11 listopada 2021. Poniedziałek.
Dzisiaj jest poniedziałek. Chyba najbardziej znienawidzony dzień tygodnia. Początek szkoły, po weekendzie. Jak ja nienawidzę tego uczucia...
...
-Ciekawe, czy kiedykolwiek nam powiedzą, co dokładnie się stało.-wyszeptała do mnie Hatteria. Szłyśmy szkolnym korytarzem, mnóstwo uczniów chodziło w tą i tamtą stronę. Ledwo ułyszałam, co mówiła.
Zmarszczyłam brwi, gdy wymijając jakiegoś młodszaka o mało na mnie nie wpadł.
-Znając naszą dyrekcje, pewnie będą trzymać to w tajemnicy, dopóki wściekli rodzice się nie upomną.-odpowiedziałam głosem pełnym sarkazmu. O wypadku nadal prawie nic nie wiadomo, a w szkole o tym wrzy.Dzisiejszego dnia nie mogłam się skupić na żadnym przedmiocie. Bez wykazywania żadnego zainteresowania lekcją, wpatrywałam się ponuro w stół przed nami, zagubiona w myślach. Tym razem, siedziałam w ławce z Connorem, gdyż na angielskim Hatteria musiała siedzieć z Lorettą.
Moje myśli skupiały się na dzisiejszej nocy. Zastanawiałam się nad tym, co tej nocy się wydarzy. Na logikę, przecież raczej uda mi się dostać do Pustki po raz kolejny...
-...no niech będzie... numer... siedemnaście!-nastała cisza. Po kilku sekundach osoby z klasy rozejrzały się dookoła, szukając wzrokiem wybranej osoby.
Nawet nie zarejestrowałam pytania nauczycielki, która raczej nie należała do tych łagodniejszych.
W pewnym momencie nauczycielka zmarszczyła brwi. Utkwiła swój wzrok w Lorettcie, która przerażona wymieniła spojrzenia z Hatterią. Nauczycielka patrzyła tak na nią, aż nie powiedziała:
-Loretta Garcia... czy ty mogłabyś w końcu zacząć uważać na lekcjach? Tyle razy cię już upominałam. Czy twoje jedyne pożyteczne zajęcie, to prowadzenie konwersacji z koleżanką? Czas na rozmowy to przerwa.-rzekła głosem podejrzanie spokojnym, lecz surowym. To była chwila, w które nikt normalnie nawet nie śmiałby wydusić z siebie choćby słowa.
Ale ja się odważyłam, a raczej mój komentarz skierowany do Connora chyba został wyszeptany zbyt głośno.
-A Loretta powinna się uciszyć, słusznie, bo jest hipokrytką, która nie jest w stanie wysiedzieć pięciu minut bez słowa...-teraz zauważyłam, że wzrok nauczycielki jest wbity we mnie, niczym włócznia. Nie tylko jej; reszty klasy też.
-A ty Natharo, powinnaś posiąść umiejętność zachowywania swoich komentarzy dla siebie.
Skrzywiłam się, gdy po lekcji wychodziłam z klasy.
Chyba każdy wiedział, że pani Larsa sieje postrach wśród uczniów. Bez wyjątku.
Pogrążyłam się u najostrzejszej nauczycielki w szkole, do tego pogorszyłam swoją reputacje.
Ale to się jakoś wyklepie-uznałam.
-Nieźle ci Larsa dowaliła, nie?-dogoniła mnie na schodach Hatteria. Pomyślałam krótko; zamknij się.
Wtedy uśmiechnęłam się lekko, z świadomością, że na lekcji i tak trochę przegięłam.
-Być może słusznie, ale tobie i Lorettcie też dowaliła.-zaśmiałam się z jej nieuwagi. Hatteria przez chwilę się speszyła, co sprawiło, że trochę zluzowałam. Postanowiłam, że czas odrobinę rozluźnić atmosferę, by nie doszło do konfliktu.
Przystanęłam na pół piętrze, ludzie za nami nas wyminęli. Hatteria zdezorientowana popatrzyła na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
-Mamy interes do załatwienia...-rozpoczęłam, po czym przedstawiłam koleżance sytuację, oraz ofertę utworzenia sojuszu na rzecz ratowania tajemniczego świata Pustki.
Hatteria patrzyła na mnie, jak na skończoną idiotkę.
-Co.-zaśmiała się, ale widać było, że nie wie, czy ma się śmiać czy płakać.
-Ale... ja nie mam doświadczenia, nie mam na to czasu, nie dam rady! Nie mogę... rozumiesz? Nie mogę. To jest ryzyko...-przerwałam jej nagle.
-Tak, wiem o ryzyku, rozumiem. Ale taka jest wola Orędowniczki Pożogi. Przecież ci mówiłam! Muszę odnaleźć w przyjaciołach sojuszników, to jest przeznaczenie. Nie mam innych przyjaciół poza tobą, Lorettą i Connorem. Doświadczenie zawsze zdobędziesz.-syknęła do niej, byłam załamana.
Przecież Hatteria powinna być po mojej stronie.
Jednak coś we mnie odezwało się, że po mimo to, muszę zachować pozycję. Gdyż czułam dumę z bycia wybraną do misji, nie chciałam tej dumy tracić.
To było dziwne, obce ale zarazem silne uczucie, którego nie potrafiłam nazwać. Czułam, że ciężko go powstrzymać, ale jest słuszne.
Spojrzałam na Hatterię nieodgadnionych, trochę poirytowanym wzrokiem, po czym cofnęłam się o krok.
-Dobra, sory spadam. Widzę, że nie dogadam się z tobą, jak na razie. Jakbyś zmieniła zdanie, to pisz do mnie śmiało.-powiedziałam takim głosem, jakby słowa kłuły mnie w język niczym jad. Odeszłam w dół po schodach, zostawiając Hatterię samą.
-Nathara.... ja ci wierzę, ale-
Odeszłam nie zwarzając na cichy głos za mną....
Po lekcjach nawet się nie fatygowałam. Wymieniłam kilka zdań z klasą, szczególnie z Lorettą i Connorem, po czym wróciłam do domu.
Dosłownie w pośpiechu wywaliłam swoje rzeczy na środek pokoju. Z westchnienie usiadłam na łóżku z notatnikiem. Zapisałam słowa Hatterii, przebieg rozmowy i moje odczucia co do tego.
Nie mogę do niczego zmusić Hatterii. Nie chcę jej ranić, przy tym ile się znamy. Wiem, że ona się obawia, ale gdyby nabrała doświadczenia, mogłybyśmy działać razem w świecie ludzi. Hatteria ma swoje wątpliwości tak samo jak ja, lecz jestem już powoli zmęczona jej protestami. Potrzebuję jej nie tylko jako przyjaciółki, ale też jako kompanki w Pustce.
Szczerze, chciałabym spełnić wolę Orędowniczki Pożogi. Jestem jej zobowiązana. Może by zrozumiała, gdybym odmówiła, ale w końcu... obiecałam coś.
Ja dotrzymuję obietnic.
Jestem chętna do pomocy, ale w końcu muszę jeszcze nabrać doświadczenia, odwagi...
Nie znam każdego zakamarku Pustki. Powinnam znać. To teraz mój obowiązek... czy to źle że jestem w tyle?-myśli zalewały mój umysł, gdy siedziałam w ciszy i ciemności.
Zastanawiałam się nad tym, co zrobić dalej.
Czas znów wybrać się do Pustki.
![](https://img.wattpad.com/cover/339023729-288-k298458.jpg)
CZYTASZ
Decade, część pierwsza Trylogii Nathary
FantasyRównoległy wymiar, demony, wygnany następca tronu, zaginiony artefakt oraz przepowiednia. O tym właśnie w krótkim czasie dowiaduje się prawie szesnastoletnia Nathara Vavire, która po serii dziwnych i połączonych zdarzeń doznała pierwszej wizji. Cien...