Rozdział 23. Uświadomieni, choć dalej niepogodzeni.

22 8 21
                                    


Z samego rana, ledwo zdążyli zjeść śniadanie, gdy ponownie zostali wezwani na arenę. Nora pomimo strasznego niewyspania zajęła miejsce obok Kalidy, byle jak najdalej od Oksany. Między nimi zapanowały właśnie ciche dni. Żadna nie zamierzała odzywać się do drugiej i na razie obu ten układ się podobał.

       Ziewając niemiłosiernie, kątem oka dostrzegła, jak pojawił się dyrektor, sam. Bez towarzystwa nauczycieli. Zarówno ich, jak i odźwiernego nikt jeszcze nie widział. Oblicze Fidelisa jak zwykle nie zdradzało żadnych większych emocji, był po prostu spokojny i niewzruszony.

       – Tylko jednej drużynie udało się schwytać zmorę. Jako że pozostałe w dalszym ciągu są na wolności, jestem zmuszony podjąć odpowiednie działania. Ośrodek zostanie dokładnie przeszukany przez oddziały gwardii. Drugi rocznik będzie im w tym pomagał, za to pierwszy uda się w tym czasie na szkolenie w terenie. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, za tydzień ponownie spotkamy się na tej arenie, możecie się rozejść i zacząć przygotowywać – zakończył swoją przemowę.

       Wśród rekrutów, jak zawsze w takim momencie, rozbudził się gwar podekscytowania. Pierwszaki nie bardzo wiedzieli, czego mogą się spodziewać, za to ich starsi koledzy wyglądali na wniebowziętych. Zdecydowanie nie będą się w najbliższych dniach nudzić, oj nie.


***


Nora rzuciła swój bagaż na ziemię i padła zaraz po nim. Reszta drużyny również do niej dołączyła. Wszyscy byli wymordowani całodniową wędrówką na teren obozu. Obszar był spory, otoczony dziką puszczą. Już na pierwszy rzut oka widać było, że był już wykorzystywany i to wiele razy, a gwardziści regularnie patrolują ten teren, o czym świadczyła wydeptana ziemia oraz stare ślady po ogniskach. Znajdowało się tam nawet kilka kłód pełniących funkcję siedzisk.

       Pomimo strasznego zmęczenia Nora jednak nie pozwoliła sobie na dłuższą przerwę niż tylko parę minut, wystarczająco by odsapnęła, a oddech się wyrównał. Bez większej zwłoki złapała za zwinięty w rulon namiot, który jej powierzono. Każda z drużyn otrzymała po dwa takie, wielkością pozwalające na pomieszczenie maksymalnie dwóch osób. Zbliżał się zmierzch, więc jeśli nie planowali spędzić nocy na gołej ziemi, musieli się pospieszyć z ich rozstawieniem. Po ciemku rozstawienie wszystkiego zdecydowanie stałoby się dość ciężkie. Niechętnie, bo niechętnie, ale zabrała się do pracy, a reszta jej drużyny poszła za jej przykładem.

       Wbijając w ziemię zakrzywione pręty, rozejrzała się po reszcie obecnych rekrutów. Prócz osób ze swojego rocznika dostrzegła też ośmioro z drugiego, którzy przybyli wraz z nimi. Rozmawiali właśnie z Cyrylem. Profesor był w trakcie objaśniania im czegoś, wskazując kolejno na każdą z drużyn pierwszaków. Kiedy skończył, starsi koledzy rozpierzchli się na wszystkie strony, każdy powędrował do innej drużyny.

       Do nich podeszła średniego wzrostu, rudowłosa dziewczyna. Tak jak wszyscy, była ubrana w strój rekruta. Stanęła przed nimi z rękami opartymi na biodrach i z entuzjastycznym uśmiechem na piegowatej twarzy.

       – Witam drużynę czwartą. My się jeszcze nie znamy, jestem Tacjana. Od dzisiaj do końca obozu, będę pełnić funkcję waszego lidera oraz mentora – oznajmiła, niezrażona ich zdezorientowaniem. Nie czekając, na jakąkolwiek odpowiedź, złapała za krawędź namiotu i z wyraźną wprawą, pomogła umieścić go na właściwym miejscu.

       – Ale jak to liderką? Po tym katastrofalnym łapaniu zmor uznali, że potrzebujemy niańki? – Jako pierwsza odezwała się Oksana. Zlustrowała przy tym nowoprzybyłą podejrzliwie.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz