Rozdział 14

315 23 0
                                    

Claire

Dni wakacji i przerwy od studiów mijały mi nieubłaganie szybko. Nim się obejrzałam z piątku zrobiła się sobota, a z soboty niedziela. Miło spędziłam dzień z Xavierem i zaczynałam czuć, że między nami tworzy się jakaś więź.

Wiedziałam, że chłopak będzie się absolutnie wypierał tego, że miło spędza mu się ze mną czas. Ale wolałam o tym nie myśleć. Chciałam cieszyć się tymi momentami, w których był przy mnie i miło spędzał ze mną czas. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że gdy tylko wszystko zdołam mu przypomnieć, on znów odejdzie.

Jakaś złudna nadzieja, która zdążyła we mnie zakiełkować, podpowiadała, że może tym razem Xavier zostanie. Nie pozwalałam, aby zdrowy rozsądek zdominował ten cichy szept w mojej głowie.

Zwlekłam się z łóżka i poszłam pod zimny prysznic. Słońce w Panama City grzało od samego rana, powodując niebywałą duchotę na zewnątrz. Wyjrzałam przez okno, gdzie spotkałam się z nieprzyjemnym dla mnie widokiem. Ciemne chmury kłębiły się nad miastem, a to zwiastowało tylko jedno - burzę.

Burzę, która była moim największym wrogiem. Zmorą i koszmarem, który powodował, że rankiem budziłam się zlana potem. Nienawidziłam burzy. Mogłabym znosić wszystko. Użądlenie osy, deszcz, grad, atak kosmitów, ale nie burzę. To było dla mnie coś traumatycznego.

Przełknęłam ciężko ślinę, przygryzając dolną wargę i próbując pozbyć się myśli o nadchodzącym zjawisku, weszłam pod chłodny strumyk wody. Moje ciało pokryła gęsia skórka, a w lustrze odbijała się moja sylwetka.

Blizny na udach szczególnie przykuły moją uwagę. Była to część mnie. Taka cząstka, której się wstydziłam. Bałam. Nie lubiłam wracać do okresu czasu sprzed dwóch lat. To był dla mnie strasznie ciężki okres, i gdy Dustin mówił, że tylko on wszystko wiedział, mylił się, a mnie dopadały wyrzuty sumienia.

On wcale nie wiedział tak wiele. Nie wiedział, że każdej nocy, gdy on spał, ja płakałam i cierpiałam na bezsenność. Nie wiedział, że gdy on przeżywał swoje małe piekło w domu, ja topiłam się we własnej krwi.

Rany na moich nogach były różne. Niektóre były większe, szersze, rozległe, a niektóre mniejsze, węższe, mniej widoczne. Nikt nigdy ich nie widział. Nikt nigdy się o nich nie dowiedział i tak miało już pozostać. To był mój sekret, o którym wiem tylko ja i dziewczyna, którą byłam dwa lata temu.

Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i delikatnie osuszyłam uda, które nagle zaczęły mnie koszmarnie piec. Zupełnie tak jakby rany, które już się zagoiły, otworzyły się wraz z powrotem Xavier'a. Chciałam je na nowo zakleić. Ale jednocześnie byłam gotowa cierpieć dla niego.

Bo czasami miłość bywa bolesna.

Ubrałam się w swój biały komplet, który składał się z krótkich, ale zakrywających rany spodenek i cienkiej bluzy bez kaptura. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, aby swobodnie opadały na moje ramiona. Nie malowałam się, w żadną niedzielę tego nie robiłam.

Zeszłam po schodach na dół, próbując nie patrzeć w widoki za oknem. Jednak moje oczy mimowolnie tam mknęły. Bywałam masochistką.

— Cześć, córcia — usłyszałam zachrypnięty głos taty, a po chwili wyłonił się zza blatu w kuchni. — Głodna?

Pokiwałam głową, szeroko otwierając oczy. Usiadłam na krzesełku przy blacie i oparłam brodę na dłoniach, patrząc na mojego ojca. Pomimo tego, że miał już ponad czterdzieści lat, absolutnie tak nie wyglądał. Jedynie zdradzało go kilka siwych włosów. Byłam niemalże pewna, że w pracy żadna kobieta nie może od niego oderwać wzroku. Dziwiło mnie to, że wciąż nie rozwiódł się z moją mamą. Byłam ciekawa, czy wciąż darzy ją jakimiś uczuciami.

Ethereal DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz