A co my w średniowieczu żyjemy

4 0 0
                                    

3 miesiące później

Nasze życie przez 3 miesiące bardzo się zmieniło. Hiszpania jest naprawdę cudowna i dała nam tak naprawdę nowe życie. Freya zostawiła także Nowy Orlean i miesiąc temu się tu przeprowadziła. Elijah od tygodnia także rozkoszuje się hiszpańskim słońcem razem z nową dziewczyną Noemi. Dziewczyna okazała się być heretykiem co jest rzadkością. Jest bardzo mądrą i ładna dziewczyną. Elijah jest przy niej szczęśliwy i ja też się z tego cieszę. Co do reszty to Kol powiedział że nie ma opcji że będzie mieszkał z nami w jednym kraju dlatego razem z Daviną postanowili na Portugalię. Cieszyłam się że młodszy brat zamieszkał bliżej nas. Rebeka skusiła się tak jak Freya na Hiszpanię a jej córeczka rosła jak na drożdżach. Mała miała już trzy miesiące ale była cudowna. Ja razem Jasonem urządziliśmy piękny pokoik dla Williego oraz skompletowaliśmy wyprawkę. Rebeka jest świetna w zakupach i bardzo dobrze mi doradziła w najlepszych produktach dla dziecka. Moja siostra normalnie ogłupiała jak oglądała te wszystkie rzeczy. Jason postawił wolną rękę do wyboru wszystkich rzeczy po za pokojem. Razem z Nikiem siedzieli cały dzień w pokoju aby go pomalować i skręcić meble. Chcieli zrobić to jak normalni ludzie więc tyle im to zeszło ale efekt końcowy był świetny. Gdy dziś rano wstałam nie było nigdzie Jasona a ja gorzej się poczułam i wiem że to już dziś będzie poród.

- Jason! - wołam chłopaka.
- Carla kochanie coś się dzieje? - pyta.
- Czuję że to będzie dziś i to już nie długo. - mówię.
- To dziś będziesz rodzić? - pyta.
- No tak właśnie o tym mówię.
- Nie denerwuj się. Pojadę do miasta i sprowadzę odpowiedniego lekarza i pomoc medyczną. - mówi.
- Nie ma mowy zrobi to Freya a ty musisz przy mnie być. Nie ma innej opcji. - mówię.
- Dobrze to ja może po nią pójdę co? - pyta.
- A co my w średniowieczu żyjemy. Mamy przecież telefony zadzwoń do niej. - mówię.
- Dobrze już dzwonię. - mówi i wychodzi do kuchni.
- Pośpiesz się wody mi odeszły!! - krzyczę.
- Już spokojnie!!!

Silne skurcze mnie łapią i są nie do wyrzymania ale zniosę to bo przecież dam nowe życie. Chodzę po salonie bo nie mogę nawet usiąść. Boli niemiłosiernie że muszę to rozchodzić. Po chwili słyszę jak do naszego domu wpada Freya.

- Carla musisz się położyć. - mówi.
- Nie Freya nawet nie mogę usiąść tak boli. - mówię.
- Spokojnie chcesz przeciwbólowy? - pyta.
- Nie ma opcji Rebeka i ty dałyście radę bez więc ja nie będę wyjątkiem.
- Dobrze ale teraz Jason weźmie cię i położy do łóżka okej? - pyta.
- Tak proszę niech już to się skończy.
- Już kochanie niedługo przytulisz małego. - mówi.
- Wiem i dlatego nie chcę tego znieczulenia. - mówię.
- Dasz radę jesteś silna. - mówi.
- Jason jak coś się stanie wychowaj go na porządnego człowieka. - mówię.
- Nic ci się nie stanie. - mówi.
- Nie możesz być pewien dziecko może zabrać moją moc. - mówię.
- Nic ci nie będzie jeszcze chciałaś jedno aby mały miał rodzeństwo.
- Tak ale wszystko jest dziwne w naszym świecie. - mówię.
- Jesteś niesamowita dasz radę kocham cię. - mówi.

Potem zaczyna się najorsze. Krzyczę i płacze jednocześnie wszystko mnie boli i po 3 godzinach męczarni nareszcie słyszę płacz. Czuję ulgę i po chwili na mojej piersi Freya kładzie mojego synka.

- Cześć kochanie wreszcie jesteś z nami. - mówię całując go w czółko.
- Jest cudowny tak jak ty. - mówi Jason całując mnie w czoło.
- Wynagrodził mi wszystko. - mówię.
- Jesteście spełnieniem moich wszystkich marzeń. - mówi.
- Freya czy wszystko okej? - pytam.
- Tak tylko teraz cię zszyje a Killing umyje i ubierze małego. - mówi.
- Dziękuję nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna. - mówię.
- Nie ma nawet mowy o tym. Jestem po to aby ci pomóc. - mówi.

Po zszyciu ran które zostały wreszcie mogę potrzymać mojego synka.

- Kochanie wreszcie możemy go przytulić. - mówi Jason.
- Tak jest taki delikatny. - mówię całując synka w czółko.
- Aż boję się że coś mu zrobię. - mówi.
- To twój syn nic mu nie zrobisz. - mówię.
- Nie jestem pewien może coś się stać.
- Proszę weź go spójrz na mnie i ułożenie moich rąk. - mówię a chłopak układa ręce jak ja.
- Świetnie teraz ci go dam a ty będziesz mógł go przytulić. - mówię.
- Okej ale Carla ja nie wiem jak ja nie chcę mu zrobić krzywdy.
- Spokojnie musisz być delikatny i twoje ruchy powolne. - mówię.
- Okej niech będzie przecież muszę się nauczyć prawda. - mówi.
- Prawda więc tatusiu się wykaż teraz.

Po chwili na jego ramionach znajduje się Willy.

- Jest taki malutki i delikatny. - mówi.
- Tak ale cudownie pachnie tak niemowlakiem to od teraz mój ulubiony zapach no oczywiście twoje perfumy też są cudowne ale tego nic nie pobije. - mówię.
- Masz rację kochanie to najcudowniejszy zapach. - mówi tuląc do siebie małego.
- Trzeba teraz będzie go położyć i sami musimy się przespać. - mówię.
- Zaśnij a ja się nim zajmę spokojnie możesz regenerować siły. - mówi.
- Nie chcę cię zostawiać samego.
- Dobrze ale jak coś to masz mnie od razu budzić. - mówię.
- Nie martw się muszę i ja cię jakoś odciążyć. - mówi całując mnie w czoło
- Kocham cię wiesz. - mówię.
- Wiem i ja ciebie też bardzo. - mówi.

Po chwili jednak moje powieki stają się ciężkie i zasypiam. Gdy się budzę w sypialni nie ma nikogo więc schodzę na dół. Tam w salonie siedzi Jason a w rękach trzyma naszego syna.

- Wyspałaś się? - pyta.
- Tak czuję się nawet lepiej ale te szwy są niewygodne. - mówię.
- Freya mówiła że musisz je mieć chociaż dwa dni. - mówi.
- Wiem najorsze nie chcę ale jak tam nasz mały skarb? - pytam.
- Dobrze dwa razy płakał ale sobie poradziłem. Nawet zmieniłem mu pieluchę. - mówi dumnie.
- Jestem dumna z ciebie kochanie. - mówię.
- Chcesz go potrzymać? - pyta.
- Nie chciałam zapytać czy możesz zostać jeszcze pół godziny chciałam skoczyć coś zjeść. - mówię.
- Chodzi o krew przecież jest w lodówce. - mówi.
- Tak ale potrzebuje takiej prosto z żyły. Muszę się bardziej wzmocnić.
- Dobrze przecież dajemy sobie radę prawda Willy. - mówi.
- Kocham was chłopaki. - mówię.
- My ciebie też a teraz idź i szybko do nas wracaj. - mówi.
- Oczywiście już mnie nie ma.

Wychodzę na miasto i zaczynam szukać osoby która będzie moją dzisiejszą kolacją. Nagle widzę chłopaka który rozmawia przez telefon i stoi w zakątku między budynkami. To dzisiejsza moja ofiara.

- Nic nie piśniesz a ja napije się twojej krwi po wszystkim zapomnisz. - mówię hipnotyzując chłopaka.

Po chwili wbijam kły w jego tętnice. Jego krew była dla mnie ukojeniem smakowała cudownie nie chciałam się od niego odrywać ale musiałam aby przeżył. Daje chłopakowi swoją krew i znikam jak najszybciej do moich chłopaków. Gdy wchodzę do domu słyszę płacz małego. Od razu znajduje się w sypialni.

- Jason co się dzieje? - pytam.
- Nie wiem chciałem go uspokoić ale nie daje rady. Pieluchę ma suchą więc nie wiem o co chodzi. - mówi przejęty.
- Ja wiem przecież on jest głodny a ty raczej go nie nakrmisz. - mówię.
- No tak jeju nawet o tym nie pomyślałem. Chciałem cię odciążyć bo to ty go nosilaś całą ciążę. - mówi.
- Wiem ale teraz i ja muszę się nim nacieszyć. - mówię karmiąc chłopca.
- A jak łowy udały się? - pyta.
- Tak choć krew tego chłopaka była kusząca i chciałam wypić do końca. - mówię.
- Wiesz że i tak to jest zabronione tak sobie ustaliliśmy. - mówi.
- Wiem przecież dlatego się opanowałam to była nasza najważniejsza z zasad przed przeprowadzką. - mówię.

Kolejne dni są kolejną dawką miłości i wszystkiego co najlepsze. Willy to najcudowniejsze dziecko. Jest grzeczny nie płacze często no po prostu aniołek. Tak właśnie to sobie wymarzyłam.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia za tydzień!!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa 🌼

Riverdale and The OriginalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz