Rozdział 18. Zmory przeszłości.

27 9 46
                                    


Nora rozsiadła się wraz z resztą rekrutów na trybunach areny. Oba roczniki miały dzisiaj w planach kolejny wspólny trening. Gdy zajmowali miejsca, rzuciła okiem w stronę Oksany. Ta wywracała oczami, słuchając opowiadającej jej o czymś Kalidy. Zachowywała się zupełnie normalnie, jakby niedawna wizyta ojca w ogóle nie miała miejsca. Milczała na ten temat, a Nora za radą Kalidy nie naciskała.

      Panował już niemały harmider, gdy w końcu przed rekrutami stanęli profesorowie, momentalnie uciszając cały zgiełk rozmów. Nauczyciele wyglądali niczym dwa przeciwne bieguny. Profesor Cyryl, nieco zgarbiony z poważną powściągliwą postawą, a obok profesor Łuna, uśmiechnięta z werwą w oczach. W dłoni już trzymała zwój lassa, więc uczniowie mogli się już domyślać, na co się zanosi, jeszcze zanim pani profesor zabrała głos.

      – Dzisiaj zrobimy małe urozmaicenie. Gwardia, choć przede wszystkim ma na celu walkę ze zmorami, to bywają też sytuacje, kiedy wrogiem jest inny człowiek. Tak więc treningi jeden na jednego, też są wam niezbędne. Wytypujemy po jednym rekrucie z obu roczników, zmierzą się oni ze sobą na arenie. Nie ma to na celu pokazania, kto jest lepszy, to tylko ćwiczenie. – Zaznaczyła dobitnie, po czym kontynuowała. – Młodszy rekrut będzie miał szansę zmierzyć się ze starszym, by się sprawdzić, a przy okazji mamy nadzieje, że czegoś się też nauczy. Potem wypuścimy zmorę wszyriep, by razem, wspólnymi silami zapędzili ją na drugi koniec klatki. – Mówiąc to, wskazała na czekającą na odgrodzonej części areny bestię.

      Wśród zgromadzonych przeszedł szmer niepokoju, zwłaszcza pierwszorocznych. Mało kto chciał zostać wybrany. Zwłaszcza że wciąż z tyłu głowy mieli niezbyt udany pokaz Oksany. Wizja potyczki z bardziej doświadczonym rekrutem, też nie była zbyt zachęcająca, bo wynik z marszu zdawał się być przesądzony.

      – Podjęliśmy decyzje, by wybrać najlepszych z was na chwilę obecną – odezwał się tym razem Cyryl, choć nie wydawał się, zbyt szczery wypowiadając słowo "najlepszych". Jego uczniowie jednak zdążyli się nauczyć, że w jego słowniku oznacza to, co najwyższej "w miarę przeciętny".

      Profesor po chwili namysłu wytypował Alana. Norę ten wybór jakoś bardzo nie zdziwił. W końcu jej kolega był największy i najszybszy z ich rocznika. Alan też musiał zdawać sobie z tego sprawę, bo bez wahania wstał, złapał swoją broń i podszedł do nauczycieli. Niemal natychmiast profesor złapał za kij jego halabardy, wyrywając mu ją gwałtownie.

      – Pierwsza część będzie się odbywać bez broni! – oznajmił twardo, uderzając dolnym końcem broni o ziemię.

      – W końcu nie chcielibyśmy, żebyście się nawzajem okaleczyli – dodała Łuna, spoglądając na profesora surowym okiem. Najwidoczniej nie pochwala jego brutalnej postawy względem bogu ducha winnych rekrutów. On to jednak zignorował, kontynuując.

      – Kogo wybrałaś?

      – Alwara – odparła, bez wahania.

      Wskazany rekrut również wstał z miejsca. Nora znała go jedynie z widzenia tak jak w zasadzie większość rekrutów z drugiego rocznika. Był on o głowę niższy od Ala, ale nieco bardziej od niego obdarzony masą. Zbyt długa ciemna grzywka praktycznie przysłaniała jego oczy, przez co, co chwila kręcił głową, lub odgarniał włosy, by cokolwiek widzieć. Przy pasie miał zwykły miecz, który bez sprzeciwu oddał pani profesor.

      Wytypowani przeciwnicy, stanęli obok siebie. Al wypiął dumnie pierś, nader zadowolony z wyróżnienia, a jego oczy wręcz iskrzyły się z podniecenia. Od początku czekał na taką okazję, by zabłysnąć i Nora na tyle go już dobrze poznała, by być pewną, że nie przepuści tej szansy. Na pewno będzie się starał wygrać, nawet jeśli przeciwnik okaże się znacznie silniejszy.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz