Rozdział 3. -Witamy u schyłku Pustki-

73 8 7
                                    

Od kilku minut stałam już tutaj, za bramą. Nie do końca wiedziałam, co zrobić.
Nie dość, że nie mam pojęcia gdzie jestem, ani jak się stąd wydostać, to coś się stało na warcie Pożogi. Jak sama powiedziała, jakaś granica została przejęta. Co to mogło oznaczać?
Zira miała mnie doprowadzić w samo serce Pustki, miałam dowiedzieć się czegoś o swoim przeznaczeniu, nic z tego.
Przyszło mi też na myśl, że może to Zira mnie zdradziła. W końcu, nie mam co do niej pewności. Zaufałam Pożodze na tyle, aby za nią pójść, lecz nie Zirze.
W sumie niczemu tutaj nie ufam w stu procentach. Nic jeszcze nie utwierdza mnie w zdaniu, iż jest to miejsce dla mnie bezpieczne, gdzie mogę się poczuć spobodnie. Nie mam pojęcia, czy przypadkiem nie chcą mnie zabić lub z jakiś przyczyn uwięzić.

Otoczenie było ciemne, można powiedzieć, że stałam w nicości. Nic nie było dookoła, tylko ja. Przeniosłam się do miejsca, w którym nie ma dosłownie nic. Rozglądnęłam się, zastanawiając się dokąd iść lub co zrobić. Czarna przesteń jednak nie dawała żadnych sensownych opcji.
-Natharo, nie słuchaj Pożogi. Odejdź od Ziry.-nagle usłyszałam echo, które jak gdyby przemawiało w moim umyśle. Złowieszczy głos, zepsuty, wzbudzający w człowieku odrazę, każdego na jego dźwięk przechodziłyby ciarki. Każdego ścisnęłoby w gardle, oczy by się szkliły. Mgła sunęła przed oczy. Tak właśnie czułam się ja, i podejrzewam, że każdy na moim miejscu miałby tak samo.
-Co ty mówisz...-dałam radę wychrypieć.
-Zaczął się proces twojej manipulacji. Zaczynasz być przeciągnięta na nie tą stronę. Po mojej ostrzymasz siłę, władzę i nieśmiertelność.
-Kłamiesz... przecież to typowa zagrywka. Słaba w dodatku.
-Ja kłamię? To one cię okłamią...  tylko ja jestem w stanie nauczyć cię operować swoimi siłami....-mówił ochrypły głos, brzmiał jakby gadał pierwszy raz od lat. Nie wiedziałam, o jakich moich siłach mówi. Nie rozumiałam tego wszystkiego. Nie miałam żadnego dowodu na tą całą przepowiednie, wyjaśnienia iej, to samo z moimi "siłami".
-Możesz jeszcze odwrócić przeznaczenie... możesz uciec, możesz posiąść te siły! Oni ci na to nie pozwolą, każą ci je tylko stłumić, uznawsze że są zbyt niebezpieczne! Mogłabyś zostać jak bogowie, kontrolować życie i śmierć! Niszczyłabyś, tworzyłabyś. Wszystko zależałoby od ciebie! Chcesz zostać panią życia i śmierci?-zachęcał mnie ochrypły i szyderczy głos. Rozglądałam się dookoła jak głupia, szukałam jego źródła. Nie powiedziano mi, jak mam zachować się w takiej sytuacji. Starałam się tylko zachowywać racjonalnie, choć było to trudne.
-Odejdź ode mnie!-krzyknęłam, licząc na to, że odpędzę go, lub wyjdę z tego miejsca. Na moje słowa głos jedynie zaśmiał się. Poczułam silniejszy niż wcześniej apach zgnielizny, rozkładu i krwi. Wdychałam go, nie mogąc przestać. Zatruwał moje ciało i myśli.
-Odrzucasz ofertę? W taki razie będziesz stracona! Miałaś tylko jedną szansę. Nie wybrałaś siły, wybrałaś słabość!-zagroził mi. Znowu póbowałam wyjść z wizji, starałam się skupić na czymś innym. Pomyślałam o Pożodze, następnie o Zirze. Walczyłam o to, by nie poddać się tym prawdopodobnym kłamstwom i manilulacji.
-Nie masz odwrotu, zobaczysz, że popełniłaś błąd. Mogłem dać ci siłę, władzę! Wybrałaś śmierć! Coś ty zrobiła sama sobie... jeszcze to zobaczysz! Dostrzeżesz swój bład...-skarcił głos. Miałam wrzasnąć, by dał mi spokój, lecz nagle zobaczyłam przed oczami światło, pod którego wpływem aż się skuliłam. Głosy ucichły, a ja chyba znalazłam się w miejscu docelowym.

...

-Pożogo, ona dała radę. Przestała drżeć, nie jest już taka blada...-wyszeptała Zira, stojąc nad Natharą, która w pół przytomna siedziała oparta o kamień.
-Wróciła o własnych siłach i umiejętnościach. To wymagało skupienia. W takim razie nie dała się zmanipulować.-Zira podjęła podobnie, uspakajając się. Pożoga zmarszczyła brwi, gdy zignorowała komunikat ze strony siostry. Potrząsnęła lekko Natharą, która słabo rozwierała powieki. Dziewczyna jeszcze prawie nic nie wiedziała o tym wymiarze, a już była narażona na zagrożenie, i to poważne tym razem. Cudem jej się udało wyjść bez szfanku.
-Budź się! Mogłaś nie przeżyć, wybrana. Jesteś już bezpieczna, po drugiej stronie bramy.-Pożoga rzekła, chłodnym, ale opanowanym tonem glosu. Nathara rozszerzyła powieki i zmierzyła wzrokiem siostry. Zira szybko, z ulgą spojrzała na Pożogę, która momentalnie wstała i ostrożnie odsunęła się o kilka kroków.
-Spokojnie, Natharo. Udało się. Jesteśmy na miejscu.-Pożoga stwuerdziła cicho, po czym utkwiła surowy wzrok w swojej siostrze. Dała jej do zrozumienia, co się stało. Poznała to po oczach Nathary, sposobie w jaki drżała, gdy zlalo ją zimnym potem. Gdy wyszli za bramę, Pożoga złapała ją pół przytomną. Wtedy śmiertelniczka mamrotała coś niespokojnie, serce jej głośno waliło w persi. Potem przeniosła ją kawałek, by usadzić ją przy kamieniu. Tak trwała przez kilkanaście minut, do teraz.
-Przeżyła spotkanie z Revenantem.-oznajmiła posępnie Pożoga. Wygnany demon, największy wróg Pustki musiał wykorzystać okazje teleportacji niedoświadczonej osoby, by wejść w jej umysł i zacząć mącić. Próbował nią manipulować, niczym słabą marionetką. Wcale ten fakt jej niezadowolił, wygladała jakby gorzej już być nie moglo.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz