Claire
Koncerty i trasa mijały mi jak za pstryknięciem palca. Nim się obejrzałam całe stany leżące na wschodzie były za nami, a przed nami zostały tylko te zachodnio południowe. Każdy koncert był na swój sposób wyjątkowy.
Na pierwszym się stresowałam, choć tak naprawdę nie miałam nawet czym. Jednak oglądając całe zdarzenie zza kulis, wszystko było inne. To ile nerwów tam jest, stresu, krzyków i motywacyjnych mów, gdy Xavier zaczynał twierdzić, że nie da rady.
Może wydawać się to dziwne, że chłopak, który ma za sobą mnóstwo koncertów, zaczyna w siebie wątpić chwilę przed występem. Jednak stres potrafi zrobić z ludźmi wszystko. Potrafi zniszczyć pewność tych osób, które mogą się wydawać niezniszczalne. Z każdym kolejnym koncertem, docierało do mnie, że ja naprawdę tutaj jestem. Że jestem z Xavierem praktycznie codziennie w innej części Ameryki i spełniam swoje małe marzenia.
Uważam, że emocje, które dane mi było doświadczyć, gdy podczas koncertu w Michigan Xavier zaprosił mnie na scenę, a ja w zwykłych jeansach i rozwalonym koku wyszłam przed tysiące ludzi, są nie do opisania. Ten moment, gdy sama twoja obecność potrafi doprowadzić ludzi do pisku i płaczu ekscytacji. Ta chwila, w której Xavier śpiewając kawałek swojej piosenki, którą zadedykował mnie, patrzył mi prosto w oczy i mocno trzymał za dłoń, jest moją ulubioną, którą zabiorę do grobu i jeszcze dalej.
Prawdę mówiąc każdą chwilę spędzoną z tym Xavierem zabiorę na drugi świat, ale ta, akurat ta chwila, jest tą najpiękniejszą. Jest po prostu taką naszą.
— Jakie plany na dziś zakochańcy?! — do naszego pokoju wparował Josh, ubrany w lnianą koszulę i białe spodenki.
— Udawaj, że śpisz — zaspana chrypka Xavier'a miło połaskotała moje ucho.
Poprawiłam swoją głowę, aby wygodniej ułożyć się na klatce piersiowej bruneta. Uśmiechnęłam się pod nosem i przymknęłam od nowa powieki. Josh westchnął głośno, a po chwili jęknął, jakby ktoś obdzierał go ze skóry.
— No dalej — powiedział, rzucając w nas jedną z poduszek, które wylądowały na podłodze. — Wszyscy sobie gdzieś poszli, a mnie zostawili jak jakąś czarną owcę. — Dodał smutnym tonem, jednak zamiast wzbudzić we mnie litość, zachichotałam.
— Bo jesteś czarną owcą — prychnął Xavier, wciąż nie otwierając oczu.
Zachichotałam, otwierając leniwie oczy, jednak od razu pożałowałam, bo dostałam w twarz poduszką, z której wypadły pióra. Odkaszlnęłam, czując jak do buzi wpadły mi niechciane brudy.
— Za co ja?! — krzyknęłam, odrzucając poduszkę w stronę Josha.
— Bo nie chcesz wstać i iść ze mną gdzieś! — krzyknął, rzucając we mnie tą samą poduszką co wcześniej.
Chłopak po kilkuminutowej walce na poduszki, podczas której zmiażdżyłam chyba każdą część ciała Xavier'a, a on wciąż nie wstał, rzucił się na łóżko z przeciągłym jękiem. Blondyn zakrył swoją twarz poduszką i wyrzucał w niej wszystkie wiązanki jakie tylko był w stanie wymyślić w przeciągu paru sekund.
— Wy bezduszni padlinożercy! — krzyknął, wgniatając twarz w poduszkę.
— Odezwał się ten co żre liście — prychnął Xavier, obracając się na drugi bok, tym samym wypinając w naszą stronę dupę.
— A wiesz co? Zamknij się ty... ty... łajdaku bez serca! — obronił się Josh, wyrzucając poduszkę prosto w gołe plecy Xavier'a.
W pokoju rozległ się donośny chłop bruneta, a po chwili i mój. Josh stał jak osłupiały z wciąż wytkniętym palcem wskazującym w naszą stronę. Zmarszczył zabawnie czoło i wyglądał teraz jak postać niejednego memu. Brzuch zaczął mnie boleć od ciągłego, nieustającego śmiechu.
![](https://img.wattpad.com/cover/335952728-288-k176731.jpg)
CZYTASZ
Ethereal Destiny
Любовные романыKażdy z nas kiedyś przeszedł przez coś, co go doszczętnie zniszczyło. Jeśli nie, to najgorsze przed tobą. ;) fragment książki: - Dlaczego mnie nie pokochasz? - Bo nie jesteś nim.