Rozdział 6. Rówieśnicze zapoznanie.

40 15 35
                                    


O brzasku obudziła ją krzątająca się po pokoju Oksana, która nawet nie starała się zachowywać cicho, czy w jakikolwiek sposób dyskretne. Bez skrupułów skrzypiła drzwiczkami oraz łomotała szufladami, mamrocząc coś pod nosem. Nora na wpół przytomna przyglądała się jak dziewczyna już w pełni ubrana, grzebie w szafie. Wypakowywała zawartość plecaka i z wrodzoną sobie estetycznością układała wszystko na półkach, jak również zapełniała do tej pory pustą zawartość szuflad.

      – Hej to moje! – Oprzytomniała jak tylko zdała sobie sprawę, czyj plecak tak zawzięcie opróżniała.

      – Co tak krzyczysz? Powinnaś być mi wdzięczna. Właśnie odwaliłam robotę za ciebie, a wcale nie musiałam. Ciesz się moją dobrodusznością, bo to był ostatni raz – odparła, nie odwracając wzroku od półek, upewniając się, czy aby na pewno wszystko jest ułożone równo.

      – Nie prosiłam cię o pomoc, sama bym to zrobiła! – Oburzona wygramoliła się spod pościeli i wyrwała z jej rąk pusty już plecak.

      – Oczywiście, już to widzę. Dla ścisłości ja tu byłam pierwsza, więc panują tu moje reguły. Jedną z nich jest utrzymywanie porządku. W przeciwieństwie do ciebie, ja nie zostawiam swoich rzeczy wszędzie, gdzie tylko stanę.

      – Przecież wcale tak nie robię! Potrafię być porządna! – zaprotestowała. Oksana tylko zlustrowała ją wzrokiem, po czym otworzyła uchyloną szafę. Następnie odsunęła się od niej, dając Norze swobodny dostęp.

      – Wiesz ty co? Wyglądasz jakbyś dwa razy umarła. – Ta uwaga zbiła Norę z tropu. Przetarła zaspane powieki i spojrzała na lustro zawieszone na wewnętrznych drzwiach szafy. W tej chwili ciężko było nie przyznać dziewczynie racji, a miała jej dość sporo.

      Po ostatnich nieprzespanych i przepłakanych nocach twarz Nory do złudzenia przypominała przesuszoną śliwkę. Jakby zmalała za to wory pod oczami były tak wielkie, że wyglądały, jakby można było się w nich schować. Skóra znacznie zbladła, gdzieniegdzie widać było też ślady po ognistych pocałunkach pożaru, a rozczochrane włosy już od dłuższego czasu nie miały styczności ze szczotką. Ubranie, jakie miała na sobie, wymiętolone było w każdym miejscu i pod każdym możliwym względem. Zdecydowanie nie prezentowała się w tym stanie zbyt porządnie. Zmęczenie minionymi dniami wyraźnie odcisnęło na niej swoje piętno. Stanowiła teraz idealny przykład, jak wyrok opatrzności może przynieść ze sobą okrutne pasmo nieszczęść i cierpienia.

      Oksana za to, jak zawsze stanowiła jej całkowite przeciwieństwo. Można by powiedzieć, że wręcz promieniała. Miała na sobie identyczne ubranie, jakie nosił zeszłego wieczoru Alan, a kruczoczarne włosy zaplotła w charakterystyczny dla niej warkocz, związany błękitną wstążką. Nie widać po niej było nawet małego śladu żałoby, co zdaniem Nory nie świadczyło o niczym dobrym.

      – Chyba nie za specjalnie przejęłaś się śmiercią Doliny – stwierdziła, podejrzliwie na nią spoglądając.

      – Oczywiście, że się przejęłam, w końcu to był też mój dom. Nie jestem przecież aż tak bezduszna – odparła i zdjęła z jednej z półek komplet stroju rekruta. – Trzymaj. W fartuszku nie było ci do twarzy, ale może w tym zaczniesz w końcu wyglądać jak człowiek.

      Nora przyjęła to bez najmniejszego zająknięcia, ignorując niemiłą uwagę. Zwykle próbowałaby się bronić, odpłacając jej tym samym, ale dzisiaj miała inne plany. Towarzyszył jej zdecydowanie większy zapał do uzyskania od tej dziewczyny jakichś informacji. Wiedziała, że jeśli chciała cokolwiek z niej wyciągnąć, nie mogła pozwolić sobie na uleganie emocjom jeszcze bardziej niż zwykle. Bezzwłocznie zaczęła się przebierać.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz