Dwa dni później.
13 listopada 2021. Środa.Na lekcji siedziałam w ławce z Hatterią.
Uśmiechnęłam się krzywo, popatrzyłam na nią kontem oka.
Z nienacka zadzwonił dzwonek na przerwę. Natychmiast wstałam, schowałam książki do plecaka, po czym wyszłam zostawiając Hatterię, gdyż rozmawiała z Lorettą.Zaczekałam na nią przed schodami z drugiego piętra.
Kiedy przyszła, podejrzliwym wzrokiem spojrzała na mnie, po ułamku sekundy ruszyła dalej. Podążyłam jej krokiem po stopniach. Udałyśmy się bez słowa na sam parter, a następnie zabrałam swój klucz do szafy, i zeszłam do szatni.
Nadal, bez żadnego słowa przebrałam buty, zamknęłam szafkę, oraz na koniec wyszłam ze szkoły zarzucając torbę na plecy.Tego dnia słońce ledwo przebijało się przez gęste chmury, ewidentnie zbierało się na deszcz. Było dosyć ciemno.
Szłam spacerem po betonowym wjeździe do budynku, wymijając kilku uczniów czekających na podwózkę do domu.
Niespodziewanie dogoniła mnie Hatteria. Kiedy wcześniej spacerem szłam, nagle przyśpieszyłam tempa. Hatteria zdesperowana obejrzała się na mnie.
-Nathara!-powiedziała za mną, by zwrócić moją uwagę. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Byłam kompletnie nie w nastroju na konforontacje z nią. Utrudniła mój plan, moją misję. Teraz muszę bardziej się postarać, a wszystko się skomplikowało.
-Co?-zmarszczyłam brwi, gdy gwałtownie obróciłam głowę w jej stronę.
-Rozmyśliłam się. Jednak spróbuję ci pomóc.-uznała Hatteria, ja popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
-Teraz mi to mówisz? Powinnaś wcześniej odpowiedzieć na moje wezwanie.-wyżaliłam się ponuro. Nie wiedziałam, co bez niej zrobić. Rozumiałam jej wątpliwości i lęk, ale przecież mi ufa, a ja potrzebuję jej pomocy. Oczekiwałam od niej jakiegokolwiek wsparcia.
-Wtedy liczyłam na wsparcie, teraz można by rzec, że jest trochę za późno. Ale dobrze, odpuszczę ci, spokojnie.-odparłam, a Hatterii ulżyło.
-O boże, dzięki! Wczoraj uznałam, że jednak się zdecyduję. Mogłam c8 powiedzieć wcześniej...-wymamrotała. Cieszę się, że chociaż mam jednego sojusznika do misji wyznaczonej przez Pożogę i Zirę. Moje pretensje zelżały, gdy uspokoiłam się.
-Wyrzuty sumienia, prawda?
-Tak... można tak powiedzieć. Choć bardziej określiłabym to jako potrzebę pomocy. Przyjaźnimy się. Ja ci wierzę, przysięgam. Chyba sama widziałam to zwierzę. Wronę, czy tam kruka.
-To Szkara.-poprawiłam ją. Ruszyłyśmy dalej, dość szybkim tempem zmierzałyśmy do swoich domów.
Kolejny pocieszający mnie fakt był mastępujący: w końcu, po tylu dniach mam szansę spotkać moją przyjaciółkę. Odkąd przeprowadziła się cztery miesiące temu nasz kontakt się urwał, siedzę myślami gdzieś indziej, muszę trzymać się na uboczu. Nie jestem samotna, gdyż nawet dobrze dogaduję się z Connorem, a do tego często rozmawiam z Lorettą i Hatterią. Uznaje tą dwójkę dziewczyn za moje przyjaciółki, a Connora za bliskiego kolegę, ale nic nie przebije tego, jaka była moja najbliższa Anastia.
Niestety, mimo wszystko dzisiaj nie poczuję się do końca spokojna. Cały czas odczuwam nacisk na myślenie o Pustce. Bez przerwy, jestem zobowiązana co do tego.
Nie mamy już wyboru.
Trzeba iść dalej, by osiągnąć swój cel. By misja zakończyła się sukcesem, i to jak najszybciej.Powietrze robiło się ciężkie, słońce już całkiem zaszło za chmurami.
Było czuć duchotę, chociaż nie było to lato, aby mogła przyjść zwykła burza.
Ostatni zgiełk i śpiew małej ilości ptaków ucichł. Zapadła cisza, ale nie był to spokój.
Coś rzeczywiście jest nie tak. Z zachodu, nad drzewami po drugiej strony ulicy, było widać jeszcze gorsze ciemne, prawie że czarne chmury.
Gdy patrzyłam na te kłęby, które powoli i stopniowo zbliżały się, postanowiłam przyśpieszyć.Właśnie Hatteria poszła do domu, mi został jeszcze jeden odcinek drogi.
Dokładnie dwadzieścia minut temu wyszłam ze szkoły, a teraz dosłownie dopadła mnie burza. I to nie zwykła. Już daleko grzmiało, w oddali wszystko pobladło i zniknęło za mgłą. Od zachodu białe pioruny rozcinały niebo, waląc jak oszalałe. Strugi śniegu powoli zaczęły spadać w oddali. Zaraz dotrze tu śnieżyca. Dsłownie w kilka minut... to było niemożliwe, i zdecydowanie bez żadnej logiki oraz sensu.
Październik owszem był zimny, ale śnieg w listopadzie? Rzadko się zdarza, lecz to co się teraz dzieje... to jakiś bardzo nieśmieszny żart. To szaleńtwo.Długo mi nie zajęło, by zrozumieć, co się wydarzyło. To zdecydowanie nie wydawało się naturalne.
Za kilka sekund śnieg tutaj uderzy najmocniejszym opadem. Wiedziałam, że dalej już wszystko musiało zostać sparaliżowane. Nie ma tu żadnych samochodów, a normalnie na tym odcinku byłoby ich mnóstwo.
W ostatniej chwili przed zderzeniem, usłyszałam dudniące w mojej głowie słowa.
-"Nathara! Zaraz coś ci przekażę! Musisz uważać!"
-Pożoga, to ty? Teraz i tutaj? O co chodzi?-wyszeptałam. Moje serce zabiło mocniej, zdałam sobie sprawę z tego, że to musi być sprawka wygnanego Wiecznego, Revenanta. To prawdziwe zagrożenie. To by oznaczało, że Pożoga mówiła do mnie w głowie, aby mnie ostrzec.
-"Nie mów na głos, normalni ludzie cię usłyszą. Skontaktuj się ze mną za pomocą umysłu. Uda ci się, jeśli się skupisz. A teraz, ostrożnie!"
Właśnie wtedy, gdy strugi śniegu uderzyły, a świat dookoła zniknął, obok mnie zaczęły wirować czarne pióra. Zza mgły spostrzegłam to. Szkara.Zaczęła kołować dookoła mnie, przez przymrużone powieki dostrzegałam, jak bardzo intensywnie kołuje i macha skrzydłami. Gdy nagle bardziej się zbliżyła, widać było, że jej kończyny lotne mocno pracują. Niespodziewanie rzuciły mi się w oczy jej złote, jarzące ślepia.
To właśnie ją przekazała mi Pożoga.
Miałam wrażenie, jakby mgła i śnieg dookoła mojego ciała osłabły. Rozjaśniło mi się przed oczami. Serce mnie bolało, walczyłam o równy oddech. Kręciło mi się w głowie, ledwo czułam własne ciało. Nie byłam stanie stwierdzić, gdzie jestem.
Przez długie minuty nie widziałam nawet gruntu pod nogami, lecz nagle zaczęło mi się wyrównywać widzenie, a samopoczucie wracało powoli do normy. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, i co się stało.
W tym momencie dosłownie stałam w swoim domu. Po prostu w holu, przy lustrze. Moja kurtka i buty, jak i reszta ubrania były przemoczone topniejącymi śnieżkami i drobnymi kawałkami lodu.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy wyjrzałam przez okno i ujrzałam śnieg stopniowo padający coraz słabiej.
Nie rozumiałam tylko, co było takim zagrożeniem. Co z innymi ludzmi?Szkoda, że Szkara zniknęła. Jeszcze nie wiem jak, ale pomogła mi. Jakich sił użyła? Ciekawe doświadczenie. Demoniczny ptak mnie teleportował.
Później, przebrałam swoje mokre ubrania. Po jakimś czasie wszystko uporządkowałam.
Następnie, całkiem znikąd przypomniały mi się słowa w mojej głowie, które należały do Pożogi: "skontaktuj się ze mną za pomocą umysłu".
Brzmi trochę, jak przeniesienie się do Pustki, ale w inny sposób. Przyszło mi na myśl, aby po prostu skupić się, intensywnie pomyśleć o Pożodze i spróbować coś przekazać.
Tak więc uczyniłam.
Usiadłam u siebie w pokoju, zamknęłam oczy. Skupiłam się na tym, co chcę zrobić. Wyboraziłam sobie Pożogę w czystej postaci. Nie wiedziałam do końca co robić, ale uznałam, że to czas, by spróbować.
-"Pożogo?"-powiedziałam w myślach. Kiedy po kilku sekundach nie doczekałam się jakiejkolwiek odpowiedzi, powtórzyłam.
-"Pożogo."-ponownie rzekłam. W pewnym momencie poczułam pulsujący ból głowy, aż się skrzywiłam. Zabolała mnie od tego skroń.
Za to jednak opłacało się. Usłyszałam w głowie słowa demonicy.
-"No, wiedziałam, że ci się uda. Czułam to po kościach, że dasz radę i jesteś w stanie to zrobić. Jednak coś musi być w tej przepowiedni, skoro poszło ci gładko, praktycznie bez starań. Za to bardzo ci gratuluję."-pochwaliła mnie. Natychmiast ból głowy ustał.
-"Jesteś znowu krok do przodu, Natharo. Uczysz się, lecz będzie coraz lepiej. Jedna nowa umiejętność, to właśnie kolejny krok do tego, by lepiej funkcjonować w Pustce i w obliczu problemów z Revenantem. Jak dla ciebie, zwykłego człowieka, to ogromne osiągnięcie i wygoda by korzystać poprawnie oraz biegle z takich umiejętności."-rzekła, a ja uśmiechnęłam się.
-"Dziękuję. Pzyznam szczerze, cieszę się, że wszystko zaczyna iść zgodnie z planem."
"Nie do końca zgodnie z planem. Jak już raczej się domyśliłaś, ta mniemania śmiertelnika zwykła burza, to w rzeczywistości paraliżująca oczy ludzkie iluzja Revenanta i jego demonów. Mogło się wydawać, że zwykła, ale to nie prawda. Specjalnie jest stworzona z myślą, by nie wzbudzić podejrzeń ludzi. Ten czyn prawdopodobnie miał na celu cię sprowokować, bądź przestraszyć, albo robił jakiś test, czy może przenikać mocą do waszego świata. Źle się dzieje, skoro Revenant ma już aż taki wpływ na wasz świat. Na tyle się zregenerował, że poszukuje śmiertelników wiedzących o Pustce, by przeciągnąć och na swą stronę, i wciągnąć w wojnę. Jeszcze trochę regeneracji jego siły, a taka burza magiczna pozwoli mu przejąć lub wglądnąć w umysł osoby świadomej na Pustkę. Musiałam cię zabrać z tego śniegu, był on skażony jego mocą. Wręcz nią ociekał. Mógł ci zaszkodzić. Dobrze, a teraz muszę już odejść. Teraz nie mogę tak długo utrzymywać z tobą kontaktu umysłowego. Do następnego spotkania, Natharo."-wyjaśniła, po czym pożegnała mnie.
-"Do zobaczenia."-pożegnałam również ją.

CZYTASZ
Decade, część pierwsza Trylogii Nathary
FantasiaRównoległy wymiar, demony, wygnany następca tronu, zaginiony artefakt oraz przepowiednia. O tym właśnie w krótkim czasie dowiaduje się prawie szesnastoletnia Nathara Vavire, która po serii dziwnych i połączonych zdarzeń doznała pierwszej wizji. Cien...