Rozdział 12

3.3K 238 35
                                    

Jamie

Wychodzę dzisiaj za mąż za Barisa Hardinga. Za kilka godzin oficjalnie zostanę panią Harding.

Każda panna młoda w dniu swojego ślubu powinna być szczęśliwa, a ja byłam bliska paniki. Żołądek podchodził mi do gardła.

Zapewne niejedna z kobiet chętnie znalazłaby się na moim miejscu, ale ja nie chciałam tego małżeństwa. Baris mnie przerażał.

Jego rodzice chcieli, by był to ślub roku, z wielkim widowiskiem. Na szczęście mój narzeczony wolał skromną uroczystość, w gronie najbliższych.

Baris tak jak obiecał, po podpisaniu kontraktu zajął się leczeniem ojca, dzięki czemu mógł on uczestniczyć w moim ślubie. Mimo, że wymagało to dużej organizacji z przetransportowaniem go ze szpitala i ogromnymi kosztami to Baris wziął to na siebie.

Nie wiedziałam tylko czy zależało mu na moim dobrym samopoczuciu, czy chciał wywrzeć dobre wrażenie na teściu. Wiedziałam jedno. Nic, co robił ten człowiek nie było bezinteresowne.

Emily towarzyszyła mi od rana. Kosmetyczka wykonała mi makijaż, a jedna z najbardziej znanych fryzjerek w Londynie wykonała fryzurę.

Cały czas trawiłam w głowie informację, że te trzy lata małżeństwa szybko miną i uwolnię się od tego człowieka, a potem wyprowadzę się z ojcem jak najdalej stąd. Tylko czy ja dam radę? Jak wytrzymam z tym lucyferem pod jednym dachem?

Siedziałam w jednym z pokoi w posiadłości rodziców Barisa, która znajdowała się na obrzeżach Londynu i była pilnie strzeżona. Dzięki temu mieliśmy gwarancję, że nikt nieproszony oraz żaden dziennikarz się tutaj nie przedostanie.

Stałam przed dużym lustrem ostatni raz patrząc na swoje odbicie. Musiałam przyznać, że wyglądałam pięknie. Robiłam dobrą minę do złej gry uśmiechając się, gdy matka Barisa przyszła sprawdzić czy jestem gotowa. Jedyne co mnie zdradzało to oczy. Nie było w nich blasku i radości.

Nadszedł czas i zeszłyśmy z Emily na dół do sali, gdzie miał się lada chwilę odbyć nasz ślub. Było około dwudziestu gości. Mój tata siedział na wózku inwalidzkim na samym przedzie, tak by mógł mnie dobrze widzieć. Na jego widok oczy zaszły mi łzami. Podeszłam do niego i go mocno przytuliłam, jakby miał jakąś niewidzialna moc, która da mi siły.

- Tak się cieszę tato, że jesteś tutaj dzisiaj ze mną – odparłam wzruszona całując go w policzek.

- Wyglądasz jak anioł. Jesteś piękna – rzekł również wzruszony trzymając mnie mocno za ręce.

Goście pozajmowali swoje miejsca, a ja z Emily stanęłyśmy na końcu sali przed wielkim bordowym dywanem. Wtedy zjawił się mój narzeczony w idealnie skrojonym smokingu. Wyglądał bosko. Jeśli był diabłem, to najseksowniejszym, jakiego widziałam.

- Witaj Jamie, gotowa? – zapytał schylając się tak, że poczułam jego ciepły oddech na szyi.

Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Jedyne na co się zdobyłam to potaknięcie głową. Baris podał mi ramię i poprowadził przed ołtarz udekorowany kwiatami, a za nami szła Emily, która była moja druhną.

Stanęliśmy przed urzędnikiem odwracając się do siebie plecami, a pode mną ugięły się nogi. Spojrzałam na ojca i wiedziałam, że muszę dać radę. Nie mogłam spanikować. Musiałam wyglądać jakbym była najszczęśliwszą panną młodą i pewną swojej miłości kobietą do stojącego przede mną diabła, który onieśmielał mnie swoim spojrzeniem.

Starałam się opanować nerwy. Dzięki temu, że był tutaj ojciec jakimś cudem mi to się udawało.

Patrzyłam na Barisa, który wypowiadał słowa przysięgi bez najmniejszego zawahania. Był tak pewny siebie, że zastanawiałam się, czy taki już się urodził. Żadnego zająknięcia, zdenerwowania, nic.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz