Pożoga.

75 25 27
                                    


Ta noc nie należała do najpiękniejszych, ale na pewno do tych, które pozostaną w pamięci na długo. Czarne, do niedawna bezchmurne niebo przysłoniły gęste smugi dymu w takim stopniu, że nawet bystre oko nie dostrzegłoby ani jednej gwiazdy. Spektakularny pokaz płomieni pochłaniał wszystko na swojej drodze.

      Młoda dziewczyna przedzierała się wśród tańczących ogni. Nie zwracając uwagi na oparzenia, ani dławiący dym który szczypał ją w oczy. Wiedziała, że postępuje nierozsądnie. Jednak w tej chwili jedyne co się dla niej liczyło, to odnaleźć twarze najbliższych. Niestety na jej drodze stał szereg przeszkód, którym musiała stawić czoła.

      Drżącymi dłońmi mocowała się z drzwiami, częściowo zjedzonymi przez ognień. Ogarnięta desperacją szarpała na wszystkie strony, aż drzazgi pokryły jej obolałe palce. Jakimś cudem los postanowił dopomóc tej niespokojnej duszy, pozwalając zawiasą ustąpić i wyłamać się z framugi. Ledwo zdążyła uskoczyć z drogi, nim drzwi gruchnęły o ziemie.

      Omal nie tracąc przy tym życia, ale z sukcesem wparowała do środka. Pomieszczenie było nie do poznania. W przeciągu raptem chwili z przytulnego mieszkania powstało istne siedlisko piekieł. Zakrywając usta kawałkiem rękawa, próbowała przedostać się w głąb domu. Nachyliła się, jak najbliżej ziemi, ale i tak czuła, jak z każdym kolejnym korkiem, dławiące opary odbierały jej upragniony oddech.

      Z paniką wypisaną na pobrudzonej twarzy rozglądała się, próbują dostrzec cokolwiek, kogokolwiek. Jednak smród spalenizny nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Było za późno. Mimo to nie tracąc nadziei, ruszyła w stronę schodów, które znała tak dobrze, ale teraz zostały jedynie cieniem przeszłych wspomnień. Omijała spopielone szczątki mebli i nie wiadomo czego jeszcze, lecz po raptem chwili całkiem straciła orientację. Nic nie wyglądało już tak samo.

      – Mamo, tato, chło...! – próbowała krzyczeć, ale zaczęła się krztusić. Nikt jej nie odpowiedział. Do uszu dolatywały jedynie dźwięki płonącego, łamiącego się drewna, a pożar z sekundy na sekundę nabierał coraz większej pewności siebie.

      Walcząc z siłami natury, które postanowiły skosztować rąbek jej spódnicy, poczuła spadające na głowę drobinki sufitu. Podniosła głowę, by dostrzec, jak dach domu zatrząsł się ostrzegawczo. Nim zdążyła pojąć, co to oznacza, belka nośna postanowiła runąć obok niej. Sparaliżowana strachem zakryła twarz dłońmi.


----------------------------------------------------------------------

Muszę przyznać, że jestem zachwycona tym wstępem. Już zdążyłam zapomnieć jak fajnie mi on wyszedł. Nie musiałam go poprawiać prawie w cale, raptem dwie literówki wyłapałam. No i kolejna książka w której pojawia się pożar. Nie, nie jestem piromanką, ani nic w tym stylu, przysięgam! To tak przypadkiem wyszło! xD 

Rozdział pierwszy już poprawiłam, planuję go opublikować jutro. Miłego dnia i do przeczytania! :D

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz