Rozdział 22

2.9K 248 16
                                    

Jamie

Obudziłam się rano rozglądając po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju, chociaż wydawało mi się, że przysnęłam w salonie na kanapie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że dochodziła godzina siódma. Cholera za chwilę śniadanie, a ja jeszcze w łóżku. Tylko jak ja się tutaj znalazłam i dlaczego Lucinda nie przyszła mnie obudzić. Zwykle, gdy zdarzyło mi się przysnąć zawsze przychodziła mnie obudzić, bym zdążyła na czas.
Biegiem wparowałam do łazienki, wzięłam ekspresowy prysznic i ubrałam się. Wyszłam z pokoju spóźniona pięć minut. Nie było tak źle.

- Przepraszam za spóźnienie – niemal wparowałam do jadalni, ale nikogo nie było. Stół nie był nakryty, Lucindy nie było podobnie jak Barisa.

Dziwne. Odkąd jesteśmy małżeństwem zawsze jedliśmy śniadanie o siódmej, ale tym razem mieszkanie było puste. Oprócz mnie, nie było tutaj nikogo.
Skoro już wstałam postanowiłam zrobić sobie kawę i tosty. Podeszłam do ekspresu i zobaczyłam kartkę z napisanym na niej moim imieniem.

Droga Jamie.
Lucindy nie będzie do końca tygodnia, dałem jej wolne. Wyjechałem. Wrócę za parę dni.
Baris

Czytałam i nie dowierzałam. Wyjechał? Tak nagle? Bez słowa?
Czyżbym posunęła się za daleko? A jak mu coś uszkodziłam. Miałam wyrzuty, ale należało mu się. Za to jak mnie traktował, jak się mną bawił.

Przygotował sobie śniadanie i zaniosłam do jadalni. Powinnam się cieszyć z tego, że będę miała parę dni spokoju, ale czułam się jakoś dziwnie. Zawsze śniadania jedliśmy razem. To był nasz jedyny posiłek, który zawsze spożywaliśmy we dwoje.

Umówiłam się z kierowcą i koło południa pojechałam odwiedzić tatę w szpitalu. Tata przechodził intensywną rehabilitację i miał niemal wypełniony cały dzień. Nie zabawiłam u niego długo, by nie musiał rezygnować z zaplanowanych ćwiczeń, ale jego widok bardzo mnie ucieszył. Powoli dochodził do zdrowia i to nie najbardziej cieszyło.

Paraliż powoli ustępował, a rokowania były dobre. Musiał przyjmować regularnie leki i chodzić na kontrolę do lekarza. Jak dobrze pójdzie za niecały miesiąc tata w pełni siły będzie mógł wyjść ze szpitala.

Po powrocie od ojca resztę dnia spędziłam w domu oglądając Netfilxa.  Zamówiłam jedzenie z dowozem i  cieszyłam się samotnością. W końcu nie musiałam się spinać, że w każdej chwili Baris wróci do domu. Cisza zwiastowała wolność. Zamierzałam z tego korzystać.

Przed pójściem spać posprawdzałam wszystkie kąty, po drodze pogasiłam światła, a gdy przechodziłam obok sypialni Barisa przystanęłam. Zawahałam się, ale nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. W pomieszczeniu było czuć unoszący się zapach perfum Barisa. Wietwiera i imbir roznosiły się po całym pokoju.
Przypomniałam sobie dni kiedy na chwilę ta sypialnia stała się naszą wspólną.

Mimo iż między nami nic nie było, lubiłam się budzić przy Barisie, czuć bijące od niego ciepło. Wtedy chociaż przez chwilę mogłam poczuć jakbyśmy byli normalnym małżeństwem.

Rozejrzałam się ostatni raz po pokoju i poszłam do siebie.

Następnego dnia przeszukiwałam internet z ofertami pracy, wysłałam kilka maili, a potem zadzwoniłam do Emily, chcąc umówić się z nią na kawę, ale mnie zbyła twierdząc, że nie ma czasu.

Ostatnio coraz mniej czasu poświęcałysmy dla siebie. Za każdym razem, gdy proponowałam spotkanie to albo jej nie pasowało, albo po prostu nie odbierała telefonu czy nie odpisywała na wiadomości.

Tak minęły mi cztery dni. Dwa pierwsze były spełnieniem, a kolejne dwa utrapieniem.
Nie mogac zdzierzyc samotnych śniadań zaczęłam biegać rano. Tak mi się to spodobało, że postanowiłam wprowadzić to w nawyk.

Kiedyś, mieszkając jeszcze w Stanach codziennie rano biegałam. To było dla mnie jak rytuał. Bez tego nie było mowy, bym zaczęła dzień. Czasami nawet tata się do mnie dołączał i biegaliśmy razem.

Cisza zaczęła mi coraz bardziej doskwierać. Życie jest do bani, kiedy nie masz nic do roboty, tylko tułasz się z konta w kąt po domu. Gdy twoi przyjaciele nie mają dla ciebie czasu zdajesz sobie sprawę jaki ten świat może być samotny.

Zastanawiałam się co robi Baris. Gdzie jest i czy bawi  dobrze, a może tak jak mi doskwiera mu samotność.

Zajrzałam jak co wieczór do pokoju Barisa. Okrążyłam łóżko i usiadłam na jego skraju w miejscu, w którym nie tak dawno jeszcze spałam. Tęskniłam za nim. Wołałam kiedy tu był i się nawet kłóciliśmy niż miałam siedzieć bez końca w pustych ścianach. Brakowało mi go, naszych wspólnych śniadań i utarczek. Zastanawiałam się czy kiedykolwiek uda nam się dogadać.  Chciałam, abyśmy zostali chociaż przyjaciółmi i przestali skakać sobie do oczu.

                  Baris

Zaszyłem się w domku na północy Anglii. Potrzebowałem nabrać dystansu do wszystkiego i pomyśleć co dalej. Nie mogłem wybić sobie z głowy Jamie, co mnie cholernie irytowało.

Trzeciego dnia pojechałam do klubu trochę się rozerwać. Kilka drinków, klubowa atmosfera spowodowały, że w końcu przestałem się spinać. Moj wzrok przyciągnęła atrakcyjna brunetka z obfitym biustem przy barze.

- Co taki przystojny mężczyzna robi sam w klubie?  - zagadnęła cytata  której ewidentnie wpadłem w oko.

- Czekam na taką piękną kobietę jak ty – odparłem delikatnie muskając palcami wierzch jej dłoni.

- Za piętnaście minut kończę zmianę, nie będziesz musiał długo czekać. – odparła przygryzając wargi.

- Mam nadzieję – odpowiedziałem zadowolony z takiego obrotu sprawy.

Po piętnastu minutach tak jak powiedziała wyszła przebrana informując, że skończyła pracę. Zabrałem ją do swojego auta i kazałem kierowcy zawieźć się do domku.

Nie tracąc czasu już po drodze dobrałem się do Kelly, tak miała na imię laska z baru. Szybko doszła na moich palcach glosno jęczac, nie zważając uwagi na to, że nie jesteśmy sami. Gdyby nie fakt, że byliśmy już prawie na miejscu zerżnąłbym ją jeszcze w aucie.
Była cholernie gorąca i chętna.
Po wejściu do domku od razu udaliśmy się do jednego z pokoi. Bzykałem ją prawie całą noc dając upust swoim emocjom.

Rano obudziłem się z moralnym kacem.
To nie działało. Seks, kurwa nie działał, nie oczyścił mojej głowy z myśli o Jamie.

Gdy tylko skończyliśmy się pieprzyć moja frustracja powróciła i to ze zdwojoną siłą.

Nie wiedziałem co się ze mną działo. Chciałem tylko by brunetka zniknęła.

- Dzień dobry mój ogierze – odezwała się zmysłowym tonem próbując się do mnie dobrać po przebudzeniu.


- Dzień dobry, a teraz proszę cię ubierz się i wyjdź stąd. Kierowca cię zawiezie gdzie chcesz. – odezwałem się wstając z łóżka.

Dziewczyna zaczęła w pośpiechu się ubierać mrucząc coś z niezadowoleniem pod nosem. Gdy była gotowa do wyjścia zatrzymała się na wprost mnie.

- Jesteś zwykłym palantem, który tylko zalicza laski.

- Wydawało mi się, że dobrze się bawiłaś. Może i ja zaliczam laski, ale ty za to zaliczasz facetów. – oparłem z chytrym uśmiechem.

Laska próbowała mnie spoliczkować, ale byłem szybszy.

- Nie zadzieraj ze mną. Nie masz pojęcia na kogo podnosisz rękę. Tym razem zapomnę o tym, a teraz spadaj.

Nie zastanawiając się długo spakowałem swoje rzeczy, zjadłem śniadanie i udałem się w drogę powrotną do Londynu.

Odbierając multum telefonów pojechałem najpierw do firmy, co nie za bardzo mi odpowiadało, ale nie miałem wyjścia.
Z firmy wyszedłem późnym wieczorem i udałem się do apartamentu.

Było dobrze po dwudziestej trzeciej, gdy przekroczyłem próg mieszkania. Zajrzałem po cichu do pokoju Jamie, ale jej tam nie było.

Rozczarowany zastanawiając się, gdzie może być poszedłem do siebie.
Wchodząc zapaliłem małą lampkę i ujrzałam leżącą w moim łóżku dziewczynę.

Początkowo byłem zły. Chciałem ją wywalić z pokoju. Z jakiej racji tutaj w ogóle weszła. Jednak, gdy podszedłem do łóżka i zobaczyłem swoją żonę tak spokojnie śpiącą skapitulowałem. Po cichu udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic i wróciłem do sypialni. Jamie spała jak zabita. Niewiele myśląc wsunąłem się pod kołdrę starając się jej nie obudzić. Wtuliłem się w małe ciało kobiety i zaciągnąłem jej zapachem. Lawenda, ten zapach nigdy mi się nie znudzi. Uśmiechnąłem się do siebie na tę myśl.



Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz