Rozdział 7

3.4K 228 34
                                    

Baris

Stałem w biurze przy oknie trzymając w rękach czasopismo The Times. Zdjęcia z sesji zdjęciowej z Jamie widniały na pierwszej stronie. Przyglądałem im się przez chwilę z zainteresowaniem. Musiałem przyznać, że panna Khart wyglądała na nich zjawiskowo. Już nie była tą samą szarą myszką, a piękną kobietą o niesamowitej urodzie.

W innych okolicznościach był się nawet z nią przespał. Los jednak chciał inaczej. Na mojej liście wrogów widniała  z numerem jeden.

Gra się właśnie rozpoczęła Jamie. Wygrać może być tylko jeden i będę nim ja.

- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał Nick wchodząc jak burza do mojego biura.

- A powinienem? - zapytałem oschle swojego przyjaciela.

Wiedziałem doskonale o co mu chodziło, jednak nie zamierzałem wdawać się z nim w żadne dyskusje na ten temat.

- A nie masz? Prawie się kawą oplułem, gdy zobaczyłem zdjęcia z twojej sesji zaręczynowej. Twojej. Wielki Baris Harding pokazuje światu swoją narzeczoną. Z początku myślałem, że to jakiś pieprzony żart, ale uświadomiłem sobie, że na prima aprilis na późno. Więc? Skąd się wzięły całe te zaręczyny? – paplał jak najęty. Był podekscytowany jakby wygrał co najmniej wielomilionowy los na loterii.

- Wszystko już wiesz. Żenię się. Nic wielkiego. – odpowiedziałem siadając na fotelu na biurkiem.

- Nigdy nie wspominałeś, że spotykasz się z jakąś laska na poważnie. – drążył temat dalej. – Odwieczny kawaler, diabeł Londynu usidlony. Stary nadal jestem w szoku. Uszczypnij mnie, bo nie wierzę – śmiał się rozsiadając się wygodnie po drugiej stronie biurka.

- Powiedziałem ci wyraźnie, że nie ma o czym rozmawiać, a jak nie przestaniesz drążyć to wykopie cię stąd na zbity pysk . Więc jak chcesz tutaj dalej siedzieć to się zamknij – odpowiedziałem wkurzony dając mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru dłużej ciągnąć tej bezsensownej konwersacji.

Jeszcze chwila, a poniesie mnie i wykopie go z mojego gabinetu i huj mnie to obchodzi, że to mój najlepszy kumpel.

- Kurwa Baris, nie rób sobie jaj! Dowiaduje się z pieprzonej gazety, że się żenisz, gdy nawet nie wiedziałem, że masz pannę, a co dopiero narzeczoną i mówisz, że to nic takiego. Od kiedy jesteśmy kumplami co? Od dziesięciu lat, a nigdy nie było między nami tajemnic. Tak traktujesz przyjaciół? O nieeee, nie wywiniesz się tak łatwo. Nie wyjdę dopóki nie powiesz mi skąd wziął się ten pomysł ze ślubem – rzekł wzburzony wygrażając mi palcem.

Wiedziałem, że Nick to twarda sztuka i tak szybko mi nie odpuści, ale nie chciałem rozmawiać o takich sprawach w biurze. Gumowe ściany są wszędzie, niejedna osoba w tej firmie dałaby się pokroić za to, by znaleźć na mnie jakieś brudy.

- Nick, to nie czas i miejsce na takie rozmowy. Poza tym mam dużo pracy – oświadczyłem nie odrywając nosa od dokumentów.

- W porządku. W takim razie o dwudziestej w klubie Devils. Odmowy nie przyjmuje. - poinformował wstając.

- Dobra o dwudziestej, a teraz spadaj. Mam dużo pracy.

Wielka mi też sensacja. Jakbym to ja jedyny na tym pierdolonym podołku się żenił. Nie rozumiałem o co tyle szumu. Postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy. Miałem masę dokumentów do przejrzenia, a to nie było na tyle istotne, bym się odrywał od roboty.

Niestety upragniony spokój nie trwał długo. Machina ruszyła i lawina zwana sensacją moim ślubem była nieunikniona.

- Tak tato? – odezwałem się odbierając niechętnie telefon. Domyślałem się co było powodem, że dzwonił. Sam chciał tego małżeństwa, więc nie powinno go to dziwić.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz