Rozdział 30. -Przyboczni-

9 2 0
                                    

Podczas dalszej rozmowy z Pożogą zaczęłam się stopniowo wybudzać. Lepiej widzieć, słyszeć i czuć. Siła wracała do mojego ciała.

-Pamiętasz, jaka jest największa wartość podczas walki, Natharo?-spytała, nie nazywając mnie już Okrutnicą.
-Znajomość słabości wroga.-odparłam praktycznie od razu, doskonale znając odpowiedz.
-Słownej walce czy bezpośredniej?-Pożoga przepytywała dalej, a ja odpowiadałam jak mistrzyni.
-I tej i tej, nigdy nie wiesz kiedy wykorzystasz słabość wroga by sobie poradzić.-rzekłam, prawie że cytując jej mądrości z czasów naszych pierwszych treningów w Pustce za bramą.
-Jaka jest według ciebie kolejna ważna rzecz podczas starcia?-demonica o czarnych, gęstych lokach mówiła dalej.
-Orientacja w terenie. Świadomość, jak stąpać na danym obszarze.-recytowałam dalej niczym własną biblię.
-I?
-I umiejętność wtopienia się w teren. Również praca z kierunkiem wiatru, światła słonecznego, deszczu, aby wykorzystać korzyści dla siebie, i zdezorientować przeciwnika...
-Oraz? Na przykład, jak byś ty zabijała?-Orędowniczka ciągnęła dalej. Jak bym zabijała... o tym odziwo nigdy dużo nie myślałam. Owszem, śmierć często odwiedza mój umysł, lecz nie wyobrażałam sobie jeszcze samej siebie z nożem w ręku i krwią na ubraniach, zwłokami pod nogami, które sama oprawiłam ostrzem.
-...Myślę, że poderżnęłabym gardło. Starałabym się też najpierw zdezorientować przeciwnika, tnąc od tyłu, a potem od tyłu przebijając się przez szyję. W jeszcze innej wersji, celowałabym między żebrami w serce, a w przypadku dłuższego miecza a nie sztyletu, przebiłabym na wylot, od tyłu lub od przodu, tnąc przez najważniejsze organy. W sumie, najpierw możnałoby oślepić ofiarę, wydłubać jej oczy...
-Dobrze. Bardzo dobrze, choć jest jeszcze kilka drobnostek do dopracowania.-przerwała mi.
-Ciągle się uczę.-wyszeptałam.
-Wiem, i bardzo dobrze. By umieć walczyć, musisz też umieć zabijać. Nie tylko demony, ludzi też.-Pożoga powiedziała, spoglądając mi w oczy.
-Sugerujesz coś?-zapytałam ostrożnie, marszcząc brwi.
-Nie. Przecież nie karzę ci nagle zabić człowieka bez powodu, albo nie karzę ci ćwiczyć zabijania na niewinnych. Miałam na myśli, byś zaczęła myśleć o tym, że kiedyś rzeczywiście śmiertelnik zginie z twojej ręki. Chcę ci uświadomić, że coś takiego może się wydarzyć.
-Wydaje mi się, że rozumiem.-rzekłam cicho.
-Tylko to wszystko jest trudne, świadomość z zabicia człowieka.-ciągnęłam z westchnieniem. Tęsknie patrzyłam na moje ostrze ustawione w kącie małego pomieszczenia, które miało podłogi z drewna i ciemne, wyłożone kamiennymi płytami ściany. Było tutaj tylko łóżko z białą, prostą pościelą, szafka, oraz niewielka szafa na ubrania.
-Zabiłaś już kiedyś?-Pożoga zapytała, unosząc brew.
-Nie.-odpowiedziałam jej.
-A chciałaś?
Następujące słowa wypowiedziałam cicho, wzruszając ramionami. Bez większego wachania ani przejęcia.
-Tak.

...

Nigdy nie chciałam zaciskać rąk na gardle Ilazury Roy, lecz szczególnie zdziwiła mnie wersja z Hatterią. Czemu mogłabym się w przyszłości dopuścić tak brutalnego, szczególnie okrutnego mordu? Nie jestem w stanie uwierzyć, że może rzeczywiście moje rozmyślenia się w sprawdzały. Może i miałam racje, że kiedyś Hatteria doprowadzi mnie do stanu skrajnego, załamania i złości, lecz czy to możliwe, że własnymi dłońmi ją zabiję?

Na chwile obecną nie mam żadnych powodów. Jest jak siostra, której nigdy nie miałam. Siostra, ale całkiem inna, lecz nadal siostra. Dwa różne, ale równie silne żywioły.
Choć nigdy nie byłam przekonana do mojej przyjażni i Hatterii, gdyż jako osoba ceniąca sobie stare przesądy, powiedzenia na szczęście oraz mądrości, wierzyłam iż prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nigdy takiego przyjaciela nie miałam, gdy poznałam ją nie byłam w żadnego rodzaju desperacji, rozpaczy, lub ogółem określając jakimkolwiek złym, wątpliwym stanie.
Hatteria jednak wciąż była mi bliska. To była moja pierwsza przyjaciółka, wcześniej w sumie nie miałam nikogo na stałe, kto był by ze mną aż tak blisko. Ona zna wiele moich sekretów. Nie wszystkie, ale ma dużo ważnych i ukrywanych nawet przez rodzinę informacji na mój temat. Mimo, że z czasem uświadamiam sobie, że jej matka zmusza nas do spotykania się, a Hatteria podchodzi do tego z niechęcią. Zawsze miałam wrażenie, że woli Lorettę, a ze mną jest na siłę.
Ciągnę to, bo nie chcę zostać sama.
Nie chcę znowu być przez tyle lat sama.
Nie mogę.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz