Rozdział 11. Wina po drugiej stronie wstążki.

36 14 20
                                    


Chłód minionej nocy stopniowo ustępował porannej rosie, a kojące melodie świerszczy powoli cichły. Gdy na niebie zaczęły już pojawiać się nieznacznie przebłyski dnia, Nora wraz z Oksaną wyszły z budynku ośrodka i niespiesznym krokiem zmierzały w stronę areny. Raptem kilka minut temu zostały wypuszczone ze schowka przez zaskoczonych drugorocznych, którym nie bez kilku siniaków udało się pochwycić niebezpiecznego uciekiniera. Zostały przez nich bezzwłocznie wysłane do profesor Łuny, by ta zbadała ich stan oraz w razie potrzeby wysłuchała tego, co mogą mieć jej do powiedzenia.

      Szły w ciszy, żadna nie miała ochoty zagadywać drugiej. Były wykończone pod każdym możliwym względem i jedyne, o czym myślały, to spokojny sen w ciepłych łóżkach. Kiedy w końcu podeszły do wrót, te się uchyliły. Ze środka o dziwo wyłonił się Sawin. Tym razem nosił na sobie strój rekruta. Koszule miał nie dopiętą do końca, a jej rękawy były bardzo wymiętolone, niczym wyjęte psu z gardła. Na ich widok, uśmiechnął się kpiąco w stronę Oksany.

      – No to się doigrałaś, mocna gębo – powiedział prześmiewczo, nad wyraz zadowolony z siebie.

      – Jeśli tak bardzo chcesz, to możemy powtórzyć nasze ostatnie spotkanie. Tyle że tym razem cienie wyrównam pod oba oczka – odparła, grożąc w jego stronę pięścią zapewniając, że nie żartuje.

      Chłopak momentalnie spiął się, a jego dłoń powędrowała do prawego oka, którego powieka była wyraźnie ciemniejsza od drugiej. Najwidoczniej to właśnie w nie trafiła przy ich poprzednim spotkaniu. Sawin szybko przywrócił swoją pewność siebie, krzyżując ręce na piersi.

      – Mów sobie zdrów. I tak długo tu już nie zabawisz – oznajmił, po czym jakby ktoś go gonił, pobiegł w stronę głównego budynku. Oksana jeszcze dłuższą chwilę wpatrywała się za nim, zabijając go wzrokiem.

      – Wiesz, o czym on mówił? – odezwała się Nora, zaniepokojona. Korciło ją, by wypytać o powód tej ich nagłej wzajemnej wrogości, ale przeczuwała, że ta i tak nic jej nie zdradzi.

      – A bo ja wiem?! Nie siedzę w głowie tego niedorozwoja. Choć już wreszcie, nie mam ochoty stać tu cały dzień. – Nie czekając na Norę, wkroczyła do środka z wymalowaną na twarzy irytacją.

      Na arenie prócz Łuny zastały także Cyryla, jak i dyrektora. Dyskutowali o czymś zawzięcie, lecz przerwali, gdy tylko wrota z głośnym trzaskiem zamknęły się za nimi dwiema. Spojrzenia dorosłych momentalnie padły na Oksanę, co nie zwiastowało nic dobrego.

      – Panienka Oksana, dobrze się składa. Czy mogłabyś do nas podejść? – poprosił dyrektor, zapraszając je ruchem ręki. Na twarzy gościł mu uśmiech, ale można było się domyślić, że to nie będzie miła rozmowa.

      Nora niepewnie poszła za towarzyszką, która w przeciwieństwie do niej twardo stąpała po ziemi, nie lękając się tego, co mają im do powiedzenia. Ich miny nie zwiastowały nic dobrego. Wyglądali na zaniepokojonych, no może prócz Cyryla. Profesor natomiast sprawiał wrażenie wielce zadowolonego i samo to było dla Nory najbardziej niepokojące.

      – Zostaliśmy poinformowani przez jednego z rekrutów, że byłaś widziana tej nocy koło areny tuż przed ucieczką zmory z klatki – oznajmił dyrektor, ostrożnie ważąc każde słowo.

      – Jestem oskarżona o spowodowanie tego bałaganu? – spytała dziewczyna bez ogródek.

      – Ależ skąd. Wręcz przeciwnie, chcielibyśmy tylko poznać twoją wersję wydarzeń – odparł spokojnie.

      – Oczywiście, że jest oskarżona! – oburzył się Cyryl, tracąc cierpliwość. Wsadził rękę do kieszeni płaszcza i wyciągnął z niego błękitną niczym niebo wstążkę, nie tak dawno ozdabiającą włosy Oksany.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz