Rozdział 8

3.3K 222 31
                                    

Jamie

Nadszedł dzień, w którym szliśmy  z Barisem na kolacje do jego rodziców. Stresowałam się gorzej niż przed pracą magisterską na Harwardzie. Nigdy nie lubiłam przebywać w towarzystwie nowobogackich ludzi, a teraz nie dość, że miałam ich poznać, to jeszcze wkraczałam do ich świata. Nie byłam na to wszystko gotowa, ale na duchu podtrzymywała mnie jedna myśl. Mój ojciec. Był jedyną bliską mi osobą, którą miałam. Dla niego byłam gotowa na wszystko. Nawet na małżeństwo z przymusu z człowiekiem, którego nienawidziłam i to z wzajemnością.

- Wiesz już co założysz na kolacje z przyszłymi teściami? – zapytała Emily wparowując do mojego pokoju.

- Nie mam pojęcia – odpowiedziałam patrząc na stertę leżących przede mną na łóżku sukienek.

- Chyba znalazłam rozwiązanie twojego problemu – oznajmiła radosnych głosem.

- Co masz na myśli? – zapytałam odwracając głowę w jej stronę i wtedy zobaczyłam, że trzyma w rękach wielkie pudło.

- Emily, co to jest? - spytałam zaskoczona.

- Nie wiem, ale zapewne się zaraz dowiemy. Kurier właśnie chciał dzwonić do drzwi, gdy wracałam z pracy. To dla ciebie od Barisa. Czyżby nowa sukienka? – trajkotała podekscytowana jak nastolatka.

Zachowywała się tak, jakby to ona miała faceta, którego zna cały Londyn, a ona jest jego księżniczką. Tylko dlaczego mnie to nie bawiło. No tak. Nie wychodziłam za mąż z miłości i nie byłam Emily.

- No dalej, odpakuj, jestem ciekawa co ci kupił – klaskała w dłonie z podekscytowania jak mała dziewczynka, która cieszy się z prezentu na urodziny.

Otworzyłam pudło, a na jego dnie znajdowała się czarna sukienka na ramiączkach przeszywana srebrną nitką. Połyskiwała od padającego na nią światła przez okno w sypialni. Obok sukni było mniejsze pudełko. Znajdowały się w nim czarne sandały na szpilce przewiązywane nad kostką.

- Jamie ona jest piękna. Musisz ją natychmiast przymierzyć – powiedziała Emily wyciągając strój z pudełka.

Wzięłam niechętnie od niej suknie i buty i poszłam do łazienki się przebrać. Suknia była piękna, idealnie na mnie leżała, dopasowywała się idealnie do ciała, a buty były jej uzupełnieniem....ale była strasznie krótka.

- Idziesz już? Chodź wreszcie, bo umieram z ciekawości – wołała zniecierpliwiona dziewczyna.

Wyszłam z łazienki, by pokazać się przyjaciółce. Na mój widok zaniemówiła. Wiedziałam, że suknia zrobiła na niej wrażenie. Tylko na niej.

- Co się tak patrzysz? Igłę połknęłaś, że się nie odzywasz? – spytałam czując narastającą we mnie frustrację.

- Po prostu odebrało mi mowę. Wyglądasz w niej obłędnie. Baris na twój widok oniemieje – oznajmiła krążąc wokół mnie.

- Chyba żartujesz Emily. Ta suknia jest strasznie krótka. Ledwie zakrywa mi tyłek. Do tego mam gołe plecy. Nigdzie się w niej nie wybieram. – oświadczyłam kierując się w stronę łazienki, by ściągnąć ją z siebie jak najszybciej.

- Jamie chyba trochę przesadzasz. Owszem jest krótka, ale tobie ona pasuje. Masz idealną figurę i nie masz się czego wstydzić. Zobaczysz, powalisz wszystkich na kolana.

- Taaa, jakby mi na tym zależało. Chce tam iść, by mieć to z głowy i wrócić. – odburknęłam, gdy usłyszałam jak dzwoni mój telefon.

Podeszłam do komody, podniosłam go i zobaczyłam, że dzwoni Baris. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim, ale wiedziałam, że musze odebrać.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz