Rozdział 9

3.5K 225 33
                                    

Baris

Na miejsce dotarliśmy w ciszy. Po tym jak zrobiłem dobrze pannie Khart żadne z nas nie odezwało się do końca podróży. Nie zasługiwała na to, bym ją pieprzył w jakikolwiek sposób, ale musiała zrozumieć, że jest moją narzeczoną. To była jedyna opcja, by to w końcu zrozumiała. Była taka podniecona. Gdy nie fakt, że jest moim wrogiem chętnie bym w niej zamoczył mojego fiuta. Jednak w tej sytuacji to nie wchodziło w grę. Niech się cieszy, że w ogóle miała możliwość doznać jakiejkolwiek przyjemności, bo niebawem już nie będzie tak miło.

- Pora wysiadać Jamie. I pamiętaj odzywaj się jak najmniej i udawaj szalenie zakochaną – rzekłem do dziewczyny, gdy podjechaliśmy pod dom moich rodziców.

Wysiedliśmy z auta, złapałem dziewczynę za rękę i poszliśmy do domu. Drzwi otworzył nam dozorca Pat.

- Dzień dobry panie Baris, dzień dobry panienko – odezwał się mężczyzna otwierając drzwi i wpuszczając nas do środka.

- Dzień dobry, rodzice w jadalni? – zapytałem nie zwlekając.

- Kolacja odbywa się w sali bankietowej proszę pana. Zaprowadzę państwa, proszę za mną – oznajmił lokaj.

- W sali bankietowej? Po co? – Nie kryłem swojego zdziwienia. – Pat dziękuję, trafimy sami - odpowiedziałem i udaliśmy się na miejsce. Coś mi mówiło, że nie spodoba mi się to co zobaczę.

Po dojściu na miejsce otworzyłem szerokie mosiężne drzwi i weszliśmy na pomieszczenia, które było ciemne. Wtem wszystkie lampy się zapaliły i wszyscy z entuzjazm krzyknęli – Niespodzianka

W pokoju było na oko trzydziestu ludzi. Czułem jak rośnie mi ciśnienie, a krew napływa do mózgu.

Co to kurwa ma być?

- Witaj kochany syneczku. Wiem, że nie przepadasz za niespodziankami, ale tym razem nie mogłam postąpić inaczej. Po publikacji waszych zdjęć telefony się rozdzwoniły. Koniecznym było wyprawienie waszego przyjęcia zaręczynowego – mówiła matka całując mnie w oba policzki.

Nie wiem czy oznajmiała mi fakt, przed którym mnie postawiła, czy tłumaczyła się.

- Mogłaś chociaż uprzedzić – oznajmiłem chłodno.

- Ty jesteś zapewne Jamie – zwróciła się do mojej narzeczonej. Miło mi cię wreszcie poznać. – przytuliła ją z taką siłą, że przez chwilę myślałem, że połamie Jamie żebra od siły tęgo ścisku.

- Mi również miło panią poznać – odpowiedziała dziewczyna.

- Chodźcie, wszyscy już czekają. Wskaże wam miejsce przy którym usiądziecie – rzekła i pociągnęła mnie za ramię.

Zanim dotarliśmy na miejsce po kolei przywitaliśmy się ze wszystkimi gośćmi. Po kilku minutach siedzieliśmy już przy stole na honorowych miejscach.

Byłem wściekły, ale za nie mogłem dać tego po sobie poznać. Nie chciałem sprawdzać przykrości rodzicielce. Tym bardziej, że ostatnio miała duże problemy z sercem. Stres mógł źle na nią wpłynąć.

Gdy zajęliśmy swoje miejsca wjechał kelner z dwupiętrowym tortem.

Wszyscy wstali śpiewając chórem głośne sto lat. Zachowywali się jakby to był ślub, a nie zaręczyny. Ta sytuacja pokazał mi jedno, że wesele będę musiał zorganizować sam. W innym wypadku matka będzie gotowa zaprosić pół Londynu.

- Gotowa na odegranie przedstawienia? – szepnąłem do ucha Jamie całując ją w policzek. Pokiwała twierdząco głową zmuszając się do lekkiego uśmiechu.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz