Rozdział 12. -Podróż w stronę nocy-

13 5 9
                                    

Nowa ranga? Przepuszczenie do innego wymiaru? Dla mnie?

Szczerze, nie ukrywam, że chciałam by do tego doszło. Ostatecznie nie spodziewałam się, że to stanie się na prawdę. W tym momencie nie potrafiłam pokazać, jak bardzo byłam zaskoczona i dumna z samej siebie. Czułam się jak natchnięta jakąś nową nadzieją.

Pożoga uśmiechnięta spoglądała na mnie z dumą. 
-No... więc przechodząc dalej, resztę wyjaśni ci moja siostra. Za to, co właśnie odwaliła!-niespodziewanie Pożoga krzyknęła do siostry. Zira aż się wzdrygnęła. 
-Czekaj, czy ty właśnie karzesz ją za to, że mnie naraziła?-zmarszczyłam brwi, gdy wtrąciłam się w rozmowę.
-Tak, mogłaś skończyć martwa! Słyszysz, Ziro? Ona nie jest tu we śnie! Ona się teleportowała, a ty dobrze o tym wiedziałaś!-oskarżyła ją demonica. Zira zniesmaczona ale wystraszona podkuliła się, patrząc na siostrę.
-Ale przecież to by ją zabiło gdybym nie podała jej miecza!-próbowała się obronić. Brzmiała jak dziecko w dyskusji z wściekłym rodzicem.
-Żadnego ale, zamknij ryj chociaż na chwilę, gdy do ciebie mówię!-po raz kolejny podniosła głos.
-To by ją zamordowało, rozumiesz? Mogłaś normalnie sama walczyć, a tak ją zmusiłaś do walki! Nie jest doświadczona, nie dałaby sobie rady w poważniejszej sytuacji. Dziwisz się, że Wieczny cię nie awansuję na rangę u mego boku, a Eryarus ma do ciebie problem?-upomniała ją. Zira na ostatnie pytanie pokręciła głową. 
-Więc zacznij myśleć! Przypominam ci, że wszyscy wiedzą, jak kiedyś wymykałaś się i robiłaś wszystko po swojemu, jednocześnie łamiąc prawa wyznaczone przez przybocznych Wiecznego.-wypominała jej. Zira westchnęła ciężko. Nie potrafiło mi przejść przez myśl, że Zira najprawdopodobniej się nie spisuje dobrze. Zawsze wolałam Pożegę, ponieważ jej ufałam bardziej, lecz Zirę także postrzegałam jako inteligentną, po mimo wszystko.
Pożoga z wściekłością jarzącą w oczach patrzyła na Zirę. Ta pełna wyrzutów unikała kontaktu wzrokowego z siostrą. Nie śmiała się nawet odezwać. 
-A więc, będę musiała pójść kiedyś do Wiecznego z prośbą o znalezienie osoby do treningu z tobą. Musisz walczyć.-rzekła do mnie Pożoga, podnosząc wzrok. Na jej komunikat skinęłam głową. Niekoniecznie chciałam się teraz odzywać. To mogłoby pogorszyć sprawę.
Niespodziewanie, Zira niechętnie spojrzała na mnie. 
-Pójdziemy przez dolinę. Udamy się do starej demonicy, Morgany. Ona wyznacza zadania. Wtedy już się dowiemy, co zrobić.-powiedziała głosem ponurym, martwym. Bez śladu entuzjazmu.
-Pójdę sama z Natharą, Zira, zostajesz.-wydała rozkaz siostrze. Pożoga powiedziała to głosem pełnym obrzydzenia i złości.
Gdy oznajmiła swoje, gwałtownie ruszyła w swoją stronę. Postanowiła pójść za nią, bo wydawało mi się, że o to jej chodzi.

Szybkim krokiem ją dogoniłam, szłyśmy razem, bez żadnego pojedynczego słowa. Nie chciałam przerywać niezręcznej ciszy panującej pomiędzy nami. Dlatego więc, przez najbliższe moje 20 minut podążałam w milczeniu.
Jednakże, po tym czasie postanowiłam się odezwać.
-Zira bardzo zawaliła sprawę, prawda...?-wyszeptałam z żalem. Na prawdę, nie przepadałam za Zirą, ale nie chciałam, by coś jej się stało.
-Mogła dopuścić do twojej śmierci przez nieuwagę, zrozum to.-odparła bez żadnej emocji w głosie.
-Ja przecież to rozumiem.-zaprzeczyłam jej wrażeniu, że nie zdaję sobie sprawy z ryzyka. Po kolejnej chwili milczenia, tym razem odezwała się Pożoga.
-Morgana, to stara demonica. Wiedźma. Potężna. Jedna z najsilniejszych, i najniebezpiczeniejszych. Odkąd odcięła się od reszty, szczególnie od Faregrave, stała się samotniczką.-wsłuchałam się w historie Morgany. Byłam zaintrygowana, lecz napięcie które przeżywałam w tym momencie nie pozwalało mi na lepszą reakcję, niż skinienie głową.
-Jak możesz się domyślić, to źle na nią wpłynęło.-spojrzała na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem, kiedy mówiła wolniej lecz głośniej niż wcześniej. Brzmiało to jak przestroga bądź ostrzeżenie. Nie do końca mi się to spodobało, ale nadal nie miałam zamiaru rezygnować.
-Sugerujesz, że Morgana jest groźna? To przestroga?-domyśliłam się. Nie jestem pewna, z jakiego powodu, ale mój głos przeszedł w syknięcie. Dobry humor mi dziś nie dopisywał, ewidentnie, to było jasne.
-Być może. W prawdzie, tak. I owszem, to przestroga.-wyjawiła sens swojej wypowiedzi. Instynktownie zmarszczyłam brwi.
-Niech wam będzie.-stwierdziłam krzywo patrząc do przodu, na las.

Zbiżałyśmy się do celu. Na horyzoncie widać było ruinę z szarych, zniszczonych kamieni. Nie było dachu, a połowa zabudowy była w miarę zachowana. Człowiek by tam nie mógł żyć, ale demonica-oczywiście.
Widziałam nawet z daleka, że obok ruin rosną dziwne zioła, jak to z Pustki; miały wyblakły kolor liści.
Od przodu widniał po części rozbity witraż, w kolorze granatowym. Nie wiem, kogo przedstawiał. Przez rozbicie widziałam tylko część widniejącej na niej postaci. Tym bliżej szłyśmy, tym wyraźniej go widziałam. Mogłam się przyjrzeć. Przedstawiał coś w rodzaju smoka. Był czarny jak smoła, jego rogi były ogromne, ostre i zakrzywione w każdym kierunku. Z oczu buchał mu fiolet, a pod łuskami jarzyła się ciemna materia.
Całe to przyglądanie się przerwała mi Pożoga.
-Jesteśmy. Zachowaj szacunek, pamiętaj.-to było ostatnie, co usłyszałam. Podeszłyśmy pod sypiące się wejście bez drzwi. Moje nozdrza i chyba nawet zmysły przeszył zapach starości, oraz kurzu. W pomieszczeniu było ciemno, z przed drzwi wiele nie widziałam, nawet gdy usiłowałam się skupić.
Z głębi ruin usłyszałam cichy, ochrypły śmiech.
-Wejdźcie.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz