Rozdział 14

3K 217 13
                                    

Jamie

Gdzie byłaś? – zapytał głęboki, irytujący głos, gdy weszłam do mieszkania.

Baris stał przy windzie bacznie mnie lustrując. Biła od niego wyższość i arogancja.

Spojrzałam na niego pogardliwe i ruszyłam w kierunku kuchni. Nie miałam ochoty na kolejne potyczki słowne z jego udziałem.

Słyszałam po krokach, że szedł za mną.

Podeszłam do szafki, by wyciągnąć szklankę, gdy wnet przytrzasnął mi drzwiczkami rękę.

- Pytałem, gdzie byłaś cały dzień Jamie. Ochroniarz mówił, że wyszłaś z apartamentu kilka godzin temu – zapytał szeptem tuż przy uchu drażniąc przy tym ustami jego płatek.

Znów to robił. Bawił się mną. Wiedział jak jego dotyk na mnie działał. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się twarzą do niego.

Stał tak blisko. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.

- Spotkałam się z Emily. Coś jeszcze? – zapytałam niewzruszona.

- Mogłaś wysłać chociaż smsa. Próbowałem się do ciebie dodzwonić kilka razy, ale bezskutecznie.

- Miałam wyciszony telefon. – oznajmiłam zmuszając się do uśmiechu. – Tylko mi nie mów, że się o mnie martwiłeś – dodałam sucho, wymijając go.

- Nie skończyłem – oznajmił ciągnąc mnie za łokieć.

Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale trzymał mnie tak mocno, że nie miałam szans się wyswobodzić. Zapewne jutro będę miała w tym miejscu niezłego siniaka.

- Raczej martwiłem się o to, byś nie zrobiła niczego co może zaszkodzić mojej reputacji – rzekł z frustracją i irytacją w głosie.

- Chcąc nie chcąc tkwimy w tym bagnie, zwanym małżeństwem razem, wiec nie martw się, nie zamierzam zrobić niczego, co by mogło ci zaszkodzić. Chyba, że wyście z przyjaciółką na miasto uważasz za coś niestosownego. – odparłam beznamiętnie nie mając już dłużej ochoty na tą chorą dyskusje.

- Widzę, że musimy ustalić zasady. Nie możesz wychodzić sobie, gdzie i kiedy chcesz. Jesteś moją żoną, a to zobowiązuje – poinformował wywiercając mi spojrzeniem dziurę w głowie.

Gdyby miał zdolność zabijania ludzi wzrokiem, zapewne już nie raz bym poległa.

- Coś jeszcze? - zapytałam znudzona nie wykazując najmniejszego zainteresowania.

- Kolacja gotowa. Idź się przebierz z tego czegoś. Masz dziesięć minut. – rzekł i odszedł wymijając mnie.

Nie byłam głodna i nie miałam ochoty na jego towarzystwo. To był dopiero drugi dzień odkąd byliśmy małżeństwem, a już czułam się wyczerpana. Na samą myśl, że przede mną trzy długie lata rozbolał mnie żołądek.

Postanowiłam wziąć szybki prysznic, by się zrelaksować. Po paru minutach wyszłam z łazienki, osuszyłam się ręcznikiem. Założyłam wygodny dres, który nie był ani trochę seksowny, wręcz przeciwnie i poszłam do jadalni.

Nie miałam ochoty na towarzystwo męża, ale poznałam już trochę Hardinga i miałam świadomość, że jeśli nie zjawie się za chwilę to wparuje mi do pokoju.

Weszłam do jadalni, a Baris już siedział przy stole.

Spaghetti pachniało pysznie. Zastanawiałam się czy je zamówił, czy Lucinda je przygotowała.

- Mam nadzieję, że lubisz spaghetti. Na nic innego nie wystarczyło mi  czasu – powiedział na poczekaniu oschle.

Czemu on zawsze musiał być taki niemiły. Nie rozumiałam jak można ciągle być takim bucem.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz