Rozdział 36

4.6K 263 57
                                    

Baris

5 lat później

Poczułem przypływ pożądania i bezgranicznej miłości, gdy zobaczyłem ją schodzącą po schodach.

Jamie ubrana była w krótką, wysadzaną cyrkoniami białą sukienkę do kolan. Wyglądała niczym anioł zmierzając w moim kierunku.

- Hej – odezwała się stając na przeciwko mnie z uśmiechem.

- Hej. Gotowa? – zapytałem moją żonę chwytając ją w swoje ramiona.

Jamie kiwnęła głową i trzymając się za ręce poszliśmy do ogrodu, gdzie wszyscy już na nas czekali.

Na zewnątrz stoły były przykryte białymi obrusami, na których stały świeczki o zapachu lawendy.

W głębi ogrodu na podeście otoczonym baldachimem i kwiatami lawendy czekał już na nas urzędnik.

- Jamie był w naszym życiu czas, gdy zmusiłem cię do małżeństwa. Teraz w obecności naszych najbliższych chcę w pełni świadomie odnowić z tobą przysięgę małżeńską. Pięć lat życia z tobą było pięcioma najlepszymi latami mojego życia, nawet wspominając te złe chwile. To przede wszystkim właśnie one uświadomiły mi jaką wspaniałą kobietę mam u swojego boku. Zawsze mimo wszystko dzielnie stałaś przy mnie, dotrzymując mi kroku – zacząłem słowa swojej przysięgi.

Podekscytowany, a zarazem zdenerwowany kontynuowałem dalej. – Między nami zrodziła się tak silna więź, że nic nie jest w stanie tego zniszczyć. Jesteśmy sobie przeznaczeni i wierzę w to, że każdy kolejny rok będzie wspaniały. Jesteśmy rodziną, która ma solidne fundamenty i nawet gdybyśmy mieli jakieś nieporozumienia czy kłótnie to nie ma w świecie takiej mocy, która by nas rozdzieliła. Obiecuję cię zawsze kochać, dbać o ciebie i co pięć lat odnawiać naszą przysięgę małżeńską, tak długo dopóki moje nogi stąpają po tym świecie – dokończyłem drżącym głosem.

Jamie patrzyła na mnie ze załzawionymi ze wzruszenia oczami.

- Baris, początkowo byłeś dupkiem. – zaczęła, a wszyscy zebrani goście się zaśmiali. – Jednak w głębi duszy czułam, że za tym bezwzględnym obliczem, które starałeś się pokazywać na co dzień, krył się wspaniały dobry człowiek. Dziękuję ci za zaufanie, którym mnie obdarzyłeś i za to, że otworzyłeś przed mną swoje serce pokazując jaki jesteś naprawdę. Zawsze będziesz światłem w moim życiu i wierze, że ono nie zgaśnie nigdy. Z radością będę odnawiać nasza przysięgnę małżeńską co pięć lat. – powiedziała drżącym głosem patrząc z miłością na mnie.

Widok jej ciepłych oczu bijących blaskiem nigdy mi się nie znudzi. Pokochałem Jamie jak nikogo na świecie. Jest moją bratnią duszą, moim przeznaczeniem.

Objąłem żonę w pasie przyciągając ją do siebie. Pocałowałem ją miękko, gdy ona objęła mnie swoimi ramiona owijając je wokół mojej szyi. Nasz pocałunek był delikatny i zmysłowy.

Goście zaczęli klaskać, a po chwili składali nam gratulacje. Na samym końcu podszedł do nas  tata mojej żony z Manuelą, którą poznał w szpitalu i od dwóch lat była jego żoną, a następnie moi rodzice.

Ojciec trzymał na rękach naszego kochanego synka Graysona, który niebawem będzie miał cztery lata.

- Chodź skarbie do mamy – rzekła Jamie do malucha wyciągając do niego ręce.

- Czas, by Grayson miał rodzeństwo. Co powiesz na siostrzyczkę dla naszego małego przystojniaka? – zapytałem Jamie stojąc za nią.

- Mówisz poważnie? – zapytała odwracając głowę w moją stronę.

- Mhmm – przytaknąłem uśmiechając się.

Skinęła głową w odpowiedzi szczęśliwa zgadzając się. Wiedziałem, że Jamie pragnie powiększyć rodzinę. Ja również tego chciałem, ale wstrzymywałem się z tą decyzją do czasu, aż nasz nowy dom będzie gotowy.

- Mamy wnuka, więc teraz przydałaby się wnuczka, ale poczekajcie z tym do wieczora – zażartował mój ojciec, na co Jamie lekko się zarumieniła.

Jamie

- Zatańczmy – mruknął mi do ucha Baris. Chcę z tobą zatańczyć. Tylko w ten sposób mogę cię mieć dzisiaj tylko dla siebie. – dodał owijając ciasno swoje dłonie wokół mojej talii.

- Czyżbyś był zazdrosny? – zapytał mój cudowny mąż.

- Zawsze. Kocham panią, pani Harding – powiedział Baris niskim głosem wpatrując się we mnie intensywnym wzrokiem.

- Ja też pana kocham, panie Harding – odpowiedziałam drżącym głosem, a potem nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Czas się nagle zatrzymał, a na parkiecie byliśmy tylko my. Nic innego się nie liczyło.

- Tata – wyrwał nas z transu głos małego chłopca.

Spojrzeliśmy w dół i zobaczyliśmy małe rączki wyciągnięte w górę.

- Chodź do mnie mój mały bohaterze – uśmiechnął się mój mąż biorąc Graysona na ręce.

Tańczyliśmy w trójkę szczęśliwi, że mamy siebie. Grayson był owocem głębokiego uczucia jakie nas łączyło i miałam nadzieję, że w krótce,  nasza rodzina ponownie się powiększy, a nas syn będzie miał siostrę.

**********

Rano po śniadaniu zapakowaliśmy małego do auta i pojechaliśmy na obrzeża Londynu. Wjechaliśmy przez wielką bramę i po chwili Baris zatrzymał auto przed pięknym budynkiem otoczonym zielenią i kwiatami z dużym ogrodem.

- Witaj w naszym nowym domu kochanie – powiedział mój mąż, gdy wysiedliśmy z Graysonem z samochodu. – Podoba ci się nasz nowy dom? – zapytał Baris naszego syna kucając koło niego.

- Tak – jest śliczny i duży – odpowiedział mały z entuzjazmem klaskając w dłonie.

- Cieszę się, że jesteś zadowolony, a teraz pozwól, ze coś zrobię – odparł Baris do malca puszczając mu oczko, na co ten przytaknął głową.

- Gotowa? – zapytał Baris i nim zdążyłam zadać pytanie ten wariat wziął mnie na ręce i po schodach zaniósł do domu.

- Witam pannę młodą w naszym nowym domu – rzekł stawiając mnie na nogi w holu.

- Wariat z Ciebie Barisie Harding – odparłam śmiejąc się.

- Może i jest ze mnie wariat, ale liczy się to, że kocham ciebie, a ty kochasz mnie. Ty i Grayson jesteście dla mnie najważniejsi. Żyje dla was i postaram się zawsze dać wam to, czego potrzebujecie.

- Kocham cię. Uwielbiam, kocham być twoją żoną, kocham być matką twojego dziecka – odparłam mężowi z czułością dotykając jego policzka.

- W takim razie zadbajmy o powiększeń naszego potomstwa – odparł Baris z błyskiem w oczach nie dając za wygraną.

Byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi, a myśl o powiększeniu rodziny powodowała, że przez moje ciało przeszły dreszcze ekscytacji.

Nigdy nie sądziłam, że los okaże się dla mnie taki łaskawy i znajdę szczęście, zwłaszcza u boku diabła jakim był Baris Harding.

Mimo iż nadal w interesach był bezwzględny, to przekraczając próg domu stawał się inny. Ja jako nieliczna z osób mogłam widzieć jego prawdziwe oblicze, które było pełne miłości, oddania i lojalności.

Pokochałam londyńskiego diabła bezgraniczną miłością ze wzajemnością i byłam wdzięczna losowi, że postawił tego człowieka na mojej drodze.

Miłość często odnajdzie nas tam, gdzie się jej najmniej spodziewamy.

KONIEC

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz