Rozdział 14

63 1 0
                                    

Gdy dojechałam do bazy wjechałam do windy i zjechałam nią na dół. Całą rękę miałam zakrwawioną. Wysiadłam z auta.


-O kurwa-krzyknął Jaxon

-Jak ładna to pozdrów-puściłam mu oczko

-Co się stało-zapytała Mia podchodząc do mnie

-Mały postrzał, chłopacy wyciągnijcie pocisk, jest w siedzeniu-powiedziałam i  poszłam z Mią w stronę dużego stołu.


Usiadłam na nim a Mia oglądała ranę. Nie było tam pocisku czyli cały był w siedzeniu. Zrobiła mi opatrunek i mogłam iść do reszty. Jednak nie było mi to dane bo podszedł do mnie Beau.


-Co się stało, piękna-zapytał


Nic mu nie odpowiedziałam tylko odwróciłam głowę na bok żeby nie musieć na niego patrzeć.


-Teraz nie będziesz się do mnie odzywać-powiedział, złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę

-Nie mamy o czym gadać-wydusiłam przez zęby.


Przez to co się stało nie umiałam z nim teraz 'normalnie' rozmawiać. Fakt to może trochę dziwne że najpierw gadamy, robimy naleśniki i rzucamy się żarciem a potem nie chcę z nim gadać ale cóż taka już jestem. Nie chciałam mu patrzeć w oczy. Nie teraz.


-Co ty myślisz? Że mogliśmy się przepierdolić i teraz mam spadać-mówił nadal trzymając mnie za podbródek

-Słucham? A co ty sobie myślisz? Że mogłeś mnie przepierdolić i teraz ma być wszystko ok? No chyba cię pojebało. Równie dobrze mogę oskarżyć cie o zgwałcenie mnie.


Rozejrzałam się dyskretnie po garażu. Jestem w czarnej dupie. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i niego. No zajebiście.


-Wiem że tego chciałaś-o nie, teraz to przegiął

-Nigdy nie myślałam że jesteś takim...

-Sexownym i najlepszym w łóżku przystojniakiem?

-...Egoistom i skurwysynem.


Spojrzałam na drzwi windy które się otworzyły. Wyszli z niej wszyscy. Wyrwałam się Beau'owi i ruszyłam w ich stronę. Gisele usiadła na masce jednego z BMW a Han majstrował coś przy lusterku tego samego auta. Usiadłam obok Gisele.


-To szaleństwo. Nie jesteśmy w Brazylii.Teraz mamy latające samochody? Jakiś James Bond? To nie nasz styl-narzekał Roman

-Wyluzuj, biadolisz jak Scooby-Doo. " To nie nasz styl..."-Powiedział Tej udając wycie psa i przedrzeźniając tym Romana

-Kiedy kumpel do ciebie strzela to znak że trzeba spierdalać. Musimy stąd wiać. To mogło być moje czoło-kłócił się Rome

-Nie. Twój łeb jest o wiele większy-powiedział Tej i odszedł


Parsknęłam śmiechem tak jak Gisele i Han. Roman zaczął macać swoje czoło.


-Jak ręka-zapytała Gisele

-Bywało gorzej, jest ok.

Ride or DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz