Jamie
Cholerny budzik. Zaraz siódma, a ja nie gotowa. Pierwszy dzień pracy, a ja jestem bliska zaliczenia wpadki już na starcie.
W końcu kilka minut po siódmej wpadłam do jadalni niczym tornado.
- Przepraszam, mój budzik skapitulował. – odezwałam się do obserwującego mnie Barisa.
Stojąc wypiłam duszkiem przestudzoną kawę i zamierzałam ruszyć do wyjścia.
- Jamie gdzie się tak spieszysz? – zapytał chłodno Baris.
- O dziewiątej zaczynam pracę. Dochodzi siódma trzydziestu. Firma jest prawie na drugim końcu Londynu. Jak nie zdążę teraz na metro to się spóźnię i to pierwszego dnia – odpowiedziałam w pośpiechu.
- Jamie usiądź – odparł ostrym tonem mężczyzna.
- Chyba żartujesz. Muszę już iść – rzekłam zmierzając do korytarza.
- Jamie przestań panikować i chodź na śniadanie. - powiedział stając za mną.
- Baris ja naprawdę musze już iść. Zależy mi na tej pracy i nie chce jej stracić – odpowiedziałam stanowczo.
- Wiem. Obiecuje, że się nie spóźnisz, chodź – rzekł chwytając mnie z rękę i prowadząc z powrotem do jadalni.
Posadził mnie na krześle, Lucinda postawiła przede mną kubek świeżej, gorącej kawy, a Baris usiadł na przeciwko mnie.
Siedziałam cicho, nerwowo pukając ręką po kolanie. Czekałam aż Baris w końcu powie o co mu chodzi.
- Możesz mi powiedzieć czemu nie pozwalasz mi wyjść do pracy? – nie wytrzymałam.
Byłam strasznie nerwowa i poirytowana. Byłam wręcz bliska paniki, a przed moimi oczami zaczęły się rozgrywać czarne scenariusze.
- Baris powiedz coś wreszcie?! – wybuchłam.
- Jamie....uspokój się proszę. Rozumiem, że zaspałaś, ale gwarantuje ci, że do pracy zdążysz. – odparł ze stoickim spokojem Baris co mnie jeszcze bardziej irytowało.
- Niby jak? Przetrzymując mnie w domu? – burknęłam zła.
- Gdybyś nie zaspała to mógłbym ci na spokojnie wszystko wyjaśnić, ale ty wleciałaś jak torpeda nie zwracając na nic uwagi - odpowiedział popijać spokojnie swoją herbatę.
- Więc mów, bo oszaleje.
- Nie będziesz jeździła do pracy metrem. - oznajmił jakby to było coś oczywistego
- Co? O czym ty mówisz? – zapytałam mając już dość.
- Masz prywatnego kierowcę do dyspozycji. Rozmawialiśmy już kiedyś na ten temat. Jeśli chcesz gdzieś jechać, on cię zawozi. Jesteś moją żoną i musze dbać o twoje bezpieczeństwo, poza tym nie wypada, aby żona Barisa Hardinga jeździła do pracy komunikacją miejską – odparł surowym tonem wbijając we mnie swoje chłodne spojrzenie.
- Ale ja lubię przemieszczać się po ulicach Londynu komunikacja miejską – odparłam z żalem w głosie.
- Ja cię bardzo proszę Jamie, nie testuj mojej cierpliwości. Powiedziałem ci już kilka miesięcy temu, że wozi cię wszędzie kierowca. Gdzie chcesz, ale poruszasz się z nim. Moje zdanie w tym temacie się nie zmieniło. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jesteś dupkiem, wiesz? – odparłam wściekła na to, że znowu ustala swoje durne zasady.
- Owszem, ale ten dupek dba o twoje bezpieczeństwo. Nie masz pojęcia ilu wrogów może mieć osoba z taką pozycją jak moja. Na każdym kroku czyhają hieny gotowe dobrać się i to nie tylko do mojego portfela, a ty chodząca sama po Londynie byłabyś łatwym celem. – rzekł wstając od stołu.
CZYTASZ
Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)
RomanceJeden z najpotężniejszych ludzi w Anglii, Baris Harding jest zimny, twardy i bezwzględny. Ludzie drżą przed nim ze strachu, a kobiety go pożądają. Uchodzi za diabła co nie jest dalekie od prawdy. Jamie Karth ma tylko ojca, który jest schorowany. Po...