważyłem pazury. Otworzyłem szeroko oczy i szarpnąłem rękoma za koszulę napastnika.

Umrę.

Zabije mnie.

Draco Malfoy to pieprzony potwór.

-----------------------

Komentarz? --->

(Przepraszam za błędy)

Miłego czytania na Wattpadzie <33

Slytherin Vampires // Drarry, Togo [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz