Rozdział 21. -Aleja-

29 4 0
                                    

Podążałyśmy wzdłuż uliczki w lewo, dalej po stronie domu Nerenei.
-Tylko nie wspominaj Gelze że tam byłaś.-ostrzegła Evelyn. Nie wiedziałam, o co chodzi.
-Co masz na myśli? Chodzi o posiadłość Nerenei?-zmarszczyłam brwi.
-Nie. Mówię o tym, gdzie teraz idziemy.-zaprzeczyła białowłosa.
-A gdzie idziemy?
-Pokażę ci budynek graniczący z drugą częścią miasta.-wyjaśniła.
-Tak przy okazji, opowiesz coś o sobie? Nie odbierz tego źle, po prostu... może jest szansa, że całkiem dobrze się dogadamy.-Evelyn starała się mnie zagadywać. To zabrzmiało... dziwnie. Wcześniej nikt nie prosił mnie o coś takiego. Wydawać by się mogło, że w Pustce nikogo nie interesuje moje życie, tylko ambicja i umiejętności. Nie było na to czasu, a walka z Revenantem wszystko przyćmiła.
-Oczywiście... ja... mogę coś opowiedzieć, tak, owszem. Cholera, rozkojarzyłam się. W Pustce rzadko słyszę takie pytania. To dziwne.-odrzekłam cicho, mój wzrok powędrował w innym kierunku. Czułam się nerwowa.
-Ogółem mówiąc, głównie siedzę w domu. Jestem typem introwertyczki, i cały czas mam wrażenie, że ta cecha się tylko nasila.-westchęłam. Lubiłam mieć kontrolę, miałam ambicję, lecz nienawidzę ludzi. Gdy przebywam wśród dużych tłumów łatwo się denerwuję. Proste jest zranienie kogoś przypadkiem, gdyż wtedy nie myślę trzeźwo.
-Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Ja nie jestem introwertyczką, ale i tak trzymam się na uboczu. W tych czasach nie ma co się wpychać w tłumy, łatwo narobić sobie problemu. Greyhollow zaczyna władnąć chaos.
-Trzeba to jakoś naprawić, tak zostać nie może.-zmarszczyłam brwi, gdy stwierdziłam jasno.
-Racja. Ale... tu nawet nie chodzi o zachowanie mieszkańców. Mam na myśli inne czynniki. Druga część się buntuje, handel się pogorszył, kilka ważnych osobowości się poddało i wyniosła na dobre. Przyboczni coraz rzadziej obserwują sytuacje. Jakby mieli wywalone.-syknęła zfrustrowana. Widać było, że miała już dosyć. Jest zmęczona patrzeniem, jak jej miasto powoli niszczeje od środka. Jej jedyny dom.
-Pamiętaj, że przyboczni mają jeszcze gorsze problemy. Kontrola nad główną Pustką, nie fragmentem Greyhollow. Tam dzieje się najwięcej. To właśnie tam Revenant atakuje najsilniejszymi siłami.-starałam się jej przypomnieć.
-Wiem przecież. Ale to jest bolesne, tak cholernie bolesne. Boję się, że jeśli nie zaczniemy działać, to wszystko trafi szlag.-stwierdziła z bólem mieszającym się z obojętnością do życia.
-Spokojnie, będziemy działać. Spójrz, zaczniemy od Greyhollow. To się uda, znajdziemy sposób na walkę z demonami Revenanta.-chciałam ją uspokoić. Sama ledwo wierzyłam, że może się udać. Ale musi.
-Postaramy się. Sama jestem gotowa zrobić wszystko.-Evelyn przyznała. Moje zdanie nie było odmienne. Po takim czasie, nawet krótkim, też jestem gotowa wiele poświęcić. Jeszcze nie dawno temu prawie zginęłam w ruinie. Gdyby nie Achoulus, nie byłoby mnie tutaj. Po tym szanuję go jeszcze bardziej.
-Zrozum, proszę. Moje życie w prawdzie zaczęło się, gdy odzyskałam pamięć po wypadku z demonami Revenanta. Od tamtego czasu Greyhollow to mój jedyny dom. To ciężkie, nie mogę stracić tego miasta. Ja tu przynależę, gdyby nie ono nie miałabym się gdzie podziać. I tak podobno byłam sierotą, rodzice zmarli. Nie jestem w stanie nawet tego potwierdzić! MUSZĘ chociaż spróbować ratować Greyhollow. Jeśli nawet nie spróbuję, nie wybaczę sobie tego.-błagała mnie o zrozumienie. To znowu bolało, jak jasny gwint. Widziałam to, że ona czuje przywiązanie do tego miejsca. Muszę jej pomóc, to moja intencja. Ona jest najbardziej ludzka z całej Pustki, jest taka jak ja. To nas przybliża. Może i charaktery są inne, ale sytuacja rodzinna, pół człowieczeństwo, desperacka walka o wymiar... jesteśmy w tym razem.
-Evelyn.-zwróciłam jej uwagę, gdy natychmiast się zatrzymałam.
-Do cholery, jesteśmy w tym razem.-syknęłam.
-Uda nam się ta akcja. Mam Wiecznego, dosłownie mam jego przychylność i częściowy szacunek. Pożogi tak samo. Może i przybocznych brakuje, lecz to tylko i wyłącznie kwestia czasu.-wyszeptałam ostro. Evelyn patrzyła na mnie praktycznie nieprzytomnym wzrokiem, pełnym zmęczenia. Jej intensywne, błękitne oczy pobladły. Czułam, że znajdzie siłę.
-Dziękuję. Tego po mnie nie widać, ale twoje wsparcie wiele dla mnie znaczy.-Evelyn przyznała, powoli się uspakajając.
-Dobrze. Idziemy dalej?-zapytałam. Dałam czas na ogarnięcie się.
-Tak.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz