Jechaliśmy w stronę kryjówki Mikela i Luciena. Nie za bardzo wiedzieliśmy co nas tam czeka ale jedno było pewne żywi stamtąd nie wyjadą. Każdy miał swoje zadanie. Ja z Rebeką miałyśmy być najbardziej strzeżone. Gdyby coś nie poszło tak obydwie znikamy z placu boju. Nie byłyśmy tym zachwycone ale argument który do nas przemówił to dzieci. Ten argument przewyższał wszystko.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu nic nie wskazuje na to że ktoś tu urzęduje. Chata na uboczu nikt się nie kreci. Na początku szła Freya Nik i Elijah. Potem Kol Hope i Marcel a na końcu ja Rebeka i Davina. Gdy zbliżamy się do chatki z niej wychodzi Mikel który ma w rękach zapłakaną Anabell a za nim wychodzi Lucien który ma Jasona po nim wychodzi nasza matka której nikt się nie spodziewał. Ona prowadzi za pomocą magii Cheryl i Kelling.- No to co rodzinka w komplecie. - mówi Lucien.
- Ty do niej nie należysz. - mówię.
- Oj moja kochana gdyby twoja siostra mnie nie zabiła bym był już twoim mężem. - mówi.
- Nigdy byś nim nie był. Nie nadajesz się na chłopaka a co dopiero na męża. - mówię.
- Oj Carla za dużo mówisz. Twój kochaś może stracić życie. - mówi roześmiany.
- Nie odważysz się.
- Założymy się. Mi nic nie zależy aby on żył ale tobie się przyda. Chyba nie chcesz aby twoje dziecko wychowywało się bez ojca. - mówi śmiejąc się.
- Jesteś okrutny Lucien co on ci zrobił co. Przecież jest tylko człowiekiem nie ma z tobą nawet szans w walce a wykorzystujesz go. - mówię.
- Bo chcę abyś cierpiała moja droga po to tu jestem.
- I co będziesz zabijał każdego kogo pokocham? - pytam.
- Wszystko jest możliwe.
- A ty matko zamiast dać nam spokój dalej dręczysz nas ? - pyta Elijah.
- Drogi synu chcę abyście wreszcie spoczęli w spokoju i dali żyć temu światu. - mówi.
- Ale my tu jesteśmy szczęśliwi. - mówi Rebeka.
- Przeżyliście tyle na tym świecie. Zrobiliście tyle krzywdy pora ustąpić.
- Matko ale to ty zniszczyłaś nas. - mówi Nik.
- Ja chciałam dla was jak najlepiej. - mówi.
- Tak żeby ciotka Dalia się nie pojawiła a jednak. - mówi Kol.
- Chcesz nas zabić a ja i Carla nosimy pod sercem nowe życia. - mówi Rebeka.
- Wyrzadze temu światu przysługę. - mówi.
- Ty jesteś nienormalna. - mówię.Potem Nik rzuca się na matkę razem z Freyą. Ja razem z Rebeką i Daviną na Luciena a Hope Marcel i Kol na Mikela. Zaczyna się prawdziwa wojna. Kątem oka widzę jak Cheryl bierze małą Anabell. Lucien jest bardzo silny i wykorzystuje stan mój i Rebeki. Jednak pomogła na dużo Davina swoją magią. Dziewczyna zadawała ból Lucienowi a my mogliśmy go schwytać i wreszcie mogłam mu osobiście wyrwać serce.
- Jakie ostanie słowa przed śmiercią Lucien? - pytam.
- Kocham cię i nigdy o tym nie zapominaj. - mówi a ja wyrywam jego marne serce.Po chwili widzę jak i reszta rodzeństwa rozprawia się z naszymi rodzicami. Gdy jest już po wszystkim każdego z osobna ma pochować wyznaczona osoba. Nik ma się zająć Lucienem Elijah matką a Kol ojcem. Wreszcie znów mamy spokój a ja na spokojnie mogę zająć się sobą i porozmawiać poważnie z Jasonem co będzie dalej z nami. Gdy wracamy już do domu jestem cała w nerwach. Wysiadam z auta jak poparzona i w wampirzym tempie znajduje się szybko w łazience. Rozbieram się jak najszybciej i wchodzę pod prysznic. Szoruje swoje ręce jak o całe ciało jak najmocniej słowa Luciena jednak trafiły i to bardzo głęboko. Nagle na swoim brzuchu czuję dłonie i już wiem że to Jason.
- Widziałeś jak go zabiłam prawda? - pytam choć wiem że widział.
- Tak ale zrobiłaś to dla naszego dziecka. - mówi.
- Chciałam aby cierpiał jak najmocniej. - mówię.
- Już wszystko w porządku Carla. - mówi przytulając mnie.
- Nic nie jest w porządku jestem mordercą. Zabiłam tyle istnień. - mówię płacząc.
- Przecież musiałaś jakoś żyć. Nie było innego wyjścia. - mówi.
- A ty chcesz się stać takim potworem jak ja. - mówię.
- Chcę oglądać jak nasze dziecko dorasta a nie umrzeć jak wyjedzie na studia. - mówi.
- Przepraszam wiem że to dla ciebie takie ważne. - mówię.
- Jak będziesz gotowa to zrobisz to tylko proszę nie czekaj długo. - mówi.
- Postaram się teraz wszystko we mnie buzuje. - mówię.
- Wiem ale to minie zobaczysz. - mówi
- Kocham cię Jason.
- Ja ciebie też Carla.Potem wychodzimy z pod prysznica i kładziemy się do łóżka. Przytulam się do chłopaka i szybko zasypiam. Następnego dnia gdy budzę się jest już o wiele lepiej z moim stanem psychicznym. Schodzę na dół gdzie zastaję wszystkich.
- No i jest śpiąca królewna. - mówi Kol
- Oj odezwał się ten co nie śpi po kilka dni z rzędu. - mówię.
- To co kochani wreszcie znów mamy spokój i możemy się cieszyć że niedługo powitamy nowych członków rodziny. - mówi Elijah.
- Tak to będzie piękny czas. - mówi Nik.
- Co wy tacy ckliwi się staliście? - pyta Kol.
- Dorośliśmy nie to co ty. - mówi Nik.
- Oj nie czepiajcie się wreszcie znowu jesteśmy razem. - mówi Freya.
- Tak to jest najważniejsze. - mówię.
- To co rodzinne śniadanie? - pyta Rebeka.
- My z Niklausem już zrobiliśmy teraz aby tylko zasiąść. - mówi Elijah.
- Świetnie bo ja umieram z głodu Carla pewnie też. - mówi Rebeka.
- No cóż dziecko potrzebuje dużo jedzenia nawet tego ludzkiego. - mówię.
- To świetnie idziemy. - mówi Cheryl.Tak właśnie oto w naszej zwariowanej rodzince znalazła się Cheryl i Jason. Nik bardzo dużo czułości dawał nowej partnerce tak samo jak ja dostałam je od Jasona. Rodzeństwo zaakceptowało nasze wybory z czego byłam szczęśliwa. Układało się bardzo dobrze i mam nadzieję że tak zostanie. Kol z Daviną postanowili się postarać o dziecko a Elijah wspominał jak poznał nową dziewczynę. To było moje kochane rodzeństwo które kochało mimo wszystko.
Witam was kochani w kolejnym rozdziale!! Mam nadzieję że się spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Powoli zbliżamy się do końca!!! Jest mi przykro bo się przywiązałam na nowo ale co się kończy to też się zaczyna!! Może jakieś nowe? Co o tym myślicie? Piszcie koniecznie!!! Do zobaczenia za tydzień!!!
Pozdrawiam Wiktoliaaa 🌼
CZYTASZ
Riverdale and The Originals
Novela JuvenilNiklaus przeprowadza się wraz z siostrą bliźniaczką i córką do małego miasteczka Riverdale. Carla zaczyna poznawać miasteczko. Później na swojej drodze spotyka rudowłosego chłopaka o imieniu Jason.