Rozdział 5

3.5K 235 55
                                    

Baris

Klamka zapadła. Za pięć tygodni odbędzie się ślub. Już widziałem te nagłówki w prasie: „siedemnastego czerwca Baris Harding się żeni". Szlag. Zrobię to, czego ode mnie wymagał ojciec wraz z zarządem. Nie cofnę się przed niczym, by firma była moja. Niech jednak sobie nie myśli, że moje małżeństwo będzie wyglądało jak z obrazka. Nie miałem zamiaru zmieniać swojego dotychczasowego życia.

Obrączka na moim palcu nic nie zmieni. No może poza przyjemnością uprzykrzania życia Jamie. To może być całkiem niezła rozrywka.

W innych okolicznościach nawet bym się nią zainteresował. Jamie była bardzo atrakcyjną kobietą i z chęcią bym sprawdził co się kryło pod jej ciuchami. Jej ciało było zaokrąglone dokładnie w tych miejscach, w których być powinno.

Cholera, była nieziemsko seksowana. Z chęcią posmakowałbym znowu jej ust. Były takie miękkie i słodkie. Dałbym sobie głowę uciąć, że jej się podobało. Czułem jej podniecenie.

Kurwa Baris!

Co ty pieprzysz? O czym ty myślisz? Możesz mieć takie jak ona na pęczki. Skup się na zadaniu. Szkalowałem sam siebie.

Sory, mała, nie trzeba było ze mną zadzierać. Zniszczę cię. – pomyślałem i wziąłem duży łyk whisky. Już niedługo się żenię. Z kobietą, której nie znoszę. Kontrakt został zawarty. Nie było odwrotu.

W sumie to się zdziwiłem. Myślałem, że panna Karth zażąda więcej pieniędzy, ale nie. Przeczytała kontrakt i podpisała bez słowa. Byłem, szczerze mówiąc, przygotowany na taką opcję. Jednak ona była inna. Nie chodziło jej o moją kasę. Zastanawiało mnie jedno. Była naprawdę taka niewinna czy taką zgrywała? Cóż, zapewne się niebawem o tym przekonam. Za pieprzonych pięć tygodni zostanie moją żoną.

A raczej obiektem mojej słodkiej zemsty.

Witaj, Jamie, w moim świecie. W świecie, z którego nie ma ucieczki. W świecie, w którym ja wyznaczam zasady. W świecie, który będzie twoim koszmarem.

Na te myśli uśmiechnąłem się sam do siebie. Chyba jednak jakoś przeżyję okres tego małżeństwa. Jamie będzie mi dostarczała niezłej rozrywki. Odstawiłem pusty kieliszek, zabrałem rzeczy i wyszedłem z domu. Kierowca jak zawsze na mnie już czekał.

– Dzień dobry, panie Harding – przywitał się uprzejmie.

– Dzień dobry, James, zawieź mnie do pracy. Potem pojedziesz do Prady, odbierzesz jedną rzecz dla panny Jamie i ją jej dostarczysz. – dałem wytyczne kierowcy i zająłem się przeglądaniem na tablecie porannej prasy.

– Dobrze, proszę pana – odpowiedział James.

Ledwie wszedłem do biura, pojawił się w drzwiach ojciec.

A ten czego tu tak wcześnie.

– Witaj Baris – rzekł, przyglądając mi się.

– Witaj ojcze. Co cię sprowadza od rana? – zapytałem niezbyt uprzejmie. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać i dobrze o tym wiedział.

– Chciałem się tylko upewnić, czy wszystko u ciebie w porządku.

– Od kiedy cię interesuje to, jak się czuję? – wypaliłem gniewnie.

– Baris, nie zawsze się we wszystkim zgadzamy, ale jesteś moim synem i chcę, byś był szczęśliwy – powiedział z troską w głosie.

– Tak się o mnie troszczysz, że zmuszasz mnie do małżeństwa. – Nie zamierzałem ukrywać swojej złości. Wręcz przeciwnie, chciałem, by wiedział jak bardzo byłem wściekły.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz