Claire
Usiedliśmy na piasku, który przyjemnie łaskotał mnie w bose stopy. Na plaży byliśmy kompletnie sami, przez co czułam, że to nasza chwila pełnej prywatności, w której jedynym świadkiem jakiegokolwiek zdarzenia może być tylko Słońce.
Oparłam głowę o silne ramię Xavier'a i wpatrywałam się beztrosko w słońce, które powoli zachodziło już za horyzont. Nie miałam pojęcia kiedy zleciał ten cały czas, który tutaj siedzieliśmy, ale miałam wrażenie, jakby czas przelatywał mi między palcami.
— Xavier?
— Tak, ślicznotko?
Ciepło osiadło na moim sercu.
— Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest być na przykład komarem? Albo muchą? — zapytałam, na co chłopak cicho się zaśmiał. — Jakby no fascynuje mnie to, że taka mucha żyje może pięć minut, a komar nawet mniej, bo zaraz ktoś go chlaśnie ręką. Nie interesowało cię kiedyś jak to jest?
— Zaczynam mieć wrażenie, że stajesz się coraz dziwniejsza — odpowiedział brunet, kojąco zaczesując moje włosy za ucho.
— Albo jakie to uczucie, jak dowiadujesz się, że tak naprawdę twoje życie to książka, ale tak bardzo się w nią wczytałeś, że masz wrażenie jakbyś to ty był jej bohaterem.
— Masz bujną wyobraźnię, kochanie — wyszeptał, składając na moim czole pocałunek. — Jednak mam wrażenie, że to na pewno nie jest fikcja. Moje uczucia są zbyt pewne, aby to było tylko parę literek. My istniejemy naprawdę, Claire.
My. Poczułam jak na te słowa w moim brzuchu wzlatuje stado motyli, a serce wybija zabójczo szybki rytm. Moje ciało w obecności tego chłopaka samo mnie oszukiwało.
— Wiesz, że to nie koniec prezentów?
Odsunęłam się od chłopaka i zmarszczyłam pytająco brwi. Xavier puścił nasze złączone ciągle dłonie i wstał, otrzepując swoje spodnie od piasku. Pociągnął mnie za rękę, a ja z uśmiechem, który od rana nie opuszczał moich ust, wstałam i ustawiłam się przodem do wiatru, który rozwiał moje włosy w różne strony świata.
To była chwila tak beztroska i piękna. Warta zapamiętania, aby opowiadać ją wnukom na starość. Chwila tylko nasza, taka której nikt inny nie będzie miał. Chwila, którą musiałam zapisać w swojej głowie na wieki, aby zabrać ją do grobu i pamiętać po drugiej stronie. Moment, w którym ja i Xavier, zmieniliśmy się na jedność. Bo teraz byliśmy tylko my, wspólnie, razem. I teraz nawet śmierć miała nas nie rozłączyć.
Xavier wyciągnął z kieszeni spodni jeden kartonik, który po chwili otworzył, wyciągając z niego łańcuszek. Jednak to nie był zwykły łańcuszek. Na samym jego środku znajdowała się połówka serduszka z lego w kolorze jasnego błękitu. Jego połowa była tak wyprofilowana, że wyglądało to jakby ktoś był posiadaczem drugiej części. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy chłopak wyciągnął spod koszulki łańcuszek z drugą połówką serduszka.
Miałam wrażenie jakby kolana mi zmiękły i gdyby nie bliska obecność Xavier'a, upadłabym prosto na miękki piasek.
— Ten łańcuszek oznacza, że nieważne gdzie będzie jedno z nas, drugie zawsze będzie wiedziało, że ma do kogo wracać — wyjaśnił brunet, odsłaniając moje włosy tak, aby założyć mi łańcuszek na szyję. — One się łączą, zobacz.
Przysunął swoją połówkę serduszka do mojej i przypiął je do siebie. Poczułam jak łzy kręcą mi się w oczach ze wzruszenia, bo nie spodziewałam się, że Xavier jest w stanie wymyślić coś tak cudownego, sentymentalnego i tak bardzo odpowiedniego dla naszej dwójki. Bo ten łańcuszek był po prostu idealny dla nas.
CZYTASZ
Ethereal Destiny
RomantizmKażdy z nas kiedyś przeszedł przez coś, co go doszczętnie zniszczyło. Jeśli nie, to najgorsze przed tobą. ;) fragment książki: - Dlaczego mnie nie pokochasz? - Bo nie jesteś nim.