Rozdział 18

3.1K 233 11
                                    


Baris

Wróciłem do domu z firmy szybciej. Nawaliłem poprzedniego wieczoru jak i rano i musiałem jakoś udobruchać tą małą jędze co mi się wcale nie podobało. Miała mieć piekło pod moim dachem za upokorzenie mnie, a tymczasem musiałem się przed nią korzyć. Cholerny bal. Pieprzony zarząd. Gdybym mógł to bym się ich pozbył.

Gdy wszedłem do domu, mojej żony jeszcze nie było. Pojechała do szpitala odwiedzić swojego ojca i wiedziałem, że wróci później, dzięki czemu mogłem wprowadzić bez problemu swój plan.

Postanowiłem przygotować kolację. Po drodze kupiłem potrzebne składniki i zabrałem się za przyrządzanie kurczaka. Pamiętałem, że kiedyś mimo chodem wspomniała, że uwielbia kurczaka w sosie curry, wiec skusiłem się na to danie. Miałem nadzieję, że będzie zadowolona.

Wprawdzie skręcało mnie w żołądku na myśl, że muszę Jamie prosić o przysługę, ale co się nie robi, by osiągnąć cel. Miałem tylko nadzieję, że kolacja wystarczy, chociaż po tym jak ją obrzydliwie traktowałem nie byłem do końca przekonany, ale tak naprawdę nie miałem wyjścia.

Krótko przed dziewiętnastą do domu wparowała Jamie kierując się prosto do kuchni.

- Baris? Ty w domu? Tak szybko? – zapytała zdziwiona stając w progu.

- Tak, wróciłem wcześniej. Kierowca powiedział mi, że zawiózł cię do szpitala do ojca, więc pomyślałem, że to ja dzisiaj przygotuje kolację. – odpowiedziałem siląc się na uśmiech, chociaż wcale mi nie było do śmiechu.

- To ci nowość, ale w porządku. Odświeżę się przyjdę. – odpowiedziała i poszła do siebie.

Wróciła po dziesięciu minutach. Pachniała jaśminowym żelem do kąpieli, który przyjemnie drażnił moje nozdrza.

- Pomóc ci? – zapytała stając po drugiej stronie blatu.

- Możesz przygotować stół, ja już kończę i wykładam – odpowiedziałem najłagodniej jak tylko potrafiłem. Wiele mnie to kosztowało, chociaż nie powiem. Taki spokojny wieczór, bez kłótni z nią był nawet znośny.

Jamie zaniosła talerze i sztućce, zaparzyła herbaty, a ja w tym czasie wyjąłem kurczaka na półmisek.

- Smacznego, mam nadzieję, że będzie ci smakować – odpowiedziałem, gdy usiedliśmy do stołu.

Bądź miły, pomyślałem. Nigdy nie sądziłem, że będę się musiał dla tej dziewczyny starać. Mój cel był inny. Bądź uroczy, goniłem się w myślach.

Zadawałem sobie sprawę z tego, że jeśli nie uda mi się przekonać Jamie to zatańczenia na jubileuszu to ojciec nie tylko pozbawi się fotela prezesa, ale razem z zarządem wyrzuca mnie z firmy. Praca zawsze była dla mnie na pierwszy miejscu i to się nigdy nie zmieni.

- Kurczak w curry? – zapytała zszokowana wpatrując się w posiłek.

- Dokładnie Jamie, mam nadzieję, że będzie ci smakowało – odpowiedziałem patrząc dziewczynie prosto w oczy. Myślałem, że się speszy, ale nie. Wytrzymała moje spojrzenie niczym lwica. Była harda, co mi się w niej podobało.

Kurwa, coraz częściej się łapałem na tym, że Jamie zaczyna mi się podobać i to nie tylko fizycznie. Musiałem doprowadzić swoje myśli do porządku, bo inaczej by mnie opanował frustracja. Jeszcze by tego brakowało, abym sobie włosy z głowy rwał przez kobietę zwaną moją żoną.

- To jest pyszne. Nie wiedziałem, że masz takie zdolności – powiedziała smakując kurczaka.

- To jedno z moich popisowych dań. Lubię czasami coś przyrządzić, ale nie mam zbytnio na to czasu, co chyba zresztą rozumiesz – odpowiedziałem uprzejmie zgodnie z prawdą.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz