Rozdział 27. Od ostrza do kłów.

24 7 33
                                    


Reszta dnia przebiegła tak jak im to zapowiedziano. Musieli sprzątać. Każda z drużyn tak jak przy łapaniu zmor, tak też i tym razem otrzymała swój przydział. Już na początku profesor Cyryl ich zapewnił, że póki nie będzie błyszczeć w cały ośrodku, nie mają co liczyć na kolację, czy sen.

       Nora razem z resztą drużyny numer cztery, doprowadzali do porządku jedną z sal wykładowych. Nasączyła ścierkę w wiadrze z wodą i szczypiącym płynem, by kolejny raz przetrzeć nawarstwioną kurzem półkę. Drugie wiadro miały w posiadaniu Oksana z Kalidą, były w trakcie mycia jednej z ławek. Alanowi za to przypadła miotła. Gdy ją dostał, zrobił minę, jakby zamiatanie podłogi było jego szczytem marzeń. Zabrał się do pracy, pogwizdując wesoło. Dziewczyny widząc jego zaangażowanie, nie mogły pozostać gorsze. I tak zwykłe porządki zmieniły się w nieszkodliwe zawody w to, kto lepiej do czyści przydzieloną część.

       Nora ponownie namoczyła ścierkę, zmywając zgarnięty nią lepki brud. Z zadowoleniem dostrzegła, że woda w wiadrze przybrała smolisty odcień, a dno nie było już widoczne.

       – Pójdziemy wymienić wodę – oświadczyła Kalida, czytając jej w myślach. Złapała za jedno z wiader i oczekująco spojrzała na Oksanę.

       – Niech ci tam będzie – odparła tamta, wzdychając i przejęła wiadro Nory.

       Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, w pokoju ponownie zapadła cisza. Przerywana jedynie szuraniem włosia miotły o drewnianą podłogę. Nora spojrzała na swojego towarzysza, który dalej nie tracił zapału do swojej pracy.

       – Może porozmawiamy, o twoim problemie? – zaproponowała. Chłopak jakby go zaczarowano, znieruchomiał na jej słowa.

       – Myślisz, że zwykła rozmowa pomoże? – spytał bez przekonania.

       Jak tylko rozmowa schodziła na jego lęki, momentalnie uśmiech znikał mu z twarzy. Niezrażona tym Nora, usiadła na jednym z krzeseł i poklepała drugie stojące obok. Zachęcony tym gestem, odłożył miotłę. Dołączył do niej, wyprostowany jak struna.

       – Więc... Jak do tej pory radziłeś sobie ze strachem?

       – Nie wiem, w innych przypadkach strach mnie nigdy nie paraliżował. Dopiero ze zmorami mam ten problem – odparł, wzruszając sztywno ramionami.

       – A czego dokładnie wynika ten strach? Boisz się śmierci?

       – Nie bardziej niż inni...

       – Więc, skąd to się wzięło? – dopytywała, tracąc powoli cierpliwość, do jego niezbyt pomocnych odpowiedzi. Niby chciał pomocy, ale wcale jej to nie ułatwiał.

       – Sam nie wiem! Nie potrafię tego wyjaśnić! – podniósł głos, unosząc ręce nad głowę.

       Ona za to westchnęła zrezygnowana. Coś jej podpowiadało, że przyjaciel nie mówi jej całej prawdy. Mimo to nie zamierzała naciskać. Sama miała własne sekrety, którymi nie chciała się z nikim dzielić.

       Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystkie zawieszone na ścianach obrazy oraz mapy zostały zdjęte, by mogli je wyczyścić z kurzu. Stały teraz pod jedną ze ścian, czekając, aż znowu zawisną na swoich miejscach. Na większości znajdowały się obiekty jego lęków.

       – Mamy w tym pokoju mnóstwo wizerunków zmor, czy one też cię przerażają? – Ponowiła próbę. Licząc, że może tym razem wyciągnie z niego jakąś przydatną informację.

       – Nie, nie boje się, póki nie spojrzę żywej w oczy!

       – Więc nie patrz im w oczy – wtrącił się kolejny głos.

Otchłań PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz