Rozdział 9. Lepsza zmora w klatce niż...

35 13 25
                                    


Kolejnego ranka Nora już nie potrzebowała pomocy, by wstać o odpowiedniej porze. Za to tym razem role się odwróciły i to właśnie Oksana spała, jakby pobudka była ostatnią rzeczą, jaką planowała w tym stuleciu. Przy próbie obudzenia jej, ta tylko warknęła coś niezrozumiałego. Można było być jednak pewnym, że nie mogły to być miłe słowa. Nora była zawiedziona takim obrotem spraw, czekała na powrót współlokatorki tak długo, że sama zdążyła zasnąć i niczego się nie dowiedzieć. O wczorajszym incydencie nie wiedziała nic nowego, a wizyta dyrektora ubiegłego dnia na stołówce również niewiele wyjaśniła.

      W trakcie kolacji wyraził się dość jasno, że takie zachowanie, niezależnie od przyczyny nie jest mile widziane. Wszelka przemoc może mieć miejsce tylko podczas treningu, pod nadzorem profesora, na arenie i nigdzie indziej. Oksana swoim postępowaniem została ukarana sprzątaniem całego ośrodka, bacznie nadzorowana przez Rufina, który nie szczędził jej pracy. W tym czasie żaden rekrut nie odważył się do niej zbliżać, a nawet jeśli któryś próbował, odstraszała go morderczym spojrzeniem. Miała więc nadzieję, że chociaż rano zdoła cokolwiek wyciągnąć od głównej winnej, lecz ta postanowiła zrobić jej na przekór. Nora nie mogąc nic zdziałać, zrezygnowała.

      Kiedy udała się samotnie na śniadanie, została przywitana nie tylko przez Alana i Kalide, ale również przez ciekawskie spojrzenia wszystkich rekrutów. Plotki o jej znajomej rozeszły się w tempie szybszym niż wzniecenie iskry i roznieciły do rozmiarów przerastających najgorszy pożar. Zatajanie konkretniejszych wyjaśnień oraz nieobecność drugiego wtajemniczonego, nie polepszyły sytuacji. Pozostaje im dalej żyć w niewiedzy, a o całym zajściu snuć jedynie domysły. I choć Nora czuła nieodpartą chęć zagłębienia się w tej historii nieco głębiej, to mimo wszystko miała nadzieje, że cała rozdmuchana afera szybko zostanie zamieciona pod dywan.

      – Gdzie się podziała pani mojego serca? – zapytał nonszalancko Alan, jak tylko zajęła miejsce obok niego. Chłopak zdawał się być cały w skowronkach, uśmiech miał tak szeroki jak jeszcze nigdy dotąd.

      – Nasza królowa wampirów, nie czuje się dzisiaj najlepiej. Nie martw się, lada moment i znowu będzie nas straszyć po nocach – odparła, ciesząc się, że kolejny raz może spokojnie nacieszyć się brakiem towarzystwa Oksany i jej kąśliwych uwag. Zaczęła jeść, ignorując przelotne spojrzenia gapiów oraz ciekawskie szmery.

      – Przesypianie posiłku jest bardzo niezdrowe, na pewno lepiej się poczuje, jak coś zje. Może zaniosę jej śniadanie, wiesz, co lubi? – powiedział, już z zapałem podnosząc się z krzesła.

      – Świeżą krew, a najlepiej moją – zażartowała, niezbyt wesoło.

      Na tę uwagę kolega tylko zaśmiał się przelotnie i z tacą w rękach poszedł w stronę wyjścia. Dziewczyny bez słowa odprowadziły go wzrokiem do samych drzwi, podziwiając jego nieco przesadzony entuzjazm.

      – Ciekawa z nich para, nie sądzisz? – odezwała się Kalida, popijając wodę z kubka. Jej przenikliwe szare oczy i łagodny uśmiech jak zawsze zdawały się ukrywać rzeczy, którymi z niewiadomych przyczyn nie chciała się dzielić ze światem.

      – Nie jestem w stanie sobie tego nawet wyobrazić. Zakochana Oksana? Nie... Prędzej zmienię się w zmorę! – odparła, krzywiąc się na tę myśl.

      – Jak dla mnie to byłoby całkiem słodkie – przyznała nowa przyjaciółka ze szczerym uśmiechem niegasnącym nigdy z jej twarzy. Nora aż zaczynała się zastanawiać czy w tych stronach taki optymizm jest czymś powszechnym. Chyba musiała się do niego przyzwyczaić.

      – Tak, jest słodka, jak słowik co konie dusił – prychnęła, po czym spojrzała w stronę drzwi, za którymi zniknął chłopak, siląc się, by zgadnąć, co przyjaciel planuje. Cokolwiek by to nie było, lepiej by nie popsuł już i tak solidnie zmarniałego humoru Oksany. Była absolutnie pewna, że jeśli tak się stanie, to odbije to się też na niej, a tego oczywiście by nie chciała.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz