*POV LEVI*
Przez długie godziny siedziałem skulony pod łóżkiem szpitalnym i trzymałem za nadgarstek Norę, pilnując jej tętna. Miałem schowaną głowę w kolanach i jakoś próbowałem dojść do siebie. Ale nie potrafiłem, byłem tak zmęczony psychicznie i fizycznie, że nic nie rozumiałem. Siedziałem więc po prostu otumaniony, co jakiś czas lekko przysypiając. Wciąż czułem klejącą się krew do mojego ciała, ale nie miałem siły żeby nawet podejść do jakiegoś zlewu i zmyć ją chociażby z rąk i twarzy. Poza tym nie chciałem puszczać nadgarstka Nory nawet na sekundę. Pilnowałem jej tętna, siedząc na podłodze i drżąc od zimna kafelków.
Straciłem rachubę czasu. Kilka godzin wcześniej przerażony Calcium wpadł do sali operacyjnej i coś krzyczał, ale nie potrafiłem nic przyswoić. Aiko szybko wybiegł z pokoju wraz z lekarzem, zostawiając mnie samego z dziewczyną. Nie miałem na nic siły. Nie potrafiłem sensownie myśleć. Byłem wykończony w każdym aspekcie. Przeszedłem już dzisiaj chyba przez wszystkie załamania. Prawie straciłem osobę którą kocham, sam prawie umarłem w walce i... no właśnie co to było? To coś w Norze? Nawet nie chce o tym myśleć.
Minęły długie, bolesne dla mnie godziny, gdy w końcu drzwi od sali się otworzyły. Stanął w nich mój oddział, Hange, Moblit i Erwin. Spojrzeli na mnie jak na trupa.
-Ja pierdole, zmyj z siebie tą krew. - szepnęła Hange.
-Wyglądasz jakbyś sam się miał za chwilę położyć do grobu. - dodał Moblit. Nie zareagowałem na nich, nadal kuląc się pod łóżkiem i nie puszczając nadgarstka dziewczyny.-Żyje? - spytał zestresowany Armin. Skinąłem lekko głową.
-Przez chwilę nie oddychała, ale już jest dobrze. - odpowiedziałem. Miałem wysuszony, nieobecny głos. Wszyscy patrzyli się na mnie i śpiącą dziewczynę w ciszy. Mój oddział nie wiedział co powiedzieć.
-Levi... słyszałeś.... - zaczęła niepewnie Hange. Spojrzałem na nią pytająco. Kolejne złe wieści? Ile ich jeszcze będzie?
-Equm stracił stopę. - powiedziała brunetka, na co mój żołądek się skręcił ze stresu. Ja pierdole. Czyli z tym przybiegł spanikowany Calcium. Ile jeszcze krwi dzisiaj na nas wszystkich spadnie? Nie wytrzymam już chyba więcej.
-Trzyma się jakoś? - spytałem zmęczony.
-O dziwo śpi spokojnie jak dziecko. - odpowiedział Connie. Odmiana od nieprzespanych ćpuńskich nocy. Zapadła smutna cisza. W końcu Erwin wygonił wszystkich ze środka i zamknął drzwi, opierając się o nie.-Misja zakończona sukcesem, wszyscy dezerterzy zostali zabici. Byliśmy już nawet w bazie, przyniosłem ci czyste ubrania. - powiedział blondyn, pokazując pakunek w ręce.
-Dzięki. - mruknąłem zachrypiałym głosem. Schowałem ponownie głowę w kolana.Erwin westchnął.
-Levi, najważniejsze, że żyje. - powiedział spokojnym tonem.
-Ale prawie umarła. - odparłem zmęczony. Spojrzałem w intensywnie niebieskie tęczówki blondyna. Zakotłowały się we mnie ponownie rozpacz i ból, który jeszcze nie wyszedł ze mnie po ostatnich wydarzeniach. Chociaż sytuacja była już stabilna to nadal czułem się źle i okropnie.-Aiko zszył ją jakimś cudem, rozumiesz? Przestała kurwa oddychać. Wszyscy myśleliśmy, że już nie żyje. Wiesz co kurwa przeżyłem? Mam dość, naprawdę dość tego wszystkiego. - warknąłem. Blondyn powoli do mnie podszedł i uklęknął. Położył mi dłoń na ramieniu. Nie obrzydził się, gdy jego dłoń dotknęła zaschniętej krwi na moim mundurze.
-Levi, rozumiem. Sam widziałem tą ranę, stałem za tobą w tej uliczce. - powiedział spokojnie. Jego opanowane, ciepłe spojrzenie nieco mi pomogło.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanficWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.