Rozdział 11. -Wilk-

18 6 13
                                    

17 listopada 2021. Niedziela rano.

Po raz już drugi, przeniosłam się do Pustki nowym sposobem.
Zachowałam procedurę. Siedziałam z odsłoniętymi oknami w moim pokoju, przywołując esencję i światło Pustki.

Poczułam, jak światło zalewa całe pomieszczenie.
-Masz pozwolenie, Natharo.-rozpoznałam głos Ziry.
Po otwarciu oczu, stanęłam na punkt świetlny.
Już po ułamku sekundy, znalazłam się w Pustce. Odziwo, tym razem światło nie oślepiło mnie tak mocno, jak wczoraj. Najprawdopodobniej po prostu przyzwyczajam się do tego.

Kiedy po niedługim czasie moje oczy przyzwyczaiły się do normalniejszych warunków, rozejrzałam się dookoła.

Byłam w tym samym miejscu, w którym spotkałam wczoraj oblicze Wiecznego.
Zmarszczyłam brwi, gdy ostrożnym krokiem zaczęłam zmierzać w stronę doliny prowadzącej niżej, do bagien, a później na wzniesienie do kamiennego stołu przy wysokim, kamienistym wzgórzu. Przecież jeszcze droga się rozwidla trzy razy, wyżej, niżej i w inną stronę; ta wyższa do portalu który prowadzi do fragmentu Wiecznego, prawdziwej siedziby Pustki.
Zastanowiłam się nad tym, że na pewno gdzieś jeszcze jest przejście do Faregrave. Coś mnie karciło by je znaleźć, ale nie chciałam robić czegoś, co jest przeciwko woli Pustki.

Byle znaleźć w pobliżu Zirę lub Pożogę.-tyle teraz chciałam.
Mijałam mroczne drzewa, przechodziłam przez ciemną, martwą glebe. Nieugięta, cały czas od pierwszej wizyty miałam wiarę w siebie. Nie boję się tych demonów. Tych z odpowiedniej Pustki na pewno nie. Revenant też mnie nie niepokoi. Jedyne, co daje mi do myślenia, to pogłoski o prawdziwych postaciach Wiecznych. Demony w pełni sił, z prawdziwego zdarzenia.
Czuję, że więcej się dowiem po wykonaniu zadania, kiedy w końcu dostanę tą cholerną księgę-o ile owa w ogóle istnieje, chociaż według Achoulusa jest tam...
Wszystko się jeszcze okaże, prawda.

Wkroczyłam na bagna, poniżej wzgórza. Na oko 15 minut spaceru.
Przyjrzałam się wodzie, która była przejrzysta, nienaturalna wręcz. Po kilku sekundach namysłu weszłam w wodę. Sięgnęła mi tylko po kostki, rzeczywiście, typowe bagna.
Postarałam się załatwić to tak szybko, jak mogłam. Nie przepadam za pomysłem, by moczyć całe buty.
Przeszłam przy linii utworzonej z powbijanych co metr bambusowych patyków powiązanych pojedynczym sznurem. Była ona na praktycznie całej długości bagna, które ciągło się przez około trzydzieści metrów.
Dotarłam do końcówki, wyszłam na brzeg, po czym zaczęłam podchodzić po kamienistą górę. Po boku ścieżki zauważałam wiele dziwnych, blado zielonych roślin.

Wystarczyło kilka minut, a byłam już dosyć wysoko. Widok roztaczał się na bagno i dalszy ciemny las w dole. Tylko na chwilę przystanęłam obok dużego kamienia, by zauważyć, jak to bagno jest otoczone górami i wzgórzami.
Po chwili byłam już przy kamiennym ala stole obok drogi z kamieni. Tam zastałam Zirę, która już na mnie czekała.
Już miałam ją powitać i podejść bliżej do stołu, zejść z drogi, lecz nagle, zza drzewa wyskoczyła dziwna istota.
Kątem oka zobaczyłam, jak to wielki, czarny wilk o jarzących czerwienią ślepiach przeskakuje gdzieś za mną. Serce zabiło mi szybciej.
-Natharo, ostrożnie! Łap!-ostrzegła Zira rzucając mi miecz. Precyzyjnie złapałam do rąk lodowatą, zakrzywioną klingę. Momentalnie przecięłam ostrzem powietrze, przybrałam pozycje gotowości. Sokolim wzrokiem patrzyłam, kiedy stworzenie uderzy.
Nieoczekiwanie, demon wyskoczył z cienia, chcąc mnie zaskoczyć. Zanim Zira zdąrzyła podbiec ze swoim sztyletem który jej pozostał, ja całą siłą cisnęłam mrocznego wilka bokiem miecza, odrzucając go. Kiedy już to zrobiłam, wykonałam kolejne cięcie. Przecięłam skroń zwierzęcia. Po mimo tego, jak bardzo trzęsła mi się ręka, walczyłam.
Oczy wilka zaświeciły, upuścił pysk niżej. Z paszczy pociekła krew, lecz demon po raz kolejny zaszarżował. Nie byłam gotowa, gdyż biegł wściekle i szybko.
-Nathara!-wrzasnęła za mną Zira. Wilka i mnie dzielił metr. Znikąd przed nas wparowała Pożoga, z impetem uderzając wilka prosto w pysk swoim długim, ciężkim mieczem.
-Odsuń się!-ryknęła rozwścieczona i zniesmaczona Pożoga. Kiedy z całej siły przywaliła wilku, ten rozpłynął się w cieniu, uciekając w głąb lasu.
Patrzyłam na tą scenę niedowierzając. Nawet nie zauważyłam, że oczy sióstr są utkwione we mnie.
Zira była zdezorientowana, a Pożoga? Ona była wręcz... przerażona.
-Nathara...-westchnęła zdenerwowana starsza demonica.
Z szeroko otwartymi oczami, osłupiała spojrzałam na nią.
-Co to było.-dopytałam się dysząc ciężko.
-Chyba jedna z kilku sztuk Death houndów na stronie Revenanta...-chciała dokończyć Zira, lecz Pożoga jej przerwała.
-Zostały przeklęte, były nasze.-dokończyła Pożoga w szoku. Skierowałam wzrok ku ziemi, kiedy myślałam.
-Demoniczne wilki?
-Tak. Demoniczne wilki, też z ludzkich legend.-odpowiedziała na moje pytanie starsza siostra.
-Dotychczas były niższymi demonami Pustki, niestety kilka sztuk przejęli ci od Revenanta.-kontynuowała Zira.

Pożoga się uspokoiła. Nie do końca wiem dlaczego, ale chyba to, że próbowałam się obronić sama ją zdenerwowało. Może nie chciała, bym się wtrącała? Nie mam pojęcia.

Spojrzałam na miejsce w którym zniknęła bestia. Niczego już nie zauważyła, jedynie cienie snuły się dookoła, wcześniej tak nie było. Trwałam w milczeniu, kiedy odsunęłam się bardziej w stronę kamiennego stołu. Zira z Pożogą także przystanęły nad stołem. Zira oparła plecy o wysoki kamień obok, jej starsza siostra pochyliła się nad stołołem by rozłożyć na nim pożółkły kawał starego pergaminu.
Popatrzyłam raz to na Pożogę, raz to na Zirę pytającym wzrokiem.
-Wydałam zgodę na twe dzisiejsze przybycie do Pustki.
-Aby przedstawić ci plan i szczegóły zadania by dostać księgę.-odrzekła Pożoga. Zira się uśmiechnęła mrocznie.
-Jeśli dobrze się spiszesz, dostaniesz swego rodzaju awans. A raczej dostęp do pewnego Fragmentu...

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz