Rozdział 16. Zmora w ludzkiej skórze.

26 9 20
                                    


Brama ośrodka szkoleniowego zamknęła się, a wyraźny odgłos galopujących koni powoli niknął w oddali. Nora, czując zmęczenie na całym ciele, bez ociągania weszła do budynku. Oksana szła tuż za nią, kulejąc na stłuczoną nogę. Gwardziści dobrze zadbali o jej opatrzenie, usztywniając ją grubym bandażem. Nora za to nie proponowała jej już pomocy, gdyż ta za każdym razem dobitnie odmawiała. Grożąc, że zrobi jej coś znacznie gorszego, jeśli tylko Nora ją dotknie. Poza tą krótką wymianą zdań nie odzywały się do siebie całą drogę powrotną, lecz teraz nastał moment przerwania tej ciszy.

      – Pójdę przekazać dyrektorowi raport misji – oznajmiła Nora, wskazując na kopertę, którą powierzyła jej liderka gwardzistów.

      – Świetnie, ja znajdę naszego Romeo. Pewnie nie może się już doczekać, aż wetrę mu sól w ranę – odparła Oksana, nie tracąc rezonu, choć w jej głosie również wybrzmiewało zmęczenie.

      Tak więc się rozeszły, każda poszła w swoją stronę. Oksana zniknęła w głąb budynku, a Nora skręciła w boczny korytarz. Niemal natychmiast wpadła na kogoś z impetem. Wylądowała zadkiem na ziemi, oszołomiona niespodziewanym zdarzeniem. Spojrzała w górę i momentalnie zaniemówiła z oszołomienia.

      Mężczyzna, który na nią tak brutalnie wpadł miał praktycznie połowę twarzy w bandażach. To, co się pod nimi nie kryło, było wyraźnie naznaczone ognistym piętnem. Oparzenia. Pożar. To wszystko momentalnie wróciło przed oczy Nory. Zaświtało jej też inne wspomnienie, które wcześniej nie zwróciło jej uwagi. Wśród ocalałych był ktoś z całą głową zabandażowaną. Wtedy nie wiedziała, kim był, lecz teraz już go rozpoznała. Nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, że był to ojciec Oksany. Miała w tym absolutną pewność, nawet pomimo jego oszpeconego wyglądu. Tych intensywnie niebieskich oczu, tak bardzo podobnych do tych Oksany, nie da się pomylić.

      Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, mężczyzna w pośpiechu ją wyminął, mamrocząc coś niemrawo pod nosem i poszedł sobie. Choć ona go od razu poznała, on sam zdawał się jej nie rozpoznać, oczywiście nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. Zwłaszcza po tym, co jakiś czas temu mówiła o nim jego córka.

      Gdy tylko zniknął za zakrętem, Nora wstała ogarnięta uczuciem paniki, a wraz z nim nawałem niekończących się pytań. Jak przeżył pożar? Co tu robił? Czy szukał swojej córki? Jeśli tak to czy powinna go powstrzymać? Jedyne czego była pewna to tego, że powinna ją jak najszybciej znaleźć i ostrzec. Już z tą myślą chciała pomknąć za nim, lecz powstrzymało ją otwarcie drzwi obok i głos dyrektora.

      – Panienka Nora, doskonale. Zapraszam, jestem wielce ciekaw, jak wam poszło na misji – powiedział, otwierając przed nią szerzej drzwi do swojego gabinetu. To stamtąd, w takim pośpiechu wybiegł niechlubny mężczyzna.

      Nie mając innego wyjścia, weszła do środka. Gabinet był dość niewielki, ale za to przytulnie urządzony. Ciepły żółtawy kolor ścian ładnie się prezentował wśród mebli z ciemnego drewna. Oprócz regałów z książkami i szafek na dokumenty stało tam też schludne biurko oraz dwa fotele po obu jego stronach. Na samym biurku prócz stert papierów i listów, znalazła się też zastawa herbaciana z jeszcze parującym napojem. W powietrzu za to unosił się lekki zapach atramentu, jak i właśnie owej herbaty ziołowej. Nora pośpiesznie zajęła miejsce na fotelu dla gościa, a dyrektor usiadł za swoim biurkiem, pozwalając sobie na łyk herbaty. Gestem dłoni zaproponował jej poczęstunek ciepłym napitkiem, ale Nora pokręciła tylko głową, odmawiając.

      – Jeśli mogę spytać, to co tutaj robi ojciec Oksany? – odezwała się szybko, nim sam zdążył o cokolwiek zapytać.

      – Przyszedł po nią – odparł dyrektor z niezachwianym spokojem, dmuchając lekko na herbatę, by nieco ją ostudzić.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz