Rozdział 17

3.2K 247 28
                                    

Jamie

Przez kolejne dni pobytu Chole w naszym mieszkaniu Baris był niezwykle cichy. Owszem, wiedziałam, że grał swoją rolę, ale nawet gdy byliśmy sami w sypialni praktycznie się nie odzywał. Był milczący, wycofany. Kładł się do łóżka bez żadnych głupich tekstów, odwracał do mnie plecami i po prostu zasypiał. Nie wiedziałam czym spowodowane było jego zachowanie, ale wiedziałam jedno. Nie było ono naturalne.

Ciekawiło mnie skąd taka zmiana, ale nie chciałam pytać, by nie wywoływać wilka z lasu. Dopóki był cicho i nie uprzykrzał mi życia miałam zamiar cieszyć się jego brakiem interakcji z moją osobą.

W dniu, w którym matka Barisa wróciła do swojego domu postanowiłam przenieść się z powrotem do swojego pokoju. Nie zamierzałam spędzić ani jednej nocy dłużej w pokoju Barisa. Gdy tylko wrócił z pracy udałam się do jego biura, by z nim porozmawiać.

- Baris mogę na chwilę? – zapytałam wchodząc do gabinetu po uprzednim zapukaniu.

- Słucham Jamie? Coś się stało? – zapytał wpatrzony w plik dokumentów mających przed sobą.

- Nic szczególnego. Chciałam tylko byś mi dał klucz od mojego pokoju. Twoja mama wróciła do siebie, więc nie ma potrzeby bym dłużej spała w twojej sypialni. Chce przenieść swoje rzeczy i wrócić na swoje łóżko. – odpowiedziałam pewna siebie, dając mu do zrozumienia, że nie żartuje.

Wstał, bez słowa wyciągnął z szuflady w biurku klucz, który mi podał, następnie wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami i zostawiając mnie samą.

Jego zachowanie było coraz bardziej dziwne. Wcześnie nigdy nie pozwoliłby mi samej przebywać w swoim gabinecie, a teraz mnie po prostu bez słowa w nim zostawił.

Nie zwlekając wyszłam z pomieszczenia, by udać się do swojego pokoju. Idąc korytarzem usłyszałam huk zamykających się drzwi.

-Baris, Baris – wołałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza.

Mój mąż wyszedł z apartamentu niemal rozwalając drzwi. Coś ewidentnie było nie tak.

Taki już był. Nastrój potrafił mu się zmienić w sekundę. Był nieprzewidywalny, ale tym razem coś go gryzło.

Po dwóch godzinach wreszcie przeniosłam wszystkie swoje rzeczy z sypialni Barisa do swojego pokoju. Zmęczona wzięłam prysznic i położyłam się spać. Szczęśliwa, że jestem w swoim łóżku zasnęłam niemal natychmiast.

Obudził mnie w środku nocy hałas. Przewróciłam się na drugi bok, ale odgłosy nie ucichły. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, nałożyłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju.

Szłam korytarzem, gdy go ujrzałam. Podpierał się na ramieniu jakiejś rudej małpy.

Co on z nią tutaj robił? Jak mógł przyprowadzić w środku nocy obcą kobietę do domu?

- Baris? Co ty robisz? – zapytałam stając tuż za jego plecami.

Obrócił się do mnie twarzą razem ze swoją towarzyszką, która była zdziwiona moim widokiem.

- Jamie, moja żona....

- Masz żonę? – wysyczała zdezorientowana lisica.

- Jak widzisz ma – odburknęłam z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej

- Kochanie to jest Taylor. Przywiozła mnie do domu jak widzisz – wybełkotał z trudem.

- Właśnie widzę. Jesteś kompletnie pijany, zaprowadzę cię do łóżka, a ta pani może już iść – odpowiedziałam wskazując na rudzielca.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz