Rozdział 22

39 1 0
                                    

-Dzień dobry pani Marleno-powiedział ochroniarz gdy zaparkowałam na podjeździe

-Dzień dobry-rzuciłam- Justin chodź.

Weszliśmy do domu i pokierowano nas do biura. Weszliśmy do pomieszczenia jednak Justin oczywiście zaczął odwalać cyrki.

-Siadaj-poprosiłam go

-Nie-przycisnął mnie do ściany-powiedziałaś że zrobimy coś co lubię-wyszeptał mi do ucha i przygryzł je.

Spojrzałam na Scott'a. Jego mina mówiła coś w stylu 'dobry argument', odpowiedziałam mu miną 'no widzisz'. Zgięłam kolano i kopnęłam Justina, następnie odwróciłam go i skrzyżowałam jego ręce z tyłu.

-Oj wybacz, myślałam że lubisz siedzieć. Siadaj na dupę i się nie ruszaj-warknęłam a on posłuchał. Usiadłam- no to co tam-zwróciłam się do Scootera

-Miałaś już trening z tancerzami?

-Noo...

-I?

-W miarę,a właśnie, załatwiłam Nick'a, pomoże mi...

-Miło...A dzwoniłaś już o coś?

-Bez przesady... jeszcze nie... ale wiem, zrobię to potem.

-Zmieniłaś coś?

-Też jeszcze nie. A powiedz mi kiedy będzie rozstawiona scena?

-4 dni przed koncertem a co?

-Tak myślałam, Muszę przenieść się z nimi na scenę przecież. Dobra to co masz dla mnie?

-To-wskazał na 2 wielkie pudła

-Coś jeszcze?

-Na razie nie...

-Ok, to ja to pójdę zanieść do auta a ty pogadaj z nim. Słyszysz Justin?!

Wzięłam pudła i poszłam.

*Justin's POV*

Scooter zaczął pierdolić o jakiś bzdurach dotyczących koncertu. Ale co mnie to obchodzi?! Lena powiedziała że pomoże to niech ona się tym zajmie, mnie to nie obchodzi...

-Justin słuchasz mnie?!

Spojrzałem na ścianę na której wisiało nasze wspólne zdjęcie. Całej ekipy przed koncertem. I to nie jedno. Z zamyśleń wyrwał mnie huk. Odgłos strzału.

-Lena-krzyknąłem i zacząłem zbiegać ze schodów na dół odblokowując broń.

Wybiegłem na dwór. Lena strzelała do jakiegoś faceta w kominiarce, który odjeżdżał na motorze.

-Lena wszystko ok-zapytałem gdy byłem już koło niej

-Tak, tak. A wam nic się nie stało?

-Nie, wszystko dobrze-przytuliłem ją

-Nic się wam nie stało-zapytał Scooter

-Lena, ramię.

-Kurwa, znowu?!

-Chodźcie, zrobię ci opatrunek-zaproponował Scoot

*następnego dnia rano*

*Marlena's POV*

Na szczęście rana nie jest taka jak wtedy. Mam tylko przeciętą skórę. Nic takiego... Po spotkaniu u Scootera pojechałam po ubrania do stylistek. Obiecały pomoc jeśli tylko będzie potrzebna. Obudziłam się o 4. Okazało się że nikt nie śpi. Czemu? Nie wiem. Zeszłam ubrana na dół. Torbę rzuciłam przy wyjściu. Weszłam do kuchni żeby zrobić śniadanie.

Ride or DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz