Rozdział 13. -Ruiny-

23 6 12
                                    

-Wejdźcie.-wychrypiała postać. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Pożogą, po czym weszłyśmy do środka ruin.
Bacznie patrzyłam dookoła, widziałam zarysy bardzo starych, kamiennych, postrzępionych ścian, z których kruszały mniejsze fragmenty. We wnętrzu zalegał cień mocniejszy niż w reszcie Pustki. Stęchlizna i odór krwi.
-Co was sprowadza do starej Morgany?-zapytała kobieta, niewidoczna jeszcze demonica o obrzydliwie oślizłym, ochrypłym głosie. Brzmiał mokro, i jakby ktoś w dodataku darł długimi paznokciami o ścianę.
Pożoga postanowiła przemówić pierwsza, gdy ja skrzywiłam się zdegustowana.
-Przyszłyśmy, abyś wskazała nam wyzwanie. Chcemy dostać się do ziemi chronionej barierą, konkretnie do Bastaal Daraka. Tam, gdzie więziony jest Buntownik Pustki. Szukamy za jego celą bibliotek ze zwojami i księgami zaginionymi.-wyjaśniła sprawę moja kompanka. Morgana w cieniu cicho zachichotała, równie okropnie jak przedtem.
-Czemuż więc nie udacie się do Greyhollow? U nich są podobne tomy.-dała nam ważne pytanie, które było raczej oczywiste. Jest tam moja księga, ale ponąć na Greyhollow nie jestem gotowa. Do tego: zwoju dla Achoulusa w owym Greyhollow nie ma. Jedyne wyjście to ruiny Bastaal Daraka, gdzie połączymy obydwie misje, aby nie tracić cennego czasu.
Pożoga miała mówić, ale przerwałam jej.
-Nie jestem jeszcze gotowa, moja mentorka to potwierdza... to ja szukam księgi.-zaprzeczyłam, mój głos się załamał pod koniec. Nie chciałam jej przerwać, ale tak już wyszło. Dobrze, że w żaden sposób na to nie zareagowała. Niedobrze by było, gdybym narobiła sobie problemów z demonicą.
-Ah tak... w takim razie mam dla was zadanie gotowe, lecz przed tym, zadam wam jeszcze jedno, inne ważne pytanie. Wy tylko postawicie odpowiedź...
-Zamieniamy się w słuch.-odrzekłam od razu, gdyż Pożoga dawała mi mówić i próbować negocjować. Bacznie obserwowała, jak działam.
-Jest tutaj Orędowniczka Pożoga Lurhafang, czyż nie? Nie mylę się, na pewno. To ona.-spojrzałam po raz kolejny na wzmienioną, a ta na mnie. Miała kwaśną minę. Domyśliłam się, że mam odpowiedzieć za nią.
-Tak. Jest tutaj. Ze mną.-oświadczyłam.
Morgana zarechotała sama do siebie.
-A dlaczego to ona nie odpowie we własnej osobie? Czy jej człowiek musi mówić za nią? Znalazłaś sobie nowego zwierzaczka, Pożogo?-szydziła. Pożoga zmarszczyła ciemne brwi na bladej, okrytej mrokiem twarzy.
-Przejdź do rzeczy.-nakazała z groźbą w głosie. Miałam nadzieję, że w końcu zadowoli to Morganę. Jednak niestety demonica wciąż trzymała się swojego.
-Nie sprostasz takiemu wyzwaniu, nawet ze swoją śmiertelniczką.-dalej się śmiała. Wystąpiła z cienia, chcąc przyjrzeć się nam z bliska. Ukazała się jej wysoka, skrzywiona forma. Biała skóra, która wyglądała jak naciągnięte na ciało pajęczyny. Nigdy wcześniej nie widziałam tak zepsutej, starej i pomarszczonej osoby. Widok ten prędzej wywował u mnie dyskomfort, niż jeszcze większe niż wcześniej obrzydzenie. Jej włosy były ciemno brązowe, długie do kolan, bardzo poczochrane. Nie byłam zdolna zliczyć kołtynów, i nienaturalnych ziół zaplątanych w ich długość. Jej ciało zakrywała zbyt duża, znoszona szara szata. Wyglądała jak toga zrobiona z dwustuneltniej, nigdy nie pranej firany. Ubrodzona krwią, błotem i kurzem z kamiennich ścian. A jej zaniedbane i zakrzywiające się szpony... wyciągnęły się ku nas, jednakże przerwano jej to.
-Nie wiesz nawet, z kim masz doczynienia, wiedźmo.-wydał ostrzeżenie ten, kogo spostrzegłam nagle, stojącego w wejściu do ruin. Achoulus Deremheimer, w majestacie pełnych szat władzcy. Z ikonami: świętymi srebrynymi pierścieniami na smukłych palcach, dziwnej koronie z czarnego ciernia i srebrnego liścia przeklętych róż.
Morgana, jak porażona blaskiem dnia wycofała się z powrotem w cienie własnej ruiny. Skrzywiła się na widok samego Wiecznego, ale na jej twarzy wciąż widniał szyderczy pół uśmiech.

Pożoga widząc go usunęła się na bok, pod drugą ścianę. Schyliła głowę. Postanowiłam także, tak jak ona usunąć się pod ścianę robiąc przejście. Poczułam respekt i potęgę. Chwała Wiecznego.
-Wyłaź z cieni! Wyjaśnij nam wszystko, natychmiast. Teraz nie mamy czasu, by grać w twoje gry i tracić kolejne godziny! Powinniśmy być już w drodze.-nakazał wiedźmie. Patrzył na nią z czystą niecierpliwością w oczach.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz