Rozdział 21. Sztylet nierozwagi.

32 7 30
                                    


– To już piąty obchód, odpuściłabyś już – odezwała się zirytowana Oksana.

      Razem z Norą patrolowały korytarz główny, a w tym samym czasie pozostała dwójka ich drużyny zrobiła sobie przerwę na sen. W końcu byli na nogach wiele godzin, zmęczenie więc mocno zaczynało im się już dawać we znaki.

      Zapadł już zmierzch i jak na razie żadnej z drużyn nie udało się złapać ani jednej zmory. Po zniknięciu tej jednej w dziurze wszelki ślad po nich zaginął. Większość rekrutów zmęczona nużącymi poszukiwaniami, nieprzynoszącymi żadnego rezultatu już odpuściła, zostawiając tę robotę dla gwardii. Tylko nie Nora. Ona nie chciała się jeszcze poddać. Miała ogromną nadzieję, że w ten sposób zbliży się do rozwiązania zagadki swoich dziwnych snów. Czuła, że kluczem do tego są zmory, a o wiele bardziej uśmiechała jej się konfrontacja z młodymi, jeszcze nie tak groźnymi bestiami, niż z ich matką.

      – Jeszcze jeden raz dla pewności – odparła, wręcz obsesyjnie przeszukując ściany, od wszelkiego rodzaju nadgryzień.

      – Słuchasz ty mnie w ogóle?! Dałabyś już temu spokój, schowały się i nic tu po nas, jeszcze będziemy miały wiele okazji, by dać się pogryźć zmorą – kontynuowała jej towarzyszka, tracąc powoli cierpliwość.

      Ledwie to powiedziała, Nora stanęła gwałtownie i podniosła palec do ust, prosząc ją o ciszę. Podeszła do ściany przykładając do niej ucho. Nie przesłyszała się, znowu usłyszała ten dźwięk. Pazury drapiące drewno oraz tupot małych łap, zdecydowanie za dużych jak na mysz. Znalazła je!

      – Są w ścianie – oznajmiła szeptem, odsuwając się na nieznaczną odległość. Bez chwili namysłu złapała za sztylet, przymierzając się do uderzenia jego ostrym końcem.

      – Nie sądzę, by to był zbyt mądry pomysł – wtrąciła Oksana, krzyżując ręce na piersi.

      – A od kiedy przejmujesz się czymś takim jak ściana? – odburknęła. Karcący głos Oksany i jej ciągłe jęczenie zaczynały Norę już irytować. – Jeśli ci się nie podoba, to nie musisz za mną łazić!

      – Nie, żeby coś, mi to wisi i powiewa. Ale o ile dobrze pamiętam to, o zgrozo jesteśmy w jednej drużynie. – Oparła się o przeciwną ścianę.

      – Więc?

      – Więc kiedy ty coś schrzanisz, to mnie też się za to dostanie. Dyrektor wyraził się dość jasno. Jeszcze jeden wybryk, a wyrzucą mnie na zbity pysk. Gdy tak się stanie, ja zbiję twój pysk – wyjaśniła i choć nie podobało się to Norze, to musiała jej w tym przyznać rację. Były drużyną i siedziały w tym bałaganie razem. Nie powinna podejmować pochopnych decyzji, bo jeszcze sprowadzi kłopoty na swoich przyjaciół.

      – Więc, co proponujesz? – Opuściła ostrze.

      – Może po prostu pójdziemy za nimi? – zwróciła się do niej jak do dziecka, lecz tym razem Nora to zignorowała i przystała na jej pomysł.

      Tak więc przywarły do ściany i nasłuchując, szły za odgłosami skradających się w ścianie zmor. Te wyraźnie nigdzie się nie spieszyły, bo trochę zajęło, nim w końcu doprowadziły je do jakiegoś miejsca. Była nim biblioteka. Jak tylko zbliżyły się do drzwi, dźwięki umilkły.

      W środku przywitały je samotne książki i unoszący się w powietrzu kurz. Poza tym nie było w pomieszczeniu ani żywej duszy. Ledwo słyszalne pokraczne skrzeki stworów jeszcze przez chwilę dochodziły zza jednego z regałów, nim całkiem umilkły.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz