Rozdział 33. Gdy niżej upaść się już nie da.

26 7 31
                                    


Postanowili zwiedzić drugi koniec tunelu, z nadzieją, że może tam znajdą upragnioną drogę ucieczki, ale przeszkodziła im w tym sterta kamieni i ziemi. Droga najpewniej już jakiś czas temu musiała się zawalić. Świadczyły o tym unoszące się wokół nich drobinki kurzu, które wzniosły się w powietrze jak tylko podeszli.

       Nie mając innego wyjścia, opuścili swoją podziemną kryjówkę i na powrót wędrowali przez dziki las. Zmierzali, ja im się zdawało, w stronę pierwszej wieży. Uważnie obserwowali teren wokół siebie oraz nasłuchiwali choćby najmniejszego odgłosu zwiastującego kłopoty. Ostrożnie stawiali kroki na wilgotnym mchu ścielącym ziemie.

       Nora ze sztyletem z gotowości szła tuż za Oksaną. Ból głowy dalej dawał jej się we znaki, usilnie utrudniając jej koncentrację. Dołączyło do niego też dziwne przeczucie, że już tu kiedyś była i to wiele razy. Niby wszystkie drzewa wyglądały identycznie, a półmrok gościł tu niemal bez przerwy, to ta konkretna część lasu wygląda dziwnie znajomo. To przecież tutaj błądziła w snach, widząc oczami miejscowych zmor. Zdecydowanie jej to nie cieszyło, bo tym bardziej docierało do niej, że to nie mogły być tylko sny.

       Próbowała odepchnąć te niesforne myśli, lecz te krążyły wokół niej niczym natrętne muchy. Tym bardziej próbowała je przepędzić, tym ból przybierał na sile. Nagle ją olśniło.

       – Stójcie! – rozkazała, starając się ściszyć głos, na tyle ile była w stanie w tym momencie.

       – Co? – spytała Oksana. Spojrzała na nią z ukosa, z mieczem zwróconym w drugą stronę.

       – Idziemy złą drogą.

       – Skąd to wiesz? – zdziwiła się Alan, marszcząc brwi.

       Spojrzenia wszystkich utknęły na Norze. Oczekiwali jakiejś zapewne błyskotliwej odpowiedzi lub spostrzeżenia względem terenu, czy czegokolwiek, z czego mogła to wywnioskować. Niestety nic takiego dla nich nie miała.

       – Nie wiem skąd! Po prostu to wiem – odparła Nora, wiedząc, jak dziwnie to musi brzmieć. Oksana sapnęła, niezbyt przekonana taką odpowiedzią.

       – Co ty znowu wymyślasz? – Czarnowłosa wznowiła marsz, zapuszczając się w coraz większy gąszcz.

       – Poczekaj! – pisnęła Nora, idąc za nią i niemal natychmiast zderzyła się z jej plecami.

       – No dobrze. Przyznaje to niechętnie, ale miałaś rację – powiedziała ledwo słyszalnym głosem. Nora wychyliła się zza jej pleców i stłumiła okrzyk paniki.

       Wśród leśnego poszycia, piętrzyły się olbrzymie gniazda, a w nich jaja. Niespełna trzy metry od nich, w jednym z nich spała zmora. Od razu ją rozpoznali. Wyglądała dokładnie jak ta z ośrodka. Wszyriep jeszcze nie zdawał sobie sprawy z ich obecności, to była więc dla nich szansa na dyskretny odwrót. Dziewczyny wstrzymały oddech. Spojrzały na siebie w porozumieniu, po czym zaczęły powoli się wycofywać.

       – Co to za postój?! Nie chcę tu spędzić ani chwili dłużej! – Nieświadomy Sawin przepchnął się między nie i stanął jak skamieniały. Gdy tylko dostrzegł zagrożenie, głos utknął mu w gardle, ale było już za późno.

       Zmora podniosła gadzi pysk, otwierając zębisty dziób w jakby ziewnięciu. Wtedy ich zauważyła. Sawin krzyknął wniebogłosy i pomknął na najbliższe drzewo. W pośpiechu się na nie wspiął, a w jego ruchach była strasznie niezgrabna panika. Oksana za to dobyła miecza, załamując ręce nad jego popisem.

       Nora stanęła kawałek za nią, dając jej swobodną przestrzeń. Nie zamierzała popełniać błędów z przeszłości. Pozostali również ustawili się w szyku bojowym, tyle że oni w przeciwieństwie do nich, nie mieli swoich broni. Złapali więc, co mieli pod ręką, nawet jeśli były to tylko jakieś gałęzie i kamienie. Całą czwórką ustawili się tak, by w miarę możliwości, móc szybko otoczyć potwora.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz