Rozdział 27. -Biała Wizja-

15 3 0
                                    

Po wejściu uzbrojonych strażników na dole gospody nastała taka grobowa cisza, jakby nożem uciął.
Patrzyłam marsząc brwi na mroczną aurę i kurz, jaki wnieśli ze sobą owi strażnicy kiedy wyważyli drzwi. Jakbym w końcu mogła odetchnąć powietrzem po chwili duchoty, jednak ulgi nie było. Odczuwałam niepokój.
-Wszystko z Panią w porządku?-spytał jeden ze strażników, ten co w ręce ściskał włócznie.
-Tak. Raczej tak.-wzdrygnęłam się i skłamałam. Gdybym tylko wiedziała kto czaił się pod kapturem tego człowieka, z którym przed chwilą prawie walczyłam...
Byłoby od razu łatwiej.
-...Wiecie kto to był?-spróbowałam dopytać, chociaż wątpiłam w to, że otrzymam odpowiedź.
-Nawet go nie widzieliśmy.-drugi strażnik odrzekł.

...

Na mieście wszystko zamarło, tak samo jak w gospodzie po podejrzanym wejściu kontrolnym strażników. Na ullicach i targu Greyhollow brakowało codziennej wrzawy, krzyków kupców promujących swe towary, odgłosu kopyt czarnych koni, które prowadziły ciężkie wozy z dostawami. Zamiast tego tłum był mniejszy, panowała cisza, postacie były bardziej tajemnicze, twarze okryte kapturami, często widywałam tajemniczych przechodniów, w lekkich skórzanych zbrojach oraz ciemnych, schludnych płaszczach. Na plecach często zarzucali nie zbyt ciężki miecz, bądź łuk z kołczanem na strzały. Domyślić się mogłam, że to posłańcy z Twierdzy Wiecznych, inaczej fragmentów Wiecznych. Sprawdzali stan Greyhollow, donosili raporty do fortecy, albo dostarczali jakieś informacje pośrednie do banku lub Domu Mgły.
Dopiero co wyszłam z gospody, Ciemnej Zorzy. Ze złością starłam strugę krwi z twarzy, która wypłynęła z mojego nosa po upadku. Starałam się jak najszybciej dostać do posiadłości Nerenei-po mimo to, że nie pałałam do niej jakąś szczególną sympatią, nie miałam wyboru. Demonica może i miała bardzo cięty język oraz potrafiła mnie rozdrażnić, ale była kluczowa w tej części śledztwa. Bez niej niczego byśmy nie zrobiły, same z Evelyn. Evelyn po mimo tajemniczości i faktu, że znam ją krótko i nie wiem o niej wiele, dawała mi wrażenue godnej zaufania, choć nadal musi jeszcze poczekać zanim owe zaufanie otrzyma w pełni. Nikomu tutaj nie powinnam ufać do końca. Czasami nawet nie jestem pewna, czy samej sobie.
Weszłam do posiadłości i gniewnie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Aż Evelyn stojąca przy stole na parterze się obejrzała do tyłu, na mnie. Szybko zrzuciłam z siebie czarny płaszcz z futra, i zarzuciłam go na stary wieszak obok drzwi. Weszłam po schodach na góre. Scourge siedział na fotelu, a przed nim lewitował pergamin, na którym długopis sam zapisywał tłumaczone przez niego zdania. Gdy ujrzałam Nerenei znów grzebiącą przy pergaminach na regale, oblałam ją zimnym jak lód spojrzeniem.
-Kto to był? Kim był facet z gospody? Ten demon?-spytałam szybko, ostrym i grobowym głosem. Nerenei natychmiast spojrzała na mnie, porzucając zwój.
-Natharo! Spójrz ty na siebie, jak znowu pobladłaś, masz ślady krwi na twarzy. Co do diabła ci się stało?-demonica w czarno-czerwonej szacie dopytywała, gdy w pośpiechu do mnie podeszła. Na krótki moment poczułam jej długie, kościste palce na moim ramieniu. Ze zmarszczonymi brwiami szybko się wyrwałam i cofnęłam. Straciłam cierpliwość. Czułam się coraz bardziej zagrożona tutaj. Tak jakby w ciemnościach czaiły się na mnie dziesiątki najgorszych koszmarów i demonów.
-Pytam się. Kim był ten demon z Ciemnej Zorzy? Przecież widziałaś go też.-wycharczałam, wbijając w nią wzrok bladych, zielonych ślepi.
-Który?
-Ten, co siedział w rogu. Z kosą. Miał kaptur. Nie widziałam go, jego twarzy.-przypomniałam jej z drżącym głosem.
-I co z nim? Co ci się stało, na łaskę Wiecznych?-Nerenei nadal pytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem i irytacją. Nie rozumiała o czym ja mówię.
-Szczegóły w tej sytuacji nie są ważne. Tylko to, że chciał nas ostrzec. Powiedział też, że mamy się pośpieszyć z Greyhollow, i że powinnyśmy się cieszyć, iż w ogóle mamy szanse najpierw prowadzić śledztwo tutaj, a nie na przykład Twierdzy Wiecznych lub Pustce za bramą.-wyjawiłam jej bez żadnej emocji, ani w głosie ani na twarzy. Pani posiadłości wryła we mnie spojrzenie czerwonych ślepi mocnej niż kiedykolwiek przedtem.
-...Cóż. W sumie mogłam się tego spodziewać, ale z drugiej strony... nie. Chyba wiem kto to był.-Nerenei stwierdziła z westchnieniem. Aż wytrzeszczyłam oczy.
-Kto? W takim razie kto to był? Wiesz?
-Tak, ale tego dowiesz się w swoim czasie. To kwestia paru dni.-rzekła, starając się powrócić do pozornie stoickiego spokoju.
-Idź odpocząć. Za chwilę porozmawiamy.-demonica dopowiedziała.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz