Rozdział 24

3K 243 12
                                    

Jamie

Baris od dwóch tygodni był jakiś inny. Stał się milszy, spokojniejszy. Początkowo myślałam, że udawał ze względu na bal, ale czasami celowo prowokowałam go swoim zachowaniem, by się przekonać czy to nie jest chwilowe. Nie wiem jakim cudem, ale przestał się o wszystko wściekać. Nawet, gdy miał ku temu powód zachowywał opanowanie.

Podobała mi się ta nowa strona Barisa, ale nie byłam pewna na ile była ona prawdziwa. Nie ufałam mu.

Wczoraj dostałam maila z zaproszeniem na rozmowę rekrutacyjną o pracę w ekskluzywnym piśmie o modzie. Szukali asystentki dla redaktora naczelnego czasopisma, a że miałam ukończony w tym kierunku kurs postanowiłam aplikować na tę posadę. W prawdzie nie była to praca marzeń, ale zawsze coś. Najważniejsze, by nikt nie patrzył na mnie jak na żonę multimilionera Barisa, a jak na normalną osobę, ubiegającą się o pracę. Obawiałam się tej rozmowy ze względu na sytuację, która miała miejsce ostatnio, ale nie mogłam chować głowy w piasek.  Musiałam próbować dalej. W innym wypadku byłam juz na starcie skazana na porażkę. Przestałam się łudzić, że uda mi się w Londynie znaleźć pracę z zakresu inżynierii.

Punktualnie o godzinie jedenastej zjawiłam się przed siedzibą New Fasion Look. Wjechałam na dwudzieste trzecie piętro i długim korytarzem udałam się pod wskazany numer pokoju.

Zapukałam i po zaproszeniu do wejścia otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg gabinetu.

- Dzień dobry, nazywam Jamie Harding. Byłam umówiona na rozmowę o pracę asystentki. – przywitałam się z mężczyzną siedzącym za biurkiem.

- To ty, miło mi cię poznać Jamie. Jestem Diego Rossi, redaktor naczelny – odparł podając mi rękę na powitanie.

- Miło mi pana poznać – odparłam z lekkim uśmiechem.

- Jaki pan. Mów mi Diego. – rzekł z entuzjazmem mężczyzna.

Diego był wysokim brunetem z gęstymi włosami, w lekkim nieładzie i orzechowymi oczami. Wyglądał na pewnego siebie, a zarazem bardzo sympatycznego mężczyznę po trzydziestce.

- Widzę Jamie, że praca w korporacji nie jest ci obca. W prawdzie skończyłaś inżynierię na Harwardzie, ale masz również dyplom asystentki, do tego zajmowałaś kierownicze stanowisko. Imponujące – odrzekł mężczyzna przeglądając moje cv.

- Tak byłam kierownikiem działu inżynierii produkcji podczas swojej pracy w Stanach – odparłam nie wiedząc za bardzo dokąd zmierza ta rozmowa.

- W naszej pracy odporność na stres jest ważna. Nie wystarczy mieć odpowiednie kwalifikacje na stanowisko o które się ubiegasz, ale umiejętność radzenia sobie w sytuacjach podbramkowych. Inaczej, jeśli kandydat nie potrafi zachować zimnej krwi, ta praca nie jest dla niego. – powiedział Diego bacznie mi się przyglądając.

- Rozumiem do czego zmierzasz. Pracując w sektorze związanym inżynieria stres był czymś co było nieuniknione. Inaczej mówiąc towarzyszył on nam na porządku dziennym, więc dla mnie to nic nowego – odpowiedziałam opanowanym tonem.

- Tez tak uważam, w związku czym myślę, że nadajesz się na to stanowisko idealnie. Tylko ostrzegam. Jestem wymagającym szefem, potrafię tez wrzasnąć – odparł wystawiając w moją stronę ołówek.

- Spokojnie, zrozumiałam. Więc zostałam przyjęta? – zapytałam jeszcze dla pewności.

- Tak Jamie, witaj na pokładzie. Zaczynasz w poniedziałek o dziewiątej rano. Przyjdź od razu do mojego biura. Ustalimy szczegóły, a teraz umowa – odparł z błyskotliwym uśmiechem podając mi dokument.

Podpisałam dokumenty, Diego przedstawił mnie jeszcze kilku osobom, które miały gabinety obok i z uśmiechem na twarzy wyszłam z gmachu ogromnego budynku.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz